niedziela, 15 maja 2016

Uczniowie Herostratesa

z bloga Izabeli Brodackiej Falzmann...Pewna parafia na Śląsku zdecydowała się pozbyć starych, pięknie haftowanych, lecz mocno zniszczonych ornatów. Przeznaczono je do spalenia. Znajoma  ocaliła je z ogniska rozpalonego na podwórzu plebanii i przywiozła do Warszawy. Ma zamiar oprawić uratowane fragmenty tkanin w ramy tylko po to żeby zachować je dla potomnych. Nie było tu żadnej afery ani złej woli. Tylko zwykły brak szacunku dla tajemnicy czasu zaklętego w przedmiotach. Tajemnicy, której znaczenie tak dobrze rozumie proboszcz z góralskiego kościółka w Dębnie.


Kilka lat temu w Niemczech zmarła pewna starsza pani. Rodzina wyrzuciła jej rzeczy na śmietnik. W tym trzymany pod łóżkiem krzyż. Zainteresował się nim lekarz zmarłej. Okazało się, że to bezcenny krzyż lotaryński z kolekcji Karoliny Lanckorońskiej. Prawdopodobnie ukradziony przez niemieckich żołnierzy w czasie II Wojny Światowej. Krzyż został zwrócony Polsce, a rodzina zmarłej pluje sobie w brodę. Samo, przysługujące im z mocy prawa, znaleźne stanowiłoby dla nich majątek. Nie tylko nie rozpoznali w brudnym zniszczonym krzyżu bezcennego dzieła sztuki lecz nawet nie odkryli szlachetnych kamieni, którymi był wysadzany.  Jest to przestroga dla współczesnych hunwejbinów. Majątek może wam przejść koło nosa.
W przypadku wyrzucenia krzyża lotaryńskiego mieliśmy do czynienia ze zwykłą głupotą, której teraz sami  głupcy żałują.  W przypadku ornatów zapewne też. Jakaś porządnicka gospodyni nie mogła znieść na plebani starych bezużytecznych jej zdaniem szmat  i dlatego zdecydowała się je spalić. Nie widziała dla nich zastosowania, ale podobno potem dzielnie pomagała znajomej w ratowaniu ich resztek.  To moim zdaniem postawa wzorcowa. Nie znam się na czymś, ale przyjmuję argumenty tych którzy się znają. Ja na przykład  nie znam się zupełnie na futbolu  i zupełnie się nim nie interesuję, ale nie przyszłoby mi do głowy żądać likwidacji stadionów i z szacunkiem odnoszę się do tej mało zrozumiałej dla mnie pasji.
Dodam, że wyjątkowo oburzyło mnie wyprzedawanie kolekcji pucharów Legii po około 10 złotych za sztukę.  Sama nie chciałabym mieć takiego pucharu i rozumiem, że pojedynczy puchar nie posiada szczególnej wartości, ale kolekcja tych pucharów miała moim zdaniem ogromną wartość historyczną i ich rozproszenie był to wielki błąd.
Niszczenie istniejącej i  dobrze funkcjonującej struktury  nie zawsze  wynika tylko z głupoty albo prostackich resentymentów.  Najczęściej nakłada się na to gra brudnych interesów.
Kilka miesięcy temu pisałam o szpitaliku dla dzieci z chorobami płuc w Otwocku. Szpitalik ten położony jest na zalesionej działce w idealnym dla chorych na płuca klimacie a przede wszystkim posiada wszelkie urządzenia umożliwiające izolowanie pacjentów w przypadku epidemii. Są to filtry i osobne wejścia z podwórza do każdej izolatki.  Poprzedni plan zamachu na ten jedyny w województwie tak dobrze zorganizowany  szpital zakładał przeniesienie placówki na Niekłańską w Warszawie. Byłoby  to posuniecie zupełnie bezsensowne gdyż szpital dziecięcy na Niekłańskiej nie radzi sobie nawet z nawracającymi epidemiami rotawirusa. Po prostu nie ma możliwości skutecznej izolacji pacjentów. Tym bardziej nie nadaje się dla pacjentów z gruźlicą.
Przez kilka miesięcy był spokój i wydawało się, że szpital został uratowany. Okazuje się jednak że rodzimi hunwejbini przypuścili ponowny atak. Przede wszystkim dwie działki należące do  terenu szpitala zostały już sprzedane . Jak na razie nie udało mi się ustalić komu ale to z całą pewnością wyjdzie na jaw i będzie wstyd.  Poza tym ustaliłam, że  dyrektor szpitala dostał pieniądze na zbudowanie pawilonu dla dzieci na terenie szpitala gruźliczego dla dorosłych i sporządzono już projekt tego pawilonu. To  jest już skandal. W projekcie przewidziano zorganizowanie w tym samym pawilonie poradni dla dorosłych gruźlików. Osoby ciężko chore, często prątkujące będą miały kontakt z małymi dziećmi.
Istnieje jeszcze jeden bardzo ważny, powiedziałabym strategiczny aspekt tej sprawy. Szpitalik dziecięcy w Otwocku doskonale nadaje się na oddział zamknięty w przypadku epidemii i konieczności zorganizowania kwarantanny dla pacjentów zakażonych groźną infekcją, nadaje się również na szpital polowy.
To nie pierwszy przypadek gdy w Polsce niefrasobliwie ( czy celowo)  likwiduje się instytucje o znaczeniu strategicznym.  Jak wiadomo Ministerstwo Obrony Narodowej zlikwidowało łącza satelitarne, na których w przypadku wojny miałby opierać się system obrony powietrznej kraju. System korzysta  obecnie z dwóch sieci stacjonarnych wykorzystujących ten sam światłowód. W obecnej sytuacji międzynarodowej aż trudno uwierzyć w taki bezmiar głupoty.
Powiem więcej- czuje się całkowicie zwolniona z zastanawiania się nad tym dlaczego ktoś podejmuje głupie, skandaliczne czy wręcz zbrodnicze decyzje. Czy kieruje nim pospolita żądza zysku , czy został wprowadzony w błąd. czy miał pod górkę do szkoły. Nie interesuje mnie dlaczego Gomułka nienawidził koni i usiłował doprowadzić za wszelką cenę do ich wyrżnięcia w Polsce.  Jedni twierdzą, że był pospolitym idiotą, inni, ze miał kompleksy parweniusza i walka z końmi była dla niego formą walki klasowej jeszcze  inni, że ktoś wprowadził go w błąd.
Podobnie nie interesuje mnie i nie muszę wiedzieć czym kierują się zainteresowani likwidacją szpitala dziecięcego w Otwocku. Wystarczy, że decyzja zostanie cofnięta. Nie będę się zastanawiać czy w Ministerstwie  Obrony Narodowej działali idioci czy zdrajcy. Oby tylko udało się zlikwidować skutki ich działalności a ich odsunąć od strategicznych decyzji. Nie muszę również wiedzieć jakie lobby sprawiło, że sejm zajmował się ostatnio niekorzystną dla wyścigów zmianą ustawy o funkcjonowaniu klubu wyścigów konnych i jakie poszły za tym pieniądze.  Ważne jest dla mnie żeby wyścigi zostały uratowane.
Ludzie prymitywni głupi, zachłanni nie potrafią nic stworzyć. Potrafią tylko niszczyć. Nie mogą nawet liczyć na to, że jak Herostrates   przejdą do historii. Jest ich zbyt wielu.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze