Z pamięci i własnemi słowy, więc nie spodziewaj się Drogi Czytelniku miodopłynnej narracji jak u Mistrza, ale postaram się.
Najpierw nasz nowy przyjaciel czyli Jonny Daniels. Starsi pamiętają być może uroczo kretyńskie reklamy: „- Mamo! Mam nowego przyjaciela! – A co z Ludwikiem? [„Ludwiku”, do rondla!] – Ależ mamo, to Sunlicht!”.
My też mamy nowego przyjaciela, który w dodatku z miejsca strasznie nam się rozbisurmanił i rozdokazywał – śmieszy, tumani, przestrasza, cenzuruje, kto może istnieć w polskiej polityce, a kto za swój anti-Semitismus (choćby i bezobjawowy) musi zostać wyrzucony precz w ciemności zewnętrzne (gdzie „fletus et stridor dentium” czyli płacz i zgrzytanie zebów, niczym w dzisiejszej totalnej opozycji odrąbanej jakże brutalnie od koryta, przepędzonej z żerowisk a nawet – horribile dictum – pozbawionej monopolu na nowoczesność, postęp i europejskość, słowem – no jak żyć [czy w wersji prezydenta Słupska: jak rzyć?]).
Ale cóż, jaka Sanacja taki Nikodem Dyzma – ten oryginalny był arywistą znikąd („– Panie, gdzież się pan uczył tańczyć? – W Łyskowie, powiat hrubieszowski! – Na Hrubieszów to pan może jesteś dobry. Ale tu jest Warszawa! Paryż Północy! Poszukaj pan sobie innej roboty. Idzie zima. Idź pan do śniegu”). A nasz nowy, żydowski Sunlicht, choć wyjątkowy prostak i ordynus (co bije w oczy od pierwszych jego komentarzy w mediach) o niewymuszonym wdzięku żelbetonowego kloca, mimo, że formalnie znikąd (formuła ”dumy Żyd polskiego pochodzenia” specyjalnie wiele nie wyjaśnia, bo gdyby nie gościnność i tolerancja Polaków granicząca z naiwnością, to Żydzi wiele wieków temu zginęliby z terenów Europy, więc poniekąd wszyscy oni są „polskiego pochodzenia”, za co właśnie nam odpłacają wg swoich plemiennych zasad) to jednak skądś, bo i starszy sierżant sztabowy izraelskiej armii i oddelegowany do przyszłej Judeopolonii [słowo ostatnio zakazane w komentarzach portalu wPolityce.pl] by zastąpić zestarzałego już „przyjaciela Polaków” czyli Szewacha Weissa. Ten ostatni był z tych „przyjaciół”, co to groźniejsi są od zadeklarowanych wrogów (głosił m.in. nowatorską teorię nieustającego holokaustu w postępie geometrycznym – zabici przez Niemców, ups, tzn. przez ‘nazistów’ to jedna, ale gdyby żyli, to mieliby dzieci, ich dzieci też miałyby dzieci i tym sposobem im dalej od wojny, tym liczba ofiar rośnie jak tocząca się kula śniegowa i to szybciej niż liczba ZboWiD-owców pod koniec PRL-u; wg Szewacha Polska powinna zadośćuczynić roszczeniom-uroszczeniom zawodowych holokaustników, ale spokojnie, w przystępnych ratach no i w pierwszej kolejności tym, którzy zadeklarują, iż zainwestują te pieniądze w Polin, zaś upokarzaniem Polski na arenie międzynarodowej zajmować się będzie w tym czasie kto inny). Jako że naiwność i safandulstwo Polaków graniczy chyba tylko z upośledzeniem umysłowym, więc w pierwszej chwili ucieszyłem się, że starego złotoustego „przyjaciela” zastąpi teraz nieokrzesany prostak znikąd, którego prostactwo razić będzie jak „zgrzyt żelaza po szkle”, ale gdzie tam. Ledwo się pojawił, a z miejsca zachwycił wszystkich „od Michnika do Rydzyka”, a wzajemnym nasładzaniom i obcmokiwaniom nie widać końca.
„[Ten Dyzma] to tęga głowa. – apodyktycznie dodał Ulanicki-. No i nasz człowiek”, a już szczególnie od zorganizowanej przez niego kolacji szabasowej (żeby nie powiedzieć szabasowo-rządowo-rekonstrukcyjnej), która może nas wszystkich bardzo drogo kosztować, a to z tego powodu, że jak widać po nowym składzie rządu, Naczelnik Państwa cofa się na całej linii i w dodatku nie „na z góry upatrzone pozycje”, ale pod żydowski parasol, który obiecał nad nim rozpostrzeć nasz nowy przyjaciel.
Cenę wywoławczą tego parasola znamy od dawna – w okolicach 220 mrd PLN (por. prognozowane dochody podatkowe Polski na rok 2018: 331.7 mrd PLN) i jeśli miałoby się okazać, że „dobra zmiana” zakończy się w żydowskich objęciach, to lepiej, żeby jej wogóle nie było.
Dlatego przyjęta w grudniu 2017 ustawa senatu USA jest dla nas potencjalnie ŚMIERTELNIE niebezpieczna. Jej dalsze losy zależą m.in. od aktywności polskiego rządu oraz Polonii Amerykańskiej. W tym kontekscie programowo całkowicie bierna postawa rządu „dobrej zmiany”, połączona wręcz z zatajaniem całej sprawy przed Polakami przywołuje obawy najgorsze z możliwych.
Jak pisze Wojciech Sumliński:
„Senat amerykański przyjął ustawę, w myśl której jeżeli gdziekolwiek zmarły Żyd nie pozostawił spadkobiercy, to majątki te powinny stanowić własność instytucji zajmujących się informowaniem nt. Holokaustu. Chodzi o niebagatelną kwotę 65 mld dolarów. Kraje, które nie będą realizować tych roszczeń żydowskich, będą podlegać naciskom, a może i sankcjom amerykańskim. Sprawa jest newralgiczna, kluczowa. Zdumiewające, że rząd polski w ogóle nie odnosi się do tych informacji, do faktów!”
Co się tyczy Polonii Amerykańskiej, pan Michalkiewicz przypomina, że kiedy pod koniec lat 90-tych żydowskie organizacje w USA próbowały storpedować przyjęcie Polski do NATO (1999), to poprzedni prezes KPA, Edward Moskal, zebrał łącznie 9 mln podpisów pod stosowną petycją do Kongresu USA, co prawdopodobnie przesądziło sprawę. W odpowiedzi polskojęzyczny MSZ pod przewodnictwem polakożercy, prof. Geremka i jego następców zorganizował metodyczną nagonkę na Moskala o jego rzekomy antysemityzm, co spowodowało, że prezes KPA przestał w końcu być zapraszany na jakiekolwiek spotkania, co było wcześniej nie do pomyślenia. Jednocześnie kontynuowano wcześniejsze działania komunistów, mające na celu rozbicie i neutralizację Amerykańskiej Polonii (w myśl trybalistycznej zasady „po co nam Polonia, skoro mamy własną Diasporę” – Zdradek Sikorski postulował nawet zmianę nazwy ‘Polonia’ na ‘Diaspora’ - to tak jak w Ministerstwie Finansowania Żydowskich Cmentarzy min. Glińskiego – po co nam Muzeum Historii Polski czy nie daj Boże Muzeum Kresów, skoro mamy MHŻP Polin, a w planach Muzeum Chasydów – jak widać Umiłowani Przywódcy dobrze wiedzą, z której strony maca krwią niewiniątek nasączana).
MSZ pod kierownictwem gieremkowskiego zaciągu planowe niszczenie Polonii rozciągnął również na kontynent południowoamerykański, prowadząc bezpardonową wojnę z USOPAŁ-em i Janem Kobylańskim w szczególności. Sam pamiętam decyzję Zdradka Sikorskiego, zabraniającą przedstawicielom polskiej dyplomacji jakichkolwiek kontaktów z Kobylańskim i jego organizacją.
W tym kontekście jakakolwiek „dobra zmiana” powinna rozpocząc się od wymiecenia geremkowskiego zaciagu żelazną miotłą do gołej ziemi (por. były ambasador Ryszard Schnepf o charakterystycznym wyrazie twarzy wiecznie prześladowanego Semity, przeczuwając swoje odwołanie, jeszcze pełniąc swoją funkcję zdążył oskarżyć Polaków o anti-Semitismus). Tymczasem po ‘dekonstrukcji’ rządu i powołaniu Jacka Czaputowicza na szefa MSZ, muszę za Witoldem Gadowskim ugryźć się w język i przeprosić za wcześniejszą krytykę ospałego Witka Waszczykowskiego słowami Rusinki rozpaczającej nad grobem męża-pijaka i damskiego boksera: ” kakoj buł, takoj buł a teper ne ma!”, bo przynajmniej Waszczu nie był z antypolskiej stajni!
Podsumowując: jeśli „dobra zmiana” ma się zakończyć w żydowskich objęciach, to lepiej, żeby jej w ogóle nie było.
Źródło:
http://macgregor.neon24.pl/post/142061,final-dobrej-zmiany-w-zydowskich-objeciach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze