wtorek, 28 lutego 2017

Świniobicie po polsku...czyli strzeż się rolniku pisowskiego konfidenta...

Kiedyś w którejś notce wspomniałem, że zanim wybudowałem dom, musiałem zburzyć stary, który kiedyś należał do takiego polskojęzycznego, ale tak de facto niemieckiego konfidenta. Parcel z tym domem moi rodzice zakupili w latach osiemdziesiątych...mnie przypadła część z tą starą chałupą. Zapadła decyzja, żeby ją rozebrać, aby postawić nowy dom. Podczas rozbiórki znalazłem "zeszyt konfidenta" w którym odnotowywał dostawy kontyngentowe dla Niemców. Była tam lista mieszkańców, obok były rubryki w których najbardziej oporni "dostawcy kontyngentu" byli wpisywani czerwoną kredką o odcieniu mexikana. Coś w stylu "jeszcze nie oddali", lub "ociągają się z dostawą"...


Gdy skończyła się okupacja niemiecka,  ruskie chazary, które przyjechały na tankach wprowadzały swoje rządy na terytorium Polski. Ówczesny konfident, do nie dawna niemiecki stał się komunistycznym...przy okazji zeszytu kontyngentowego znalazłem też teczkę z wycinkami z gazet w których tą samą kredką (odcień czerwony mexikana) wstawiał komentarze pod artykułami w stylu "dobrze napisane" lub "zgadzam się z tym artykułem".

Dlaczego to piszę? Ano dlatego, ponieważ podczas trwania obecnej władzy pisowskiej, która mogę śmiało nazwać socjalistyczną z elementami komunizmu dzieje się coś właśnie podobnego. Konfident na usługach PiS-u może cię właśnie zgłosić "gdzie trzeba" polski rolniku, kiedy swoją uhodowaną świnię kułaku rolniczy będziesz chciał zabić, aby ją zjeść...

Właśnie resort szeryfa Ziobry przygotowuje nowelizację o ochronie zwierząt, gdzie pisze:

„1. Kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów art. 6 ust. 1, art. 33 lub art. 34 ust. 1-4 

podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”

Ponadto, czytamy dalej:

„5. W razie skazania za przestępstwo określone w ust. 1, 1a lub 2, sąd orzeka 
nawiązkę w wysokości od 1.000 zł do 100.000 zł na wskazany cel związany z 

ochroną zwierząt.”. 

Więcej legislacyjnego bełkotu pod linkiem...

https://legislacja.rcl.gov.pl/docs//2/12293454/12401257/12401258/dokument264624.pdf


Z opowiadań starszych ludzi wiem, że w każdej wsi był konfident ORMO-wiec, który miał za zadanie obserwować, nasłuchiwać gdzie dobywa się kwik zabijanej świni. Taki gość wiedział wszystko i wszystkim się interesował. Niemniej ludzie dobrze sobie z nimi radzili... dlatego, ponieważ konfident był jawny. Gorzej z konfidentem, który jako "dobry sąsiad", któremu gulem szarpie, że  sąsiad sobie sam produkuje zdrową żywność zadzwoni "gdzie trzeba" i wskaże kułaka, który "w bestialski sposób kończy żywot poczciwej gudzi"...

Zresztą co tu gadać...już zaczęła się nagonka na hodowców świń, którzy hodują na własne potrzeby. Tacy dla pisowskiej władzy są najbardziej niebezpieczni, ponieważ są samowystarczalni. Jak to się odbywa, jak policyjne "komandosy" pacyfikują staruszki wklejam pod linkiem...

https://www.youtube.com/watch?v=W1mL17nKIXY




http://trybeus.blogspot.com/2016/12/zaczyna-sie-polowanie-na-hodowcow.html

Rozumiem zatroskanie wielu tzw "obrońców zwierząt" w sprawie tzw cierpienia zwierząt, natomiast nie rozumiem wybiórczości w tematyce. W Polsce zanim zwierze zostanie zabite najpierw się go ogłusza specjalnym urządzeniem, takie urządzenie (link) ma nawet pospolity rzeźnik, który dokonuje uboju pod domach...zwierze nie ma świadomości i nie odczuwa bólu. Natomiast pozostaje pytanie, dlaczego szanowne towarzycho zatroskane o "cierpienie zwierząt" nie bulwersuje się na okoliczność uboju rytualnego robione pod tzw "starszych braci" oraz muzułmanów. Ich troska o zdrowe mięso i zgodne z religią zabicie zwierzęta polega na tym, że zwierze musi być w pełni świadome swojego kresu, swojego cierpienia. Tam już nie ma tych fałszywych "zatroskanych o zwierzęta"...

Podam przykład...kolega, który hoduje bydło na ubój opowiadał mi, że odbiorca jego miał kontrakt dla muzułmanów. Jakiś ichni imam sam przyjeżdżał osobiście zabijać te byki. Zabicie byka, to była procedura...imam wyciągał jakąś wygrawerowaną napisami maczetę, modlił się do niej z pół godziny, potem nakazał żywe zwierze za tylne nogi wywindować w górę, po czym podrzynał gardło. Gejzerów krwi, ryku szamotającego się zwierzęta nie było w sposób opisać. 

W marcu 2016 roku otwarto jednak furtkę dla ubojów rytualnych, więc nie rozumiem tej "troski"...ustęp drugi reguluje:

„2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 lub 1a działa ze szczególnym okrucieństwem podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”;

Więc może ustawodawca niech zajmie się szczególnym okrucieństwem podczas ubojów rytualnych, a niech już nie pierdoli o "szczególnym okrucieństwie" podczas uboju domowego świni...

Tyle, jeśli chodzi o legislacyjna patologię. Teraz chcę Szanowny Czytelniku pokazać Ci jak się to odbywa w normalnym kraju, czyli u naszych Bratanków. Dodam, że "niezależne" gremia Tomasza Sakiewicza zanim nie przeszły na "ciemną stronę mocy" (a w zasadzie mniemam, że zawsze po tej stronie były) i nie stały się Niezależnym Mordorem organizowały nawet wyjazdy do Budapesztu w celu bliższych współpracy z tym nie czarujmy się sympatycznym Narodem. Dobrze się jednak stało, że zaniechały, bo tak po prawdzie Niezależny Mordor bardziej pasuje do turaństwa ukraińskiego niż normalnego i życzliwego Narodu węgierskiego...

Jak się świniobicie odbywa na Węgrzech? Wkleję fajny komentarz, który znalazłem, a który świetnie opisuje podejście do tzw świniobicia...porównując jednak z przykrością stwierdzam, że to właśnie pisowski rząd tworzy nam socjalistyczne patologie...szkoda, że tak to idzie



Od początku grudnia do końca lutego najważniejszym świętem w każdej wsi węgierskiej oraz gospodarstwach agroturystycznych jest świniobicie, będące okazją dla winiarzy łatwego upłynnienia znacznych ilości wina, wesołej zabawy oraz wybornej uczty. W okresie tym we wszystkich miejscowościach węgierskich niosą się o brzasku jęki prosiaków. Jednym z elementów wychowania młodego pokolenia jest przekazywanie wiejskiej tradycji i zwyczajów.

Nadchodzi czas przedświątecznego świniobicia przy aktywnym udziale młodzieży...


Praca/obrzędy zaczynają się już wieczorem dzień przed właściwym świniobiciem. Jeszcze główna bohaterka – nieznana w Polsce świnka mangalica – niczego nie podejrzewając pogodnie chrząka sobie w chlewiku kiedy uczestniczący w świniobiciu obierają olbrzymie ilości cebuli i czosnku. Przygotowuje się też stoły, drewnianą balię oraz narzędzia do wyrobu kiełbasy i kaszanki. Ważną rolę odgrywa nieużywany obecnie na Węgrzech parnik do gotowania ziemniaków, na którym w wielkim kotle (okrągła 20-30 litrowa miska z uszami) gotuje się wodę, podroby do kaszanek, głowiznę oraz topi się duże kostki słoniny.

Następnego dnia o świcie przed ubojem gospodarz częstuje gości węgierską wódką – palinką. Po uboju mangalicę obkłada się słomą i podpala, aby usunąć z niej szczecinę. Słomę wykorzystuje się dla tradycji, dziś używa się raczej palników. Ale bywa okazja zobaczyć jedną i drugą metodę. W międzyczasie polewa się ją wrzącą wodą, co powoduje tworzenie efektownych kłębów pary i ułatwia szybkie golenie.
Na śniadanie smaży się krew na jasnozłotej cebuli podawanej z pajdą swojskiego chleba w towarzystwie wina podawanego na gorąco w glinianych dzbanach.

Po rozdzieleniu mięsa lepsze kawałki są odkładane, mniej ładne zmielone na kiełbasę, Szynki, golonki oraz połcie boczku są odłożone do wędzenia. Mięso z kością trafia do lodówki, słoninę tnie się na kawałki, a cała reszta trafiła na kilka godzin do kotła z wrzątkiem by po ugotowaniu zostać przerobioną na kaszanki (po węgiersku: hurka). Następnie odbywa się mielenie mięsa na kiełbasę (kolbász), przyprawianie (sól, dużo papryki, czosnek, pieprz) i mieszanie. Wszystko razem umieszcza się w drewnianej balii i całość rozciera. „Zmielone mięso przeciera się bardzo długo, najkrócej pół godziny, a po chwili przerwy na grzane wino oraz ewentualnym dołożeniu przypraw (wszystko jest brane „na smak”) – trzeba rozcierać wszystko jeszcze raz. Mięso przeciera się do chwili, aż będzie odchodziło od ręki. Porcje przygotowanej masy mięsnej umieszcza się w urządzeniu do napełniania kiszek. Otrzymana kiełbasa częściowo przeznaczona jest do wędzenia (salami), częściowo do pieczenia (lodówka).

Kto mieszka w Polsce nie spotka się ze świniobiciem jako wydarzeniem towarzyskim, który jest tutaj radosnym świętem, rytuałem obchodzonym wraz z zaproszonymi gośćmi. Uczestnictwo w tych imprezach jest wspaniałą zabawą, przygodą i dobrą szkołą życia dla młodych.

Na obiad jest tradycyjny rosół na kościach z dużą ilością warzyw, kapusta z pulpetami z mielonego świeżego mięsa, pieczona kiełbasa oraz dzban grzanego węgrzyna.

Po uczcie obiednej i krótkim odpoczynku czeka już ryż i cebulka do produkcji kaszanki węgierskiej (ryżanki bez kaszy). Ugotowane na parniku w kotle kawałki są zmielone, zmieszane w drewnianej balii ze smażoną cebulą i ryżem, oraz przyprawione solą, pieprzem lub majerankiem. Do części z nich dodaje się resztkę krwi i tak obok pysznych wątrobianek powstają też uwielbiane krwawe kiszki. Po napełnieniu kiszek kaszanki na krótko trafiają do wrzącej wody.

W międzyczasie na parniku w dużej misce z uszami topią się duże kostki słoniny, które należy dość często mieszać. W trakcie smażenia tworzący się tłuszcz zbiera się do osobnych naczyń a duże skwarki (po węgiersku: tepertő), wyciskając z nich uprzednio resztkę tłuszczu, do miski. Na sam koniec na krótko podsmaża się ponownie duże chrupiące skwary, dodając 0,5-1 litra mleka, co daje to im niepowtarzalny smak. Polacy, którzy mieli okazję wzięcia udziału w węgierskim świniobiciu najczęściej wspominają pyszne skwary ze świni mangalicy – najlepszą zagrychę pod podawanego na gorąco wspaniałego węgrzyna. Pycha i logiczne, bo tłuszcz pozwala wypić większą ilość wina, które potrafi utrzymać doskonałą kondycję oraz równowagę w trawieniu, mimo zjedzenia większej dawki mięsa.

Na podwieczorek tradycyjna degustacja wątrobianek oraz krwawych kiszek połączona z przelewaniem grzanego wina z dużego naczynia-termosu do glinianych dzbanów.
Na koniec wszyscy uczestnicy otrzymują na pamiątkę w woreczku gościńca do wzięcia do domu (disznótor), w skład którego wchodzą świeża kiełbasa do smażenia, kaszanki, słonina, skwarki i smalec.


Źródło: https://marucha.wordpress.com/2017/02/06/wolne-tematy-14-2017/#comment-651511









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze