To co jeszcze rok temu było normalnością, czyli, że długotrwała gorączka, kaszel i cała grypowa otoczka miała swój finał u lekarza rodzinnego dziś Szanowni urasta do choroby, która jest wstydliwa niczym pospolita choroba weneryczna, a lekarze "enefzetowi" uciekają od niej w popłochu. Oczywiście powtórzę jeszcze raz, nie negowałem nigdy powikłań po grypie, nie negowałem koronawirusów. Ba, one są, ale całkowicie niegroźnie, to nie one zabijają. Zabijają durne procedury, durna organizacja tzw służby zdrowia, zabija brak podstawowej opieki lekarskiej wynikającej choćby zapłaconych składek zdrowotnych...