czwartek, 28 grudnia 2017

Zapomniany dowódca Powstania Wielkopolskiego...

Mieczysław Paluch stworzył zalążek wojsk powstańczych. Po przyjeździe Paderewskiego, sprawnie dowodził podczas pierwszych, kluczowych dni powstania. Pomimo spektakularnych zwycięstw, został odsunięty ze stanowiska przez polityków, którzy nie chcieli eskalacji konfliktu z Niemcami. Za swój bezkompromisowy patriotyzm i ciężki charakter odsunięto go na boczny tor, zmarginalizowano i zapomniano...



Historia życia tego, nieznanego szerszej publiczności, oficera jest gotowym scenariuszem na film sensacyjny. Był to człowiek z wielką charyzmą, o fenomenalnym talencie organizatorskim. Choć trudny we współpracy i nieuznający autorytetów, był bardzo skuteczny w dowodzeniu i zarządzaniu ludźmi – pisze o nim Tomasz Szyszycki, autor książki Zapomniani zwycięzcy. Ten historyk-amator stara się przywrócić pamięć o pierwszym dowódcy Powstania Wielkopolskiego, którego rolę w tym bezprecedensowym zwycięstwie niemal całkowicie zmarginalizowano. Przez wiele lat postać Palucha była całkowicie zapomniana.

„Pan jest w gorącej wodzie kąpany”

Mieczysław Paluch urodził się w 1888 r. w Trzemżalu  (ówcześnie powiat mogileński). Był synem zamożnego chłopa. Uczęszczał do szkół średnich w Trzemesznie, Gnieźnie, Wągrowcu i Międzyrzeczu. Studiował ekonomię i handel w Berlinie. Studia ukończył w 1913 r. Zaraz potem został powołany do wojska niemieckiego i od 1914 r. walczył na froncie zachodnim, gdzie przeżył grozę straszliwej wojny w okopach. Został ranny w bitwie pod Verdun, po czym leczył się w Poznaniu. Od 1917 r. z przerwami, przebywał w okopach frontu zachodniego. Dosłużył się stopnia podporucznika. Jesienią 1918 r. zdezerterował z armii niemieckiej i ukrywał się w rodzinnych stronach. W listopadzie spotkał na ulicach Poznania swojego przyjaciela Bohdana Hulewicza, który rwał się do powstania przeciwko Niemcom. Nalegał, żeby Paluch został w Poznaniu: Nie możesz wyjechać. Tu będą się dziać wielkie rzeczy i nie może ciebie zabraknąć. Paluch uległ namowom przyjaciela. 

Wkrótce Hulewicz (na zdjęciu obok) przedstawił go Wojciechowi Korfantemu, wtedy członkowi Naczelnej Rady Ludowej. NRL była główną organizacją polityczną Polaków w zaborze pruskim, opanowaną przez endeków. Konflikt z Niemcami NRL chciała rozwiązać pokojowo, na konferencji w Wersalu. Podczas rozmowy Paluch przedstawił Korfantemu swoje zdanie w tym temacie: Musimy mieć zbrojną pięść, którą by Niemcy poczuli, i tak nią huknąć, żeby i w Paryżu, i w Londynie posłyszeli. Korfanty odpowiedział mu: Pan jest w gorącej wodzie kąpany, ale zgoda, róbcie wojsko.

Paluch z Hulewiczem zjednoczyli polskich konspiratorów i powołali Tajny Sztab Wojskowy, który koordynował przygotowania do powstania. Dokonali zamachu w poznańskiej Radzie Żołnierskiej złożonej z Niemców, która przejęła władze w mieście. Tę akcję Paluch przeprowadził w iście kowbojskim stylu. Razem z pozostałymi konspiratorami wkroczył na salę obrad Rady Żołnierskiej i zażądał takich samych praw, co mieli żołnierze niemieccy, dla Polaków. Gdy ich żądanie spotkało się z odmową, pod salą obrad wybuchł granat, zdetonowany przez konspiratorów. Niemcy wpadli w panikę i całkowicie zdezorientowani, ulegli żądaniom. Zgodzili się dokooptować do Rady czterech Polaków, w tym Palucha i Hulewicza. Dzięki temu brawurowemu posunięciu, Polacy odtąd wiedzieli, co się dzieje w niemieckim garnizonie oraz mogli wpływać na bieg wypadków. Paluch jako były towarzysz broni niemieckich żołnierzy, grał na ich emocjach i nienawiści do wojny, do militarystów i oficerów – twierdzi Tomasz Szyszycki. Widzieli w nim początkowo sojusznika, zdecydowanego konsekwentnie walczyć o swobody żołnierzy, zmęczonych wieloma latami strasznych walk w okopach I wojny światowej. Wyczyn ten obrósł legendą, a Paluch wyrósł na lidera poznańskich, bezkompromisowych patriotów, którzy bezpardonowo dążyli do wybuchu powstania. Zaczęła się z nim liczyć NRL.

Kolejne zagranie Palucha to majstersztyk. Na tym przykładzie powinni się uczyć polscy politycy, w jaki sposób wykorzystać nadążającą się sytuację w interesie Polski. W połowie listopada Niemcy wydali rozkaz o utworzeniu jednostek Wacht und Sicherheitsdienst (Służby Straży i Bezpieczeństwa) we wszystkich garnizonach. Te ochotnicze oddziały miały zapobiec demoralizacji niemieckiej armii i podnieść poziom bezpieczeństwa. O ich powołaniu decydowały miejscowe Rady Żołnierskie. Paluch i Hulewicz na poznańskiej Radzie przeforsowali utworzenie tych legalnych oddziałów w Poznaniu. Miały się składać z Niemców i Polaków. Wkrótce ruszył nabór. Paluch zgłosił w pierwszej kolejności do biura werbunkowego 4 kompanie złożone z polskich konspiratorów, które legalnie ulokowano w podmiejskich fortach. W celu zmylenia centrali w Berlinie, na listy wpisywano przeważnie Polaków o niemiecko brzmiących nazwiskach, a podczas służby używano tylko języka niemieckiego. Nawiązywano kontakty na prowincji, gdzie też zaczęły powstawać kompanie SSiB. W ten sposób Paluch zorganizował prawie 3 tys. żołnierzy w samym Poznaniu i na prowincji… za niemieckie pieniądze.

„Nie należy dłużej czekać” 

(zdjęcie Paluch (pierwszy z lewej) razem ze swoim dowódcą – ppłk Grudzielskim (w środku) oraz ppor. Tadeuszem Fenrychem (z prawej).

26 grudnia do Poznania przyjechał Ignacy Paderewski. Przyjazd polskiego polityka obstawiały kompanie SSiB. Atmosfera w mieście była bardzo napięta – wystarczyła tylko iskra, żeby doszło do wybuchu. We wszystkich oddziałach zarządzono alarm bojowy i wydano rozkazy na wypadek rozpoczęcia walk – każdy wiedział co ma robić. 27 grudnia doszło na poznańskich ulicach do spontanicznych starć z Niemcami, które zapoczątkowały powstanie. Jako pierwsze na ulicach pojawiły się z interwencją kompanie SSiB. Paluch rozpoczął energiczne działania. Na jego rozkaz obsadzono najważniejsze obiekty. Na drugi dzień Poznań był niemal całkowicie w rękach powstańców. W kilka dni później Paluch wydał telefoniczne polecenie do konspiratorów poza Poznaniem: nie należy dłużej czekać!, co było sygnałem do rozpoczęcia działań zbrojnych na prowincji. W trzecim dniu walk wydał odezwę do wstępowania w szeregi powstańczych oddziałów, a wkrótce potem wezwał NRL, żeby uznała oficjalnie powstanie przeciw niemieckiej rewolucji zbrojnej.

Wybuch walk całkowicie zaskoczył NRL, która od razu zaczęła je wyciszać. Powołała swojego komendanta miasta – kapitana Jana Maciaszka, którego jednak nikt nie uznawał. Nieformalnym, ale faktycznym komendantem miasta i dowódcą Powstania był Paluch i jego sztab. To do niego zgłaszali się ochotnicy i po rozkazy dowódcy oddziałów na prowincji. NRL powołał formalnego dowódcę Powstania – kapitana Stanisława Taczaka, który jednak skupił się na organizowaniu sztabu, zamiast podejmować działania ofensywne. NRL nie powierzyła tej misji Paluchowi, ponieważ nie darzyła go zaufaniem. Zdecydowała się go odsunąć, w czym pomógł jej sam Paluch. Por. Paluch przy wielu świadkach – napisał Tomasz Szyszycki, ośmielił się zarzucić komisarzom Naczelnej Rady Ludowej, Korfantemu, ks. Adamskiemu, Poszwińskiemu i nieudolnemu komendantowi miasta – kpt. Janowi Maciaszkowi brak odwagi, uległość Niemcom, kunktatorstwo, marnowanie wysiłku i efektów zrywu tysięcy powstańców. Tej prawdy rzucanej w twarz politycy z NRL nigdy mu nie wybaczyli. Na początku stycznia pozbawiono go komendy SSiB, a oddziały rozwiązano. Niepokornego dowódcę załatwiono bardzo subtelnie. Major Taczak zaoferował członkom jego sztabu identyczne stanowiska u siebie, natomiast Paluchowi powierzył dowództwo nad powstańczą artylerią, która wtedy jeszcze nie istniała…

„Był trochę apodyktyczny. Liczył się z nim major Taczak, później sam generał Dowbor”

Palucha odsunięto od roli grania pierwszych skrzypiec w powstaniu, ale jego popularność i legenda w szeregach insurgentów sprawiła, że nie było możliwości całkowicie się go pozbyć. Po wielu prośbach dostał przydział na front północny pod dowództwem płk Kazimierza Grudzielskiego. Został jego szefem sztabu. Był to najważniejszy odcinek walk i najbardziej zagrożony niemieckim przełamaniem. Podczas walk frontowych, gdzie bardzo często sam dawał swoją postawą przykład żołnierzom, odznaczył się niezwykłą odwagą i zmysłem dowódczym. Odniósł wiele zwycięstw w walkach z Niemcami. Największym z nich było rozbicie na początku lutego II ofensywy niemieckiej. Miał do dyspozycji trzy razy mniej żołnierzy niż Niemcy, i symboliczną ilość ciężkiej broni, a pomimo tego odniósł spektakularne zwycięstwo.

Zdjęcie...Powstańcy po zdobyciu niemieckiego samochodu pancernego. Paluch trzeci od lewej.

Paluch, jak i pozostali oficerowie frontowi, nie przepadali za nowym dowódcą powstania, generałem Józefem Dowbor-Muśnickim. Przyczyn nieufności było kilka. Dowbor dostał nominację ze strony znienawidzonej NRL, a wcześniej poddał w Rosji Korpus Polski, bez jednego wystrzału Niemcom. Powstańców raziły szybkie awanse oficerów od Dowbora, którzy z nim rozpoczęli organizację Armii Wielkopolskiej. Niechęć do Dowbora spowodowała, że Paluch myślał, żeby go usunąć ze stanowiska… Jeden z jego towarzyszy broni Włodzimierz Kowalski pisał: Rozważaliśmy poważnie nad tym, jakby pozbyć się Dowbora. Duszą spisku był Paluch, który żywiołowo go nie znosił. Plan był prosty i łatwo wykonalny. Mój batalion podwieziony z Kcyni do Poznania, miał w wyznaczonym dniu i godzinie otoczyć gmach dowództwa, aresztować Dowbora i jego własnym samochodem odwieźć go za granicę Wielkopolski. Plan i idea były rodem z powieści science-fiction. Nie wcielono go w życie, ale dowiedział się o nim sam zainteresowany. Po raz kolejny, czupurnego oficera nie wyrzucono z wojska, ale awansowano… Dowbor nie śmiał go tknąć, zbyt był popularny. Podobnie jak major Taczak, Dowbor załatwił sprawę decyzjami personalnymi. W marcu Paluch został mianowany szefem sztabu 2 dywizji strzelców wielkopolskich. W maju awansował na kapitana. W lipcu został dowódcą 8 pułku strzelców wielkopolskich. Pułkiem dowodził do października. Po scysji ze swoim przełożonym, odwołał go z funkcji Dowbor. Został tymczasowym oficerem w Inspekcji Artylerii w Poznaniu. Nie mógł się odnaleźć w garnizonowym życiu, gdzie rytm dnia odmierzał wojskowy dryl…

W lutym 1920 r. Paluch znalazł się na Górnym Śląsku. Ściągnął go tam Korfanty. Pomimo konfliktu z czasów NRL wiedział, że Paluch jest piekielnie skuteczny i stworzony idealnie do konspiracji. Odsunął na bok swoje ego i zaangażował go tutaj w przygotowania do kolejnego powstania. Wielu badaczy podaje, że Paluch został wojskowym komendantem II Powstania Śląskiego, które zakończyło się zwycięstwem. Później przygotowywał kadry dla przyszłej armii powstańczej, kładąc podwaliny pod ostateczny sukces kolejnego, III Powstania Śląskiego.


„Miał jedyną wadę, nie zawsze potrafił się podporządkować swoim zwierzchnikom”

Zdjęcie Mieczysław Paluch w cywilu. II RP.

W 1922 r. przeszedł do rezerwy ze względu na stan zdrowia. W 1924 r. został awansowany na majora rezerwy. Rezygnację ze służby wojskowej doradzał mu jego wierny przyjaciel Mieczysław Hulewicz: jako oficer miał jedyną wadę, nie zawsze potrafił się podporządkować swoim zwierzchnikom. Dlatego nie namawiałem go później do pozostania w wojsku. Paluch w cywilu początkowo prowadził prywatne biuro rolniczo-handlowe. W 1923 r. przejął w dzierżawę poniemiecki majątek rolny, gdzie od 1929 r. osiadł na stałe. W 1934 r. przeniósł się na Górny Śląsk i objął funkcję dyrektora spółki akcyjnej w dobrach księcia Aleksandra Hochberg-Pszczyńskiego. Został też prezesem Zarządu Browarów Książęcych w Pszczynie. Paluch był piłsudczykiem. Po zamachu majowym działał aktywnie w BBWR. Był aktywny również w organizacjach kombatanckich, od 1922 r. w Związku Towarzystw Powstańców i Wojaków.

Podczas wojny obronnej 1939 r. nie zdołał wziąć udziału w walkach. Przedostał się do Lwowa, a stamtąd przez granicę na Węgry. We Francji wstąpił do Wojska Polskiego. Jako zdeklarowany zwolennik sanacji, został internowany z innymi oficerami przez ludzi Władysława Sikorskiego. Po ucieczce z obozu dotarł do Wielkiej Brytanii. Tam ponownie dopadli go ludzie Sikorskiego i uwięzili w Rothesay na wyspie Bute (tzw. Wyspa Wężów). Zmarł w obozie w 1942 r. Był żonaty z Jadwigą z d. Wieczffińską, z którą ostatecznie się rozwiódł.

W Poznaniu nazwano jego imieniem podrzędną ulicę, a jedna z poznańskich szkół obrała go sobie za patrona. Szczątki Palucha do dzisiaj leżą na obczyźnie.

Takich postaci jak porucznik Paluch jest w naszej historii setki, jak nie nawet tysiące. Paluch praktycznie całe swoje życie poświęcił służbie ojczyźnie, odniósł wiele sukcesów i zwycięstw, za co nie spotkały go zaszczyty, apanaże i pamięć potomnych. Wręcz przeciwnie, został wymazany z kart polskiej historii. Dopiero po niemal 100 latach, dzięki takim pracom jak książka „Zapomniani zwycięzcy” Tomasza Szyszyckiego, zapomniany bohater może wrócić na należne mu miejsce w naszej historii.

Źródło: http://blog.surgepolonia.pl/2016/01/zapomniany-dowodca-powstania-wielkopolskiego/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze