środa, 11 października 2017

Jak polityczny płodozmian zmienił się polityczną trójpolówkę na polskiej roli...

Płodozmian i trójpolówka to w zasadzie terminy rolnicze, ale jako żywo pasują do metodologii tych co w Polsce uprawiają tzw. politykę. Płodozmian w rolnictwie miał za zadanie zaplanować tak rośliny do upraw, aby następujące po sobie nie wyjałowiały gleby do końca i zachowały równowagę agroekosystemu. Trójpolówka, to też termin rolniczy, jest to także sposób na efektywne wykorzystanie roli...polega na tym, że pole dzieli się na trzy części i przykładowo jedne obsiewa się zbożem ozimym, druga część zbożem jarym, a trzecia część "odpoczywa", jako ugór, lub pastwisko. Byłby ze mnie rolnik...co nie? Ale ja jednak wolę obserwować scenę polityczną i sztuczki politycznych farmerów, którzy chcą czerpać garściami ze społeczeństwa, ale tak, aby to społeczeństwo do końca nie wyjałowić...


Płodozmian w polityce to w prawdziwy majstersztyk, aby dobrze zobrazować to musimy się wrócić do czasów, kiedy to jedynie słuszna mateczka partia "oddawała" władzę tzw Solidarności. Wiele razy o tym pisałem i wiele razy będę pisał, bo to jest niemal genessis tzw "polskiej polityki". Oczywiście zryw solidarnościowy porwał wiele uczciwych serc i dał nadzieję na normalność w państwie, ale dziś widzimy, że była to sprytna inscenizacja...był to tylko polityczny płodozmian. 

Wiemy, że zanim mateczka partia "oddała" władzę, musiała w sposób perfekcyjny kontrolować tę "zmianę", a w zasadzie kreować od początku do końca ten płodozmian polityczny. 

Widzieliśmy...ta zmiana uprawy trwała 25 lat, którą to sprytnie nazwali fachowo "transformacją ustrojową", a która doprowadziła do totalnego wyjałowienia polskiego społeczeństwa z jego dóbr wypracowanych przez pokolenie naszych ojców, głównie z najważniejszych gałęzi przemysłu, polskich znaków towarowych, dewiz i w zasadzie wszystkiego, co dało się udźwignąć w workach na plecach i "sprywatyzować". Mało tego, kołchozowe, czerwone opoje ze zdeformowaną lewą golenią ze swoistą celebrą co rusz pluli na polską rolę, choć to głównie oni, czerwoni towarzysze jako beneficjenci przez te 25 lat z tej roli czerpali garściami profity. 

Potem nastąpił znów płodozmian polityczny, ale tym razem nie obyło się bez ordynarnego nawożenia wyjałowionej, polskiej gleby pruskimi nawozami. Zaświadczył o tym nawet jeden z "ojców założycieli" Platformy Obywatelskiej, że te pruskie nawozy zakupione za pruskie srebrniki wypłacane z pruskich skarbców zostały przywiezione do Polski na platformie pruskich gastarbaiterów...

Przez osiem lat smród pruskich chemikaliów doprowadzał do szału. Stronnictwo pruskie swoją dewizą "by żyło się lepiej" i aferami przez duże "A" doprowadziło do totalnej erozji. 

I "nagle" pojawia się ekologiczny wybawca, który smród pruskich chemikaliów "neutralizuje"...ekologicznym katolicyzmem. To upragniona dobra zmiana, polityczny płodozmian, który znów ma dać odetchnąć polskiej roli. 

I tu Szanowni Państwo kończy się taktyka politycznego płodozmianu, ponieważ wielu Polaków nie daje się już nabrać na następne "dobre zmiany". Polityka PO i polityka PiS to dwie różne strony, ale niestety tego samego medalu. Proszę zauważyć, że jeśli chodzi o kwestie unijne, głosowanie nad CETA, głosowanie nad GMO, głosowanie nad tzw "odszkodowaniami dla żydów za holokaust", to i PO i PiS głosuje łapka w łapkę. 

Pozostaje kwestia, która pewnie wielu prawym Polakom spędza sen z powiek...dlaczego "dobra zmiana" mając większość w Sejmie  nie rozliczy Platfonsów z ich ośmioletniego nawożenia pruskimi chemikaliami polskiej roli. Ano to bardzo prosta zasada "wy nie ruszacie naszych, to my nie ruszamy waszych"...

Teraz kwestia politycznej trójpolówki, która z politycznego punktu widzenia jest dużo lepsza od politycznego płodozmianu, bo...daje poczucie różnorodność i pozwala na odwleczenie w czasie gniewu społeczeństwa. Przypomnę, chodzi o podzielenie roli na trzy części i obsadzenie ją odpowiednim sortymentem politycznym. Więc mamy oziminę, czyli Platformę Obywatelską wraz z "nowoczesnymi" odpryskami, mamy zboże jare (nomen omen), czyli PiS, oraz mamy odpoczywający ugór, albo bardziej pastwisko, zielone niwy, gdzie pasie się "nowy elektorat" w razie gdyby "dobra zmiana" podpadła okrutnie i aby wygospodarować czas potrzebny na wyresetowanie z polskich głów zapachu pruskich chemikaliów...kogo mam na myśli?

Nie będę Państwa trzymał w niepewności Tak, to Kukizy, na razie polityczny ugór, ale docelowo wentyl bezpieczeństwa, na których padnie wybór kiedy PiS się społeczeństwu znudzi choćby polowaniem na polskiego podatnika pod hasłem "wystarczy nie kraść", gdzie obce korporacje grasujące w Polsce takiego terminu jak podatek dochodowy nie znają...albo przymuszaniem do jedynie słusznych zabiegów medycznych, łącznie z toksycznymi szczepieniami, a to w zasadzie tylko czubek góry lodowej.

Ktoś może zadać pytanie, po co to wszystko, po co te inscenizacje i kto za tym stoi. To bardzo proste...status polskiej ziemi jest jasny. Jesteśmy kolonią niewolników, a "nasze rządy" są tylko zarządcami niczym Leoncio z filmu "Niewolnica Isaura"...a, może jeszcze ktoś zapyta...dla kogo pracuje Leoncio? Ano dla City of London...Odsyłam pod link...każdemu powinny się otworzyć oczy... http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=19210&Itemid=119

Obrazek autor Sadurski...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze