czwartek, 10 sierpnia 2017

Haracz od Polaków...W 1989 roku Amerykanie puścili nas w skarpetkach...

Ciekawy tekst miesięcznika "Historia Bez Cenzury" (nr 7/2017) o tym, jak Stany Zjednoczone przymusiły III RP do spłaty długów PRL, czego można było uniknąć. W tekście rzuca się w oczy zaskakująco pozytywna rola Sachsa, którego dotąd uważałem za kompletny szwarccharakter. Tekst można potraktować jako swoistą kontynuację jednej z poprzednich notek, dotyczącej paktu Jaruzelski-Rockefeller...(link)



Wstępniak: Obłudni jak Amerykanie

„Ameryka nie ma żadnych stałych przyjaciół, ani wrogów, tylko interesy” – powiedział Henry Kissinger, sekretarz stanu USA w administracji prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda. W tym kontekście nie dziwi, że gdy w 1989 r. odzyskaliśmy suwerenność, jedną z pierwszych rzeczy, o jaką zadbał przedstawiciel rządu USA było to, żeby długi zaciągnięte przez polskich komunistów, nie wybranych przez Polaków lecz utrzymujących się u władzy tylko dzięki wsparciu Związku Radzieckiego, zostały przez demokratyczną Polskę spłacone (piszemy o tym w okładkowym tekście „Haracz od Polaków”).

Nie jest to jedyny przykład obłudy Amerykanów z tego okresu (obłudy, bo w tym samym czasie przedstawiciele administracji USA zapewniali nas o wielkiej przyjaźni między naszymi krajami). Amerykański doradca gospodarczy Jeffrey Sachs doradzał polskim władzom, by jak najszybciej otwierały krajowy rynek na międzynarodową konkurencję. Jeżeli w jej wyniku upadną polskie firmy, to trudno. Wygrał lepszy. W praktyce mnóstwo polskich firm w tym okresie zbankrutowało, bo miało za sobą lata w gospodarce centralnie sterowanej i nie było w stanie konkurować z potężnymi, międzynarodowymi koncernami, bardzo często amerykańskimi.

Tymczasem ostatnio odtajniono akta CIA z lat 1947-1989. Przeanalizowali je Daniel Berger, William Easterly, Nathan Nunn oraz Shanker Satyanath w pracy zatytułowanej „Commercial Imperialism? Political Influence and Trade During the Cold War” (Komercyjny imperializm?Polityczne wpływy oraz handel podczas zimnej wojny). Naukowcy sprawdzili, jak zainstalowanie rządu przez USA w innym kraju (tak jak na przykład w 1953 r. w Iranie, czy w 1973 r. w Chile) albo wsparcie w inny sposób ludzi, którzy przejęli władzę za granicą, wpłynęło na stosunki handlowe tego kraju z USA (ze 166 analizowanych krajów, w 51 przypadkach miała miejsce przynajmniej jedna interwencja USA w badanym okresie). Okazuje się, że skutkiem zmiany władzy na wspieraną przez Amerykę był wzrost importu z USA, przy całkowitych obrotach handlowych niezmienionych (czyli nowe władze chciały się odwdzięczyć sojusznikowi za wsparcie w jej przejęciu i rezygnowały z części dotychczasowych partnerów handlowych na rzecz Ameryki).

Najciekawsze jest jednak to, że największy wzrost importu z USA dotyczył towarów, które nie były konkurencyjne na rynku międzynarodowym i bez politycznego wsparcia nie znalazłyby nabywców. A zatem do Polski w 1989 r. Amerykanie wysłali ekonomistę, który radził nam, byśmy wystawili nasze firmy do konkurencji z międzynarodowymi koncernami i zaakceptowali, jeżeli w efekcie upadną. W tym samym czasie administracja USA politycznymi metodami chroniła swoje słabe firmy przed upadkiem i pomagała im znajdować klientów na swoje produkty.

Żadnego dorosłego, mającego doświadczenie życiowe człowieka, nie może to dziwić. Trudno jest też mieć pretensję do Amerykanów o to, że dbają o swoje interesy. Mamy jednak prawo mieć żal do naszych polityków, którzy rządzili w tamtym okresie, iż Amerykanom ulegli i podjęli decyzję o spłacie postkomunistycznych długów, która to decyzja była korzystna dla USA a niekorzystna dla Polski. Rządzący od 1990 r. prezydent Lech Wałęsa lubił powtarzać, że będzie puszczał aferzystów w skarpetkach. Szkoda, że w czasie kiedy tak się odgrażał, polski rząd zawarł umowy, które w skarpetkach puściły wszystkich Polaków.

Aleksander Piński

 ***************************************************************************

Haracz od Polaków

W 1989 roku Amerykanie puścili nas w skarpetkach.

Wasz kryzys zadłużenia się skończył. Wszystko, co musicie zrobić, to wysłać pocztówkę waszym wierzycielom: dziękujemy bardzo, ale teraz jesteśmy w epoce wolności i demokracji i nie możemy spłacać długów z epoki radzieckiej. I już nie myślcie więcej na ten temat. Jest już po sprawie – oświadczył amerykański profesor ekonomii z Uniwersytetu Harvarda, Jeffrey Sachs, w czasie wystąpienia przed polskim Sejmem 24 sierpnia 1989 r. W ten sposób namawiał nowe, demokratyczne władze Polski, by odmówiły spłaty wartych dzisiaj 133 mld zł zagranicznych długów po PRL. Tymczasem nie tylko tego nie zrobiliśmy, ale Amerykanie wymusili na nas warunki spłaty zadłużenia gorsze, niż otrzymali Niemcy po II wojnie światowej.

Dług niemoralny

Podobny do opinii Sachsa pogląd ogłosiła nieco później znana na całym świecie kanadyjska dziennikarka i autorka, Naomi Klein. W wydanej w 1999 r. książce „No logo” zwróciła uwagę na to, że zagraniczne długi Polski zostały zaciągnięte przez niedemokratyczne władze, rządzące tylko na skutek ingerencji obcego mocarstwa – Związku Radzieckiego. Państwa i instytucje finansowe, które pożyczały polskim komunistom pieniądze (głównie były to instytucje amerykańskie, ale także m.in. brytyjskie i francuskie), doskonale o tym wiedziały i dlatego powinny liczyć się z tym, że gdy Polska odzyska kiedyś suwerenność, będzie miała prawo odmówić ich spłaty. To sytuacja trochę podobna do takiej, gdy ktoś nam ukradł kartę kredytową, następnie dokonywał przy jej pomocy zakupów. Bank wiedział, iż kartą dysponuje nieuprawniona osoba, ale i tak pozwalał robić zakupy na kredyt licząc, że jest duży i silny i wymusi jego spłatę od prawowitego właściciela karty.

Sachs i Klein uświadomili nam, że mamy moralne prawo nie spłacać długów po PRL. Gdy jednak doszło do pierwszych rozmów na ten temat, urzędujący pod koniec lat 80. prezydent USA George Bush senior oświadczył, iż oczekuje pełnej spłaty przez Polskę zadłużenia z czasów PRL (pisze o tym prof. Sachs w swojej książce „Koniec z nędzą”). Wyjątkowa bezczelność tego stanowiska polega na tym, że nawet hitlerowskim Niemcom po wywołanej przez nich II wojnie światowej i wymordowaniu milionów bezbronnych ludzi, Amerykanie i ich sojusznicy umorzyli połowę zadłużenia.

Jeffrey Sachs przyniósł wówczas Leszkowi Balcerowiczowi kopię tzw. porozumienia londyńskiego z 1953 r. To umowa, jaką zawarli przedstawiciele państw-wierzycieli Niemiec z nowymi władzami RFN. Redukowała ona zobowiązania finansowe tego kraju o 50 proc. Gdy Balcerowicz pokazał ten dokument przywódcom państw zachodnich, nie mieli oni innego wyjścia, jak zredukować nasz dług w takim samym stopniu jak Niemcom. I tak się faktycznie stało.

Wielu komentatorów przedstawia to jako sukces władz III RP i dowód na wyjątkową łaskawość Zachodu. Otrzymanie jednak takiej samej redukcji długów jak naród, który wyniósł do władzy największych bandytów w historii świata, trudno nazwać inaczej niż kpiną. Niemcy wybrali sobie władze, które ich utopiły w długach. Nasze zostały nam narzucone dlatego, że Anglia i Francja, skąd pochodziła znacząca część wierzycieli, nie wywiązały się z podpisanej z nami umowy i nie zaatakowały Hitlera, gdy ten zaatakował Polskę.

Co więcej, redukcja dotyczyła długu wraz z lichwiarskimi odsetkami, które w latach 80. wynosiły 10 proc. rocznie (dla porównania – obecnie „zbankrutowana” Grecja płaci od swoich obligacji 6 proc.) W tym okresie naliczono nam 27 mld USD odsetek, z których zapłaciliśmy 12 mld USD, a kolejne 15 mld USD doliczono nam do długu (w 1989 r. wynosił on 42 mld USD, a dzisiaj – ok. 80 mld USD).

Dodatkowo, Niemcy w 1945 r. uzyskały od Amerykanów korzystniejsze niż Polska warunki spłaty długów, a to dlatego, że z porozumienia londyńskiego wynikało, iż spłaty długów nie mogły przekraczać 3 proc. wpływów z eksportu Niemiec. Dla porównania – w Polsce w niektórych latach spłaty długów sięgały 10 proc. Ten niepozorny zapis zdecydowanie zmieniał wymowę całej umowy. Wynikało z niej, iż jeżeli zachodnie mocarstwa chcą odzyskać pieniądze od Niemców, to muszą kupować od nich ich produkty, napędzając w ten sposób ich gospodarkę i przyczyniając się do stworzenia słynnego powojennego niemieckiego cudu gospodarczego i dzisiejszej potęgi ekonomicznej Niemiec. W efekcie w pierwszych latach powojennych gospodarka Niemiec rosła w tempie 10 proc. rocznie, podczas gdy polska w latach 90. o ponad połowę wolniej.

Hipokryzja USA

Powstaje pytanie: dlaczego Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi tak nas potraktowali w 1989 r.? Czy naprawdę nie lubili nas bardziej od Niemców z lat 40? Oczywiście, że nie. Prawda jest znacznie bardziej prozaiczna. W stosunkach międzynarodowych każde państwo kieruje się własnym interesem. Po 1945 r. silne gospodarczo Niemcy były potrzebne Amerykanom, by stanowić przeciwwagę dla wpływów Związku Radzieckiego w Europie. Po 1989 r. ZSRR już się nie liczył i USA nie potrzebowały mocnego gospodarczo sojusznika w Europie. Dlatego postanowili od nas wydusić każdego dolara długu zaciągniętego przez polskich komunistów, nawet, jeżeli moralne uzasadnienie domagania się tego zwrotu było wątpliwe. Co więcej, gdy tylko władze USA zorientowały się, że Sachs doradza nam, byśmy odmówili spłaty długów z czasów PRL, zaczęto interweniować u polskich władz, by „pozbyły się Sachsa zanim narobi szkód polskiej gospodarce”.

Dlaczego Amerykanie tak bardzo przestraszyli się tego, co Sachs powiedział w polskim parlamencie? Dlatego, że wiedzieli, iż możemy bez większego problemu odmówić spłaty długów po PRL i nic nie będą mogli zrobić. Sami postąpili podobnie. W pierwszej połowie XIX w. przedstawiciele stanu Missisipi poinformowali nabywców swoich obligacji – głównie Brytyjczyków – że ich nie spłacą w terminie. I nie spłacili ich do tej pory. Zadecydowało o tym referendum, które przeprowadzono w tym stanie w 1852 r. Obywatele Missisipi tak bardzo nie mieli ochoty oddawać pieniędzy zagranicznym wierzycielom, że nawet w 1875 r. wpisali do konstytucji stanu, że nie będą zwracać pieniędzy pożyczonych w latach 30. XIX w. Prezydent USA John Tyler (pełnił tę funkcję w latach 1841-1845) oświadczył, iż nie zamierza naciskać na władze Missisipi, ani płacić ich zobowiązań z pieniędzy federalnych. Ostatnią nieskuteczną próbę wyegzekwowania tych długów podjęto w 1993 r., a więc mniej więcej wtedy, gdy prezydent USA George Bush senior przekazywał polskim władzom, że oczekuje, iż Polacy spłacą w pełni długi z czasów PRL.

Kwestię konsekwencji odmowy spłaty długów przez państwa analizowali Eduardo Borensztein i Ugo Panizza w wydanej w 2009 r. pod egidą Międzynarodowego Funduszu Walutowego pracy zatytułowanej „The Costs of Sovereign Default” (Koszty suwerennej niewypłacalności). Autorzy piszą w niej, że bardzo trudno jest wyegzekwować dług zaciągnięty przez państwo, a to dlatego, że państwa mają immunitet, tzn. państwo, jego organy i własności nie podlegają jurysdykcji obcego państwa. Nawet, gdyby taki wyrok zapadł, to nie ma jak go wyegzekwować. Można próbować zajmować na przykład statki należące do tego państwa, ale jest to mało praktyczne i nieskuteczne. I nikt tak nie postępuje.

Cena przyjaźni

Dlaczego więc większość państw, mimo wszystko, spłaca swoje długi? Otóż powszechne przekonanie jest takie, iż dlatego, że politycy obawiają się utraty wiarygodności w oczach międzynarodowych partnerów. Boja się, że nikt nie będzie chciał z państwem, które nie spłaca długów, podpisywać jakichkolwiek umów, inwestować w nim, czy udzielać kolejnych pożyczek. Autorzy powyższej pracy postanowili sprawdzić, czy taka groźba jest realna. Z ich analizy wynika, iż po odmowie spłaty długów koszt zaciągania nowych pożyczek rośnie przeciętnie o 4 punkty procentowe, ale tylko na krótko, od 3 do 5 lat, po czym koszty pożyczania pieniędzy wracają do starych poziomów.

Spadają także obroty handlowe, ale znów efekt ten znika bardzo szybko, po 2-3 latach. W roku ogłoszenia odmowy spłaty długu wzrost gospodarczy jest niższy o 2,5 proc., ale w kolejnych latach nie widać różnicy. Autorzy wnioskują, że może to także wynikać z samego strachu przed konsekwencjami odmowy spłaty pożyczek, ponieważ niższe tempo wzrostu widać już w kwartale poprzedzającym deklarację. Z pracy Eduardo Borenszteina i Ugo Panizzy wynika więc, że same konsekwencje dla przeciętnego państwa, które odmawia spłaty długów, nie są duże i koszty z niego wynikające są wielokrotnie niższe, niż oszczędności na spłacie rat.

Co więcej, wiele wskazuje, że moglibyśmy prawie w ogóle uniknąć tych konsekwencji. A to dlatego, że w 1989 r. Polska była krajem, który wzbudzał olbrzymią sympatię na całym świecie w związku z pokojowym odsunięciem od rządów w naszym kraju komunistów, które zainicjowało przemiany w całym bloku wschodnim. Z drugiej strony, państwo było w naprawdę trudnej sytuacji gospodarczej (krążył wówczas dowcip, iż ludziom starcza do pierwszego tylko dlatego, że wypłatę dostają 28.). Gdybyśmy wówczas oświadczyli, zgodnie z radą profesora ekonomii z Harvardu Jeffreya Sachsa, iż nie możemy sobie pozwolić na spłatę zagranicznego zadłużenia bez istotnego pogorszenia i tak trudnej sytuacji gospodarczej kraju i standardu życia naszych obywateli, prawdopodobnie nikt nie odważyłby się protestować.

Szkoda, że ulegliśmy naciskom Amerykanów i daliśmy im pieniądze, które bardzo przydałyby się Polsce w latach 90., gdy jeszcze nie mieliśmy środków z Unii Europejskiej. W pierwszych latach transformacji zagraniczne inwestycje sięgały kilkunastu miliardów złotych rocznie. Gdybyśmy wówczas zainwestowali te 133 miliardy zł. w naszą gospodarkę, wiele wskazuje na to, że już osiągnęlibyśmy poziom życia bogatych krajów UE.

Aleksander Piński, Jakub Wozinski

Źródło: http://powiewswiezosci.neon24.pl/post/139690,haracz-od-polakow



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze