niedziela, 26 lutego 2017

Dubaj. Tutaj naprawdę palma może odbić…

Z bloga Wiktora Smol...A u Radwańskiej dwie kreski ściśle do siebie przylegające w miejscu, gdzie inni mają usta przypominały zatrzaśnięte drzwi przeciwpożarowe. Zabrała tę swoją jasnokremową torbę i obrażona na cały świat opuściła kort.
W sobotę zakończył się turniej tenisa ziemnego w Dubaju. Dla porządku warto wskazać, że najlepszą zawodniczą okazała się Elina Switolina, która bez problemu ograła Karolinę Woźniacką i tym samym zadebiutowała w pierwszej dziesiątce najlepszych tenisistek...


W potyczce o ćwiartkę tego turnieju spotkały się nasza Agnieszka Radwańska z młodziutką (17 wiosen) Amerykanką Catherine „CiCi” Bellis.

A mogło to wyglądać mniej więcej tak:

Wiktorowski nerwowo krąży po hotelowym apartamencie, co chwilę spoglądając na zegarek. W końcu nie wytrzymał i sięgnął po telefon. Za pierwszym razem usłyszał: Abonent chwilowo nie może odebrać telefonu, spróbuj za chwilę lub nagraj wiadomość.
Mocno poirytowany tym faktem wymamrotał – no nie ona jest pieprznięta, to jest jakaś paranoja…
Raz jeszcze zadzwonił. Tym razem w słuchawce rozbrzmiało wesołe – słucham Wiktorku. Co tam?

–  Aga! Do kurwy nędzy, gdzie ty jesteś?

–  Jak to gdzie? Tutaj.

–  Kurwa! Gdzie to jest to tutaj? Gadaj gdzie jesteś i zapytam, czy wiesz która  t u t a j  jest godzina?

–A coś się stało Wiktorku?

– Aga! Nie przeginaj. Za godzinę masz mecz, a ty … a ty co sobie myślisz? Gdzie jesteś? I nie mów do mnie Wiktorku!

– No dobra Wiktorku. Jestem tutaj w takim małym eleganckim butiku Lilou. Mówię ci, prawdziwy szał. Ja dziś gram z tą smarkulą, prawda?

Wiktorowski zapowietrzył się, a jego twarz niebezpiecznie poczerwieniała. Zdobył się jednak na wysiłek ponad jego możliwości i Spokojnie, jak gdyby nigdy nic, powiedział:

–Tak Aguś, grasz za … – zerknął za zegarek – za pięćdziesiąt pięć minut. I, powiem ci tylko Aga, że ta, jak ją tam nazwałaś smarkula, faktycznie ma jeszcze siedemnaście lat, ale potrafi grać i ma motywację. I pamiętaj, że gramy o dużą bańkę zielonych!

– Spoko, Maroko. Nie musisz się martwić, sprzedawca już zapakował mój nowiusieńki gadżet. Oko bieleje. Zobaczysz. Pokaże się z nią dziś na korcie. Jak ta mała smarkula zobaczy, to już będzie po meczu. Moja, jeszcze pachnąca estelka jest więcej warta niż cała ona i wszystko co tam ma. I jeszcze jedno Wiktorku. Ty chyba, kurwa, nie myślisz, że ja z tą gówniarą przegram?!

Wiktorowski tym razem poczuł już tylko wszechogarniająca niemoc.  Zrezygnowany odpowiedział – jedź prosto na kort. Czekam. Wyglądało na to, że miał już dość tej rozmowy.

Na korcie była o czasie. Fatycznie, beżowa torebka robiła wrażenie. Zupełnie nie pasowała do tego miejsca.

Piłki zaczęły szybować nad siatką twardego kortu w Dubaju. Od samego początku wyglądało to nie najlepiej patrząc od strony Agnieszki.

„Smarkula”, jak się miało niebawem okazać, nie czuła najmniejszego respektu dla sporo starszej rywalki. Posyłała mocno bite piłki po całym korcie. Gra po stornie Radwańskiej przypominała  zupełnie inną dyscyplinę sportu. Rozpaczliwie próbowała się bronić wykonując seriami te swoje szpagaty ala kung fu. Co chwilę w pełnym rozpaczliwym przysiadzie szorowała rakietą o kort, co wyglądało przekomicznie takie pomieszanie z poplątaniem; nie to szpagat ni walka pijanego mistrza przyplątywały się z nieudolnie wykonywanym kazaczokiem.

Wkrótce wyszły wszystkie mankamenty Radwańskiej: brak kondycji, brak siły i słaba psychika, które skutkowały, zagraniami made in Janowicz – trzy podwójne błędy serwisowe w gemie.

Nie pomogła beżowa torebka z serii Estelle. Za chińskiego boga nie chciała wygrać tego meczu za Radwańską, a młodziutka Amerykanka najwyraźniej miała gdzieś ten pokaz próżności i lansu. Grała swoje. I zasłużenie wygrała.

A u Radwańskiej dwie kreski ściśle do siebie przylegające w miejscu, gdzie inni mają usta przypominały zatrzaśnięte drzwi przeciwpożarowe.
Zabrała tę swoją jasnokremową torbę i obrażona na cały świat opuściła kort.
Nie pomogły ani logo lexusa, ani torebka warta tyle, co wygrana w turnieju cyklu Challenger Series,ani dobrze znane powiedzenie, że w turniejach kobiecego tenisa większość  pojedynków wygrywa się w szatni. Najwyraźniej  „CiCi” Bellis była w innej.

Jedno co można zapisać na dobro Agi, to fakt, że w tym meczu nie nadużywała tych swoich „kurwa” po każdej szmacianej piłce jakie wychodziły spod jej rakiety.

Źródło: http://wiktor-smol.neon24.pl/post/137209,dubaj-tutaj-naprawde-palma-moze-odbic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze