czwartek, 18 stycznia 2018

Klasztor...(9)

Odkąd klasztorny doktor światowej sławy walnął za sobą z łoskotem bramą klasztorną, zdrowie braci klasztornej wyraźnie się polepszyło. Co prawda lica Braciszków lekko porumieniały, lecz duchowa choroba dawała się dalej we znaki. A wszystko przez zupełnie nieznany dalszy los Klasztoru, który niepewny codziennie się ważył...Nastał jednak ten dzień , kiedy jutrzenka nad Klasztorem mocniej zaświeciła. Ojciec Markus, znowu w worze pokutnym, przepasany sznurem sporządzonym z liści czosnkowych wkleił do klasztorne gabloty ogłoszenie, że jakoby na powrót klucze Klasztoru Ojcu Czarnemu Bentleyowi przekazuje...



I to już całkiem, ale to całkiem na poważnie, a on sam jak stwierdził, lewitować już nie zamierza, a i klasztorne gabloty mijał będzie z daleka i zajmie się bardziej potrzebnymi zajęciami jak rąbanie drew do klasztornego kominka.
Radość nastała na tą okoliczność, że Klasztor znów stał się Opactwem Czarnobentleyowskim. Sam Opat elekt natychmiast kazał wszystkie sztuczne kwiaty z gablot klasztornych wyrzucić w ogień...a, nie wróć....do żółtych worków spakować, aby Matki Ziemi okrutnie nie ranić, a i do smogu światowego się absolutnie nie przyczyniać. Od teraz i na wieki kwiaty miały być prawdziwe, autentyczne i najprawdziwsze z prawdziwych.

Jeśli o kwiatach wspominać, to jakże by o kwiecie klasztornym płci przeciwnej nie napomknąć. Trzy Siostrzyczki w Klasztorze się jeno ostały i twardo stąpając po zimnej, klasztornej posadzce, pomimo wichrów czasu ani myślały opuszczać klasztornych murów.

Co prawda Siostra Eligia, oraz Siostra Izabela śluby milczenia lekkomyślnie złożyły, lecz Siostra Joanna od Aniołów Serafinów skutecznie za obydwie nadrabiała. Co złośliwsi Braciszkowie spekulowali, że Siostra Joanna od Serafinów pretenduje na miejsce Mateczki Najprzewielebniejszej Sankte Kategorii de Circostance, a jeszcze złośliwsi sugerowali, że posiada klucz do gabloty, gdzie zdeponowany był pejcz obosieczny Najprzewielebniejszej Mateczki, którym to plecy i gołe pośladki heretyków były z pasją smagane.

Skoro już jesteśmy przy pośladkach, to nowe standardy w Klasztorze nastały. A to za sprawą Siostry Joanny od Serafinów, którą to nawet by wartało przez szacunek wielki Mateczką Joanną od Serafinów od teraz zwać, a która zabroniła, aby miejsca, gdzie plecy nazwę swą szlachetną tracą dupą nazywać dosadnie. 
Kary okrutne na tą okoliczność przewidziane zostały, przy których smaganie pejczem gołych pośladków niewinnym klapsem by się zdać mogły.

Porządki wielkie także w klasztornej kuchni nastały, a i klasztorne refectorium, zostało odnowione i ekologicznym wapnem wybielone, coby gadzinę wszelaką precz przepędzić. Zielska wszelakie, niewiadomego kwaterunku zweryfikowane zostały. Dostawy czosnku, które przez dziwnego kupca z haczykowatym nosem codziennie rano przed furtą klasztorną były podrzucane, zostały wstrzymane, a w kuchni klasztornej był zakaz bezwzględny jego używania. Tymianek i podbiał, oraz ziele skrzypu od teraz miały być stosowane, aby walory roślin tubylczych mocno podkreślić.

Sielanka trwała i trwała...aż do czasu, kiedy niepokojące odgłosy z drewutni Ojca Markusa większości Braciszkom słyszeć się zdało. Przez dziurę po sęku zajrzeć nie omieszkali...i na tą chwilę blady strach ze zgrozą padł na Braciszków widząc Ojca Markusa, jak siekierą 95 tez Lutra do odrzwi drewutni z impetem przybijał...CDN  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze