środa, 2 listopada 2016

Lichwiarze u bram...

Z bloga posła Janusza Sanockiego...PIS prowadzi politykę uległości wobec UE, czasem robiąc tylko grymasy niezadowolenia na Komisję Wenecką, na euro komisarzy. To tylko gesty. Przez ćwierć wieku wolnej Polski trwoniliśmy suwerenność i nie widać, żeby ta sytuacja się zmieniła...


Lichwiarze u bram III RP
Polska szlachta – u schyłku jej historycznej roli – zajmowała się głównie trwonieniem dóbr zgromadzonych przez swoich przodków.
Jaśnie Panicz, który „musiał żyć na odpowiednim poziomie” nie przyjmował nawet do wiadomości, że wydawać można co najwyżej tyle ile się ma dochodu i żeby zapłacić za bale, stroje i wojaże pożyczał od lichwiarzy pieniądze.

Skutkowało to - ma się rozumieć -wyprzedażą polskich majątków, zwłaszcza w XIX wieku, kiedy po zniesieniu pańszczyzny, nie można już było w nieskończoność eksploatować ledwie zipiącego w nędzy chłopa.

Proces depolonizacji i zanikania polskiego stanu posiadania – przyspieszany przez nieszczęsne powstania – postępował w zasadzie we wszystkich zaborach.

Znalazł on swoje odbicie w literaturze i postulatem pozytywistów odrzucających romantyczne mrzonki i nawołujących do trzeźwej pracy u podstaw, była właśnie obrona polskiego stanu posiadania, a nawet polska ekspansja gospodarcza.
Największe sukcesy osiągnęli na tym polu Polacy z zaboru pruskiego pewnie dlatego, że musieli od Niemców nauczyć się porządku, praworządności i tzw. cnót kupieckich –solidności, planowania, rzetelności.

Ale kiedy już się nauczyli poszło nam Wielkopolsce tak dobrze, że do dziś ta dzielnica jest symbolem porządku i oszczędności.
Gdyby cała Polska wzięła z Poznaniaków przykład - pewnie byśmy dziś inaczej wyglądali - przynajmniej gospodarczo.

Niestety po odzyskaniu niepodległości na stolicę Polski nie został wybrany Poznań, ale położona na zrusyfikowanym Mazowszu Warszawa – miasto urzędników i różnej maści inteligentów.

Stąd pewnie i Polska przedwojenna i III Rzeczpospolita nadmiarem gospodarności nie grzeszą. Przed 1939 sanacyjna elita przepiła w Adrii niejedną fabryczkę, która potem, we Wrześniu bardzo by się nam Polakom przydała.
A co z „elytą” obecną?
Ano może nie pije tak jak Wieniawa, ale za to w rozpasaniu i niegospodarności może być swego rodzaju „antywzorem”.

Polska od 27 lat ma budżet z deficytem i to znacznym.

Rok w rok rządowi brakuje do zamknięcia wydatków jakieś 15-20% i żeby wszystko „wyszło na zero” musi pożyczać od różnych lichwiarzy, tak jak kiedyś polski Jaśnie Pan rujnując przyszłość swojego majątku i dóbr ogólnonarodowych - pożyczał od Żydów.

Czy rządzi lewica, czy prawica polskie państwo nie jest w stanie zrównoważyć swoich wydatków z dochodami. I tak jest już od ponad ćwierć wieku.
Właśnie rząd „Dobrej Zmiany” z panią premier Szydło przedstawił projekt budżetu na rok 2017 i - pomimo tego, że dochody państwa wzrosły - znów w kasie brakuje prawie 60 mld zł.

Znów trzeba będzie pożyczyć i na ten niedomknięty budżet, i na zwrot pożyczek, które zaciągnęli poprzednicy,.
Do czego prowadzi polityka ciągłego zadłużania państwa nie trzeba nikomu tłumaczyć.

Jest to dokładana analogia do lekkomyślności szlachty, która traciła majątki zastawiając je u lichwiarzy. Polska też się zastawia.
A zagraniczni lichwiarze z radością pożyczek udzielają, zwłaszcza że pieniądze dzisiaj – w odróżnieniu od tych z XIX wieku, które miały pokrycie w złocie – to po prostu drukowane papierki i to drukowane albo nad Potomakiem, albo we Frankfurcie.

W ten sposób wszystkie polskie rządy od 27 lat - tak samo rok, po roku zgadzając się na budżetowy deficyt wyprzedają suwerenność państwa.

Jedne ekipy polityczne – jak Platforma czy Unia Podłości – robiły to otwarcie, a inne jak obecna Dobra Zmiana, jednocześnie gromko wielbią „Żołnierzy Wyklętych” i pomstują na okres PRL.

Jednak rzeczywistości nie zasłonią gromkie pohukiwania.
Zadłużona po uszy Polska, która wyprzedała swój przemysł i banki, MUSI prowadzić politykę uległości i wobec Stanów Zjednoczonych i wobec Unii.
I taką politykę uległości w istocie prowadzi, czasem tylko robiąc grymasy niezadowolenia a to na Komisję Wenecką, a to na euro komisarzy.

Ale to tylko gesty mające osłonić smutną rzeczywistość. Przez ćwierć wieku wolnej Polski trwoniliśmy naszą suwerenność i jakoś nie widać, żeby ta sytuacja się zmieniła.

I – w odróżnieniu od 1939 roku - nikt dziś nie przyjdzie podpalać nam domu.

Przyjdą go zlicytować. Już zresztą to czynią krok po kroku.



Janusz Sanocki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze