wtorek, 7 lutego 2017

Czardasz z mangalicą czyli Festiwal Mangalicy 10-12 lutego 2017 roku...

Komentarz Echo z Węgier znaleziony w Gajówce Maruchy...Od 2008 roku w Budapeszcie w pierwszy piątek, sobotę i niedzielę lutego odbywa się jedna z największych światowych imprez kulinarnych – Festiwal Mangalicy, na którym można m.in. obejrzeć najpiękniejsze okazy bardzo wdzięcznych, włochatych prosiąt, które słyną na świecie z bardzo dobrego mięsa, względnie przy dźwiękach czardasza dokonać degustacji dań, w których głównym składnikiem jest mięso ze świń tego gatunku. Jest to festiwal, który łączy w sobie muzykę, rozrywkę, sztukę oraz degustację potraw przygotowanych z produktów pochodzących z rolnictwa ekologicznego.

http://mangalicafesztival.hu/


Pierwsze Festiwale Mangalicy organizowano w lasku miejskim (Városliget) obok Muzeum Rolnictwa i pomnika Tysiąclecia w dwumilionowej stolicy Węgier. Ze względu na duże zainteresowanie tą imprezą przez turystów zagranicznych oraz ogromne tłumy i brak miejsca na stoiska wielu drobnych producentów rolnych – od roku 2012 Festiwal Mangalicy przeniesiono do samego centrum Budapesztu na bardzo duży plac Szabadság tér obok Ambasady Stanów Zjednoczonych. Produkty dostępne na tym popularnym bazarze produktów rolniczych to tradycyjne węgierskie produkty mięsne wykonane ze świń mangalica oraz niezliczona ilość wina. Bazar pozwala drobnym producentom rolnym i winiarzom na bezpośredni dostęp do klienta, do którego zwykle nie są w stanie dotrzeć, a także działa jako świetne narzędzie promocji dla węgierskich produktów. Ze względu na bardzo wielkie zainteresowanie tym festiwalem przez samych Węgrów organizowane są jednocześnie z powodzeniem Festiwale Mangalicy w dużych miastach odległych od stolicy: Debreczynh, Székesfehérvár, Szegedyn oraz w Szombathely (miejsce urodzenia św. Marcina patrona właścicieli winnic i narodu francuskiego)

Bogactwo i różnorodność mangalicowych smaków stanowią niepowtarzalną atrakcję kulinarną Węgier, zachęcają setki tysięcy turystów z całego świata do poznawania tajemniczej mangalicy i degustacji wspaniałych win węgierskich. Atmosferę chłodnego lutego rozgrzewają tysiące litrów grzanego wina, pyszne mangalicowe zupy gulaszowe oraz tony pieczonego mięsa, kiełbasek i kaszanek. Degustacje trwają do późnej nocy. Tolerancyjne prawo węgierskie pozwala pić wino niemal wszędzie. W Polsce to wszystko jest nie do pomyślenia. Nie można chodzić po mieście z kieliszkiem wina w ręku, nie można zrobić imprezy na kilkaset tysięcy osób bez awantur i pijaństwa. Pewnie kiedyś to się zmieni. A jak na razie – cóż nam pozostaje? Jechać na Węgry, gdzie w każdym roku organizowane jest setki imprez związanych ze świniobiciem! Węgrzy siedzą rozmawiają, śpiewają, śmieją się oraz piją wino. To widok, który trudno znaleźć gdziekolwiek indziej na świecie. Niewiele osób pije – tak popularne wszędzie – wódkę, koniaki czy piwo. Tu króluje wino: Kadarka, Błękitny Frankończyk i Bycza Krew. Pije się je z dzbanków, kieliszków, a nawet z plastikowych kubków. Ale pije się wino!


Cena 10 dkg dużych chrupiących skwar to wydatek około 6 PLN





Aby odetchnąć trochę od ciężkich tematów cenowych, zajrzyjmy do węgierskiej kuchni. Tym, co się kojarzy z węgierskim smakiem w pierwszej chwili, jest gulasz, salami i skwarki z mangalicy. Niestety nasz język ojczysty płata nam tutaj niezłego figla – gulasz na Węgrzech jest zupełnie czym innym, niż u nas. Tym słowem nasi bratankowie określają gęstą zupę mięsną z dodatkiem ziemniaków i papryki. Jeśli będziemy chcieli zamówić gulasz w naszym rozumieniu – prosimy o pörkölt. Salami ma rodowód włoski, ale na Węgrzech zdobyło popularność i można je dostać w wielu odmianach i na każdym kroku. Węgierskie powiedzenie głosi, że kiedy gospodyni ma ugotować obiad, kładzie na stole paprykę i zastanawia się, co do niej dodać. Niezliczona ilość węgierskich przepisów zawiera paprykę pod rozmaitymi postaciami. Odnajdziemy ją w pörkölt (odpowiednik polskiego gulaszu), wielu odmianach salami, a także doskonałej węgierskiej zupie rybnej (najlepsza, jaką jedzą Węgrzy jest przyrządzona z karpia w czardzie rybackiej w Paks). Węgrzy jedzą wyłącznie ryby słodkowodne z wielu stawów hodowlanych i Balatonu. Dla niektórych dań papryka jest podstawą, jak dla słynnego leczo, które w swojej ortodoksyjnej wersji składa się tylko z papryki, pomidorów i cebuli. Nie wspominając o paprykarzu, którego nazwa mówi już sama za siebie (rozpowszechniony swego czasu w Polsce paprykarz szczeciński nie ma z nim nic wspólnego). Węgrzy nie odkryli papryki, ale pierwsi zaczęli robić z niej sproszkowaną przyprawę. To właśnie ona, w połączeniu z podsmażaną na grubej słoninie cebulą nadaje charakterystyczny smak węgierskiej kuchni. Słonina powinna pochodzić oczywiście z włochatej mangalicy, która jest Węgrom tak droga, że nie tylko objęli ją ochroną, ale organizują liczne imprezy kulinarne, takie jak Festiwal Mangalicy w Budapeszcie.


Obecnie w Polsce świniobicie już nie należy do tradycji polskiej wsi a wino uważane jest przez analfabetów winnych zasiadających w polskim Sejmie za zwykły napój alkoholowy, surogat wódki i dlatego obłożone akcyzą. Tymczasem wino to jest zasadniczy, konstytuujący element cywilizacji i kultury, do której Polska się przyznaje. Jest jednym z najstarszych, wytwarzanych przez człowieka środków spożywczych, elementem sposobu bycia całych narodów, ważnym czynnikiem gospodarczym i ekonomicznym, symbolem religijnym, lekarstwem i sposobem przedłużania życia – a dopiero na końcu, i tylko dla niektórych, środkiem odurzającym, czy napojem alkoholowym dla polskich posłów, którzy chronią rodzimą wódkę przed możliwością, że Polacy zaczną pić do posiłków wino. Dlatego wzdycham i ręce wznoszę do władz ziemskich – wina naszego powszedniego dajcie nam dwa kieliszki dziennie. Niech nam idzie na zdrowie.

Źródło: https://marucha.wordpress.com/2017/02/06/wolne-tematy-14-2017/#comment-651515

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze