-Po kielo te prosięta? - pyta teść...
-Ano po dwie stówki...- odpowiada sprzedawca...
W miocie były różne prosiaki, były dorodne, wyżarte ...były i tzw "sietnioki", którym było widać żebra...
-Hę...- rzuca teść- cosik musicie łopuścić
-E no, takie prosieńcia panie? Dorodne...co tu chcecie targować? - odparł handlarz
Teść wydarł na cenie ile się dało i wybrał najbardziej dorodne...ale, że miał kupić indyki albo nioski (nie pamiętam), to poprosił kupca, aby przechował wybrane prosię zapakowane do worka...
Wracając, kupiec zaproponował, że pomoże i zaniesie im to prosię do auta (teść był obładowany indykami)...idąc za teściem i kolegą handlarz prosiętami strasznie się giął i sapał co chwila mrucząc pod nosem jakie to prosię ciężkie...
Teść bardzo ukontentowany, że worek tak ciężki z prosięciem i że się ten kupiec tak pod nim ugina dowcipkował niewybrednie z owego kupca. Gdy przyjechał do domu, okazało się, że z worka wyszedł prosiak "sietniok" z żebrami...
Winien jestem wyjaśnień, na czym to polega ta "sprzedaż bezpośrednia". Pokrótce polega na tym, że kupiec dociera do potencjalnego klienta z towarem, którego klient tak praktycznie nie potrzebuje. Kupiec musi użyć swojego czaru, uroku osobistego i swoistej psychologii, aby klient poczuł, że potrzebuje "na gwałt" tego, co mu kupiec proponuje.
Kiedyś zadzwoniła do mnie pani z bardzo słodziutkim głosem i poprosiła, aby zgodził się na prezentację...oczywiście jak zapewniła niezobowiązująca do niczego. Zgodziłem się lekkomyślnie...warunkiem było, abym miał koło siebie moją First Lady. Przyjechała blond wyfiokowana, malowana lala na szpilkach i zaproponowała nam baterię...nie, nie Patriotów, ale baterię ściereczek Raypath (dla niewtajemniczonych kliknij) ...no i się zaczęło, wszystko nam wyheblowała tymi ściereczkami. Przyszła na prezentację moja babcia...spodobała jej się jedna, większa ściereczka.
- Po kielo ta ściereczka...? - zapytała babcia, a blond lala poczerwieniała ze złości...
- Płaci się za komplet...- wycedziła przez białe ząbki Lala (pewnie wyczyszczone raypathem)...
Komplet kosztował coś około 1500 złotych...ale o cenie razem z babcią dowiedzieliśmy się dopiero pod koniec prezentacji. Oczywiście jako że niezobowiązująca była ta prezentacja to podziękowaliśmy malowanej Lali za nią. Pani Barbi wkurwiona na maksa (co było odczuwalne) rzucała ściereczkami z powrotem do pudełka...poprosiła tylko ze ściśniętymi usteczkami koloru czerwień mexikana o 10 nazwisk naszych znajomych.
Oczywiście sprzedaż bezpośrednia to też inne produkty...amweye, thermomixy, czy samoodkurzające odkurzacze, których jak chłop babie nie kupi, to jest zwykłym talibem znęcającym się nad swoją ślubną...nooo...
Alem się kuźwa rozpisał, a miało być o Patryjotach...
No więc pan Donald Trump przyjechał do Polski i przypomniał nam naszą historię...tak jakbyśmy jej nie znali. Widocznie lubimy jak jakiś komiwojażer, czy handlarz bezpośredni zakadzi nam jacy to jesteśmy zajebiści i jaką mamy piękną First Lady...i co tak naprawdę do poprawnego funkcjonowania potrzebujemy...
O nieskuteczności systemu Patriot w konfrontacji w rosyjskimi Iskanderami wkleiłem pod linkiem (kliknij)...ale wkleję jeszcze raz komentarz blogera Fischera...bo to widzę trzeba powtarzać jak mantrę...
"System Patriot oferowany Polsce będzie posiadał pociski o maksymalnym zasięgu 160 km, i osiągających prędkość do 5 Macha, co jest niewystarczające by dogonić standardowy pocisk Iskandera, który rozwija prędkość 8 Macha. O przechwyceniu pocisków Iskander , manewrujących i latających na niskich pułapach to NATO-wcy mogą zapomnieć. Każdy pocisk Iskander wystrzelony np. do Warszawy dojdzie celu, nawet gdyby trafił w okno zasięgu baterii Patriot 160 km, to jest to za mały dystans by dogonić rosyjską rakietę. Zresztą prawdopodobnie zostanie wykryty wcześniej na tym dystansie przez rosyjski system obrony powietrznej S-400 i zniszczony. Zasięg radarowego systemu S-400 zainstalowanego w Kalingradzie to 400 km, łatwo więc zapewni osłonę swoim rakieta przed pociskami Patriot w pierwszej fazie lotu. System Patriot jest tez nie skuteczny wobec rosyjskiego lotnictwa nie wykryje ani nowoczesnych myśliwców typu stelth, ani starodawnych bombowców szturmowych wyposażonych w system Jibiny. Nie przechwyci też strategicznych rakiet balistycznych dalekiego zasięgu. To mrzonka generałów i kolejny bez sensowny wydatek na rzecz polskiej mafii zbrojeniowej."
Teraz pytanie zasadnicze...kiedy już opadnie pył po wizycie Trumpa i kiedy już Polacy ochłoną po tym hamerykańskim chocholim tańcu, to powinni zapytać rządzących :
- Po kielo żeście kupili te Patryjoty?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze