niedziela, 24 maja 2015

W plemiennym kręgu...czyli wybory Króla Wioski...(2)

Wielki czarownik Bwana Donku został wydelegowany do Unii Plemiennej, gdzie było wielkie zapotrzebowanie na czarowników.
Bwana Donku był najpotężniejszym czarownikiem w okolicy, więc czarownica Andżela chciała go mieć przy sobie. Złośliwe murzyny z Zielonej Wioski szemrały, że czarownica Andżela niechybnie uchroniła Bwana Donku przed śmiercią Bunga Bunga, a jest to śmierć straszliwa, o której nie godzi się nawet pisać...

Mieszkańcy Zielonej Wioski już dawno zapomnieli o czarowniku Bwana Donku, bo starszyzna wioski wymyślała co lepsze atrakcje, aby odwrócić uwagę opinii plemiennej od rzeczy ważnych. Murzyńscy specjaliści od pijaru troili się i czworzyli, żeby w wiosce nie wybuchł bunt, bo to byłby niechybny koniec murzyńskiej demokracji...a przecież zbliżały się wybory na Króla Wioski, więc względny spokój musiał być...

Dotychczasowe obowiązki Króla w Zielonej Wiosce pełnił przez pięć lat król Bulu Komor, wódz ciemny, jak murzyńska tabaka w rogu i głupszy niż lewy sandał czarownika Bwana Donku....



Złośliwe murzyny szemrały, że to król Bulu Komor chciał sprzedać dżunglę za 65 miliardów szklanych paciorków i butelkę wody ognistej Plemieniu z Czosnkowych Wzgórz, co brutalnie ujawniły źródła Plemięleaks. Na tą okoliczność plemię Platfu Tusku uruchomiło tamtamy, żeby zagłuszyć przed wyborami na Króla Wioski tę wyjątkowo śmierdzącą aferę. 

Król Bulu Komor pochodził z plemienia Platfu Tusku, o czym oczywiście często zapominał, a teraz im bliżej wyborów króla wioski, tym dziwnie większej dostawał alergii na myśl, że mieszkańcy mogliby go uznać, za plemiennego współbrata czarownika Bwana Donku.

Plemię Kaczu Pisu na kandydata wystawiło ślicznego, młodego wojownika...o oczkach piwnych “okocim” spojrzeniu.
Dudu Czaka, bo tak nazywa się kandydat pochodzacy z plemienia Kaczu Pisu, miał za zadanie uczynić, aby mieszkańcy wioski znów śnili plemienny sen o potędze. Oczywiście złośliwe murzyny znów poczęły szemrać, że Dudu Czaka, a w zasadzie jego żona jest spokrewniona z plemionami zamieszkującymi Czosnkowe Wzgórza, ale zupełnie bezpodstawnie, bo i żona króla Bulu Komor też ma takie pochodzenie...więc siły są wyrównane...

Zbliżała się Murzyńska Debata, czyli spotkanie dwóch kandydatów na udeptanej ziemi...oczywiście według obydwu plemion jedyną słuszną udeptaną ziemią była lepianka Czarownicy Monify. Lepianka była specyficzna, bo wielka i czuć było w niej charakterystyczny zapach krowiego łajna z lekką nutą czosnku, którym były obklejone ściany dla lepszej akustyki. Lepianka mogła pomieścić cała wioskę, więc dlatego była jedyna. Zastrzeżenia według złośliwych murzynów były tylko do samej osoby Czarownicy Monify.

O Murzyńskiej Debacie mówiło się w wiosce od tygodnia, rozpalała czerepy mieszkańców do czerwoności, choć złośliwe murzyny twierdziły, że nic nowego z debaty nie wyniknie, że w zasadzie jest to tylko murzyńska propaganda podlana czosnkowym sosem.

Nadszedł wreszcie ten dzień...do lepianki Czarownicy Monify poczęły nadciagać tłumy...dwóch kandydatów weszło tylnym, osobnym wejściem. Z prawej strony było słychać gromkie okrzyki “Dudu Czaka...Dudu Czaka” ...z lewej sympatycy wodza wznosili hasła “Bulu, Bulu, Bulu”...

Odwrócono klepsydrę i zaległa cisza...padły pierwsze pytania...Dudu Czaka zadał pytanie odnośnie współplemieńców, którym król Bulu załatwił, że będą zapierdzielać przy wyrębie trzciny cukrowej do sześćdziesiątego siódmego roku życia. Na to król Bulu Komor odrzekł, że Dudu Czaka chyba nie wie o czym mówi, że Trybunał Plemienny nie pozwala na cofnięcie skrócenia czasu przy wyrębie trzciny cukrowej, poza tym mieszkańcy wioski chcą pracować żeby mieć więcej szklanych paciorków... wręcz pragną pracować do śmierci, a nawet o jeden dzień dłużej...
Drugie pytanie dotyczyło zamówień publicznych na dzidy dla wojowników plemiennych...Dudu Czaka zarzucił dotychczasowemu królowi, że zamówił dzidy w wiosce sąsiedniej, a przecież rodzima wioska produkuje najlepsze dzidy na świecie, co prawda krótsze, ale bardziej skuteczne.
Atmosfera gęstniała z minuty na minutę... król Bulu Komor niejako zagnany do narożnika zarzucił Dudu Czace, że jest pod silnym urokiem najpotężniejszego szamana w Plemieniu Kaczu Pisu, czyli Szamana Kaczu Jara i nie jest to li tylko urok osobisty...
Dudu Czaka nie był dłużny, wydobył zza pleców proporzec Plemienia Platfu Tusku i wbił go przed osłupiałym królem Bulu Komorem twierdząc, że Król pochodzi z tego jakże parszywego plemienia, które przez 8 lat wykradało szklane paciorki społeczności plemiennej.
Tego było za wiele, król Bulu dostał silnej alergii i padł jak długi...nie pomógł nawet urok Czarownicy Monify...króla Bulu wynieśli nogami do przodu.

Mieszkańcy Zielonej Wioski długoby jeszcze wspominali Murzyńską Debatę, lecz zbliżała się nieubłagalnie tzw Cisza Wyborcza, która jasno określała, że prze 45 odwróceń klepsydry nie wolno nawet pomyśleć o kandydacie, gdyż każdy przyłapany na tej wyjątkowo perfidnej myślozbrodni mógł w świetle obowiązującego prawa zostać zjedzonym przez współplemieńców.

Niestety natura nie znosi próżni i Starszyźnie Wioski mocno dała się we znaki, doprowadzając ją do szewskiej pasji. Co jakiś czas głucha cisza wyborcza w dżungli była przerywana głośnym krzykiem papug kakadu...”komorrr, komorrr, komorrr”...wtórowały im małpy głośnym wrzaskiem...”du du du a a a a !!!”...a aligatory w pobliskiej rzece zanurzały się i wypływały puszczając nosem bańki ...”bul, bul,bul”...

Starszyzna z niecierpliwością, z bulem i nadzieją czekała na czterdzieste piąte odwrócenie klepsydry...

...wszystkie postacie i wydarzenia są czysto przypadkowe...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze