czwartek, 5 stycznia 2017

Mechanizmy i istota „kolorowych rewolucji”...

Mechanizm tradycyjnych rewolucji, znanych nam z historii, jest powszechnie znany. Rewolucja rozumiana jako gwałtowna zmiana istniejącego porządku (ancien regime), który symbolizował władca lub uprzywilejowana warstwa społeczna, opierała się z reguły na rzeczywistych antagonizmach stanowych, konfliktach religijnych lub ideologicznych. „Kolorowe rewolucje”, z którymi mamy do czynienia u schyłku ubiegłego i w początkach obecnego wieku, stanowią całkowicie nową jakość, nie są one bowiem kreowane z myślą o wdrożeniu jakiegokolwiek nowego ustroju społecznego, nie posiadają spójnej ideologii, nie głoszą żadnego realistycznego, pozytywnego programu gospodarczego czy społecznego a swe prawdziwe cele ukrywają pod sloganami walki o „demokracją”, „prawa człowieka” czy „budowy społeczeństwa obywatelskiego”...



Oczywiście, większość zaangażowanych ludzi, nieświadoma mechanizmów i celów działań rewolucyjnych, wierzy w te pojęcia i gotowa jest dla nich do wielkich poświeceń. Jednak faktyczną władzę nad rewolucyjnymi procesami społecznymi sprawuje wąska grupa aktywistów działająca na podstawie „zamówienia politycznego” faktycznych beneficjentów przewrotu. Ten nowy typ rewolucji wykorzystuje naturalne konflikty społeczne czy polityczne, których nie brak w żadnym państwie, jednak konflikty te są dyskontowane w sposób bezwzględny i cyniczny do osiągnięcia celów, które nie mają nic wspólnego z głoszonymi hasłami oraz z pokojem i dobrem społecznym.

Sam termin „kolorowe rewolucje” pochodzi od symboli i barw, przyjmowanych przez rewolucjonistów do mobilizowania społecznego poparcia, prowadzonego zgodnie z socjotechniką i zasadami, jakimi rządzą się akcje marketingowe sprzedawanych produktów. Na Ukrainie przybrała barwy pomarańczowe, w Rosji białe, na Białorusi „dżinsowe”, w Gruzji była to „rewolucja róż”, w Kirgistanie tulipanowa, w Kuwejcie niebieska a w Iranie zielona. Rewolucje tego typu nie są efektem społecznych procesów, są drobiazgowo zaplanowane i zorganizowane przez całe sztaby fachowców, sfinansowane głównie przez zewnętrzne ośrodki władzy na długo przed ich wybuchem.

ETAP PIERWSZY

Mechanizm kreacji „kolorowych rewolucji” można podzielić na cztery etapy. Pierwszy polega na stworzeniu warunków do społecznych protestów i wystąpień. Mogą mieć one różnorakie podłoże; socjalne – zredukowanie lub zlikwidowanie świadczeń, polityczne – ograniczenie dostępu do władzy i przywilejów dotychczasowych beneficjentów, bądź mogą się one przejawić jako reakcja na faktyczne lub urojone dążenia władzy do stworzenia systemu rządów autorytarnych. Bardzo wygodnym detonatorem procesu rewolucji jest zarzut „sfałszowanych wyborów”, władzę stawia się w sytuacji, w której to ona musi udowodnić, że fałszerstw nie było. Z kolei rewolucjoniści budują napięcie społeczne nie wokół określonego programu, lecz wokół haseł i emocji, co jest bardzo trudne do racjonalnej riposty. Istniejącą władzę oskarża się o wszelkie możliwe nadużycia, często bez dbania o jakiekolwiek dowody, ośmiesza się ją medialnie, kreując ruch protestu z pozycji „wyższości moralnej”. Organizuje się pokojowe demonstracje, które w mediach przedstawiane są jako masowy ruch protestu, mimo że faktyczne zaplecze rewolucji ogranicza się często do niewielkich w skali kraju grup społecznych, skoncentrowanych głównie w stolicy.

ETAP DRUGI

Rewolucja na tym etapie ujawnia swego przywódcę lub grupę działaczy stojących na jej czele. Angażowane są w jej poparcie „autorytety moralne” w kraju i za granicą, aktorzy, sportowcy i wszelkiego rodzaju celebryci. Kreatorom rewolucji zależy na eskalacji protestu, aby wymusić na władzy określone ustępstwa, które będą odbierane jako dowód jej słabości i pośrednio przyznania się do winy. Gdy to zawodzi, następuje dalsza eskalacja, demonstracje przestają być pokojowe, dochodzi do świadomego łamania prawa, aby sprowokować reakcję władz. Reakcja sił porządkowych wywołuje agresję demonstrantów, ofiary pobicia są przedstawiane jako „bohaterowie i bojownicy w obronie demokracji” a władza jako „autorytarny” lub „totalitarny” sprawca przemocy, co ma być z kolei dowodem na słuszność zapoczątkowanej rewolucji. Następują aresztowania demonstrantów, obrazy zakrwawionych ludzi mają wywołać współczucie szerokich rzesz społecznych dla męczenników i dezaprobatę dla władzy.

Na tym etapie nie ma już mowy o porozumieniu, jest gwałtowna eskalacja napięcia. Kreatorzy rewolucji doprowadzają do sytuacji, w której występuje taka eskalacja wzajemnej agresji, że porozumienie nie jest już możliwe. Z jednej strony atrakcyjne dziewczęta w świetle kamer wręczają kwiaty policji i siłom porządkowym, z drugiej zajmowane i okupowane są urzędy państwowe. Następuje eskalacja żądań często nawet obiektywnie niemożliwych do przyjęcia. Władza jest postawiona w sytuacji bez wyjścia; jeżeli ustąpi przed często nieuzasadnionymi żądaniami, skompromituje się w oczach nawet swoich zwolenników, jeżeli nie zechce ustąpić, przedstawiana będzie w kraju i zagranicą jako opresyjny i pozbawiony społecznego poparcia „reżim”.

Nikt już nie zadaje na tym etapie pytania, czy ulica jest odpowiednim miejscem do zmiany władzy w demokratycznym państwie, rewolta ze swą przemocą jest przedstawiana w krajowych i zagranicznych mediach jako „demokratyczna rewolucja”, która ma być wyrazicielką „woli ludu”. Kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy demonstrantów zorganizowanych przez zawodowych rewolucjonistów występuje w imieniu całego narodu, żądając z pozycji „moralnej wyższości” władzy dla siebie.

ETAP TRZECI

Trzeci etap to już otwarta rewolta. Jeżeli rządzący do tej pory nie ugięli się przed demonstrantami, kreatorzy rewolucji podejmują działania, które mają zniszczyć funkcjonujący system władzy. Chodzi przede wszystkim o przechwycenie kierownictwa nad resortami siłowymi; policją, wojskiem i służbami specjalnymi. Często dochodzi do przekupywania prominentnych przedstawicieli tych resortów podobnie zresztą jak i polityków. Jeżeli to nie odnosi skutku najprostszą metodą jest zachwianie wiary dotychczasowych funkcjonariuszy państwowych i służb porządkowych w zdolność utrzymania władzy. Dalsza eskalacja agresji jest prowadzona w kierunku starć zbrojnych, co przynosi ofiary śmiertelne. Często rewolucjoniści uciekają się do prowokacji i morderstw. Służby porządkowe stają wobec problemu; albo reagować proporcjonalnie do zagrożenia państwa i własnego bezpieczeństwa, albo przejść na stronę przeciwnika.

Jednocześnie opinia publiczna zszokowana rozwojem wypadków, powodowana strachem o własne życie i mienie, będzie domagała się zakończenia przemocy. Jeżeli rewolucjoniści skanalizują tę energię w umacnianie własnych struktur, mogą doprowadzić do ustąpienia władz. Jeżeli opinia publiczna zdecydowanie poprze władze, rewolucja może zakończyć się niepowodzeniem.

ISTOTA ETAPU CZWARTEGO

Czwarty etap „kolorowej rewolucji” rozstrzyga o dalszym losie kraju. Jeżeli struktury państwa są silne, aparat władzy zdeterminowany do obrony państwa i własnej w nim pozycji, rewolucja upadnie. Zwycięskie rewolucje są dość dokładnie opisane i mimo braku dostatecznej wiedzy na temat ich finansowania i ukrytych mechanizmów działania, dostarczają nam informacji niezbędnych do ich zrozumienia. Przeciwna sytuacja zachodzi w przypadku rewolucji przegranych. Tu wiedza jest niezwykle ograniczona, ale jej odkrycie może przynieść wiele bezcennych doświadczeń dla obrony przed rewolucyjną agresją. Zwycięstwo dotychczasowej władzy nad rewolucją, jest często zabójcze dla państwa i jego obywateli. Zwycięska władza może zniewolić naród, przerodzić się w dyktaturę armii, która przez dziesięciolecia będzie uzasadniać swoje rządy jako obronę przed kolejnym rewolucyjnym zagrożeniem.

Przechwycenie władzy w państwie przez kreatorów rewolucji ujawnia zwykle rzeczywiste powody rewolucji. Nie sprywatyzowane przedsiębiorstwa przechodzą za bezcen w ręce nowych właścicieli. Monopolizowane są całe gałęzie przemysłu i handlu. Dzieje się to, ponieważ siły, zwykle zagraniczne, finansujące i organizujące „kolorową rewolucję” wystawiają podbitemu państwu swój rachunek. Marionetkowy rząd, osadzony przez zwycięzców, będzie słaby, jego przedstawiciele, świadomi własnej słabości i niepewni swej władzy, będą starali się zagrabić dla siebie jak największą część majątku narodowego. Narastające niezadowolenie społeczne i możliwość nowej rewolty może skłonić władze do „przyjęcia bratniej pomocy z zewnątrz”. Wówczas już wkroczą do kraju obce wojska kładąc kres dotychczasowym, zewnętrznym tylko, pozorom niepodległości.

Możliwy jest również inny scenariusz. Jeżeli układ sił władzy i rewolucji jest we względnej równowadze, dochodzi do wyniszczającej wojny domowej. Jeżeli państwo, ze względu na swe położenie, zasoby naturalne lub zagrożenie dla interesów innych państw, stanie się areną wojennej rywalizacji mocarstw regionalnych lub globalnych, wojna staje się permanentna, wyniszczająca, barbarzyńska i ludobójcza. Takim bolesnym przykładem jest dzisiaj Syria. Bogaty dotychczas kraj, zamieszkany przez 20 milionów obywateli, kulturowo i mentalnie najbliższy Europie ze wszystkich państw Bliskiego Wschodu, jest dzisiaj w ruinie. Połowa mieszkańców straciła domy i dorobek życia, stali się uciekinierami a blisko pół miliona zginęło.

POLSKA WOBEC „KOLOROWYCH REWOLUCJI”

Świadomość mechanizmów i celów „kolorowych rewolucji” jest w Polsce niezwykle niska. Dotyczy to również przedstawicieli świata polityki i struktur władzy. Gdyby kreatorzy rewolucji zapragnęli zainicjować ją w Polsce, nasz kraj stałby się szybko ich łupem, gdyż jest dziś praktycznie bezbronny. Możemy spotkać się z argumentem, że skoro nie jesteśmy państwem w pełni suwerennym, to naszemu zewnętrznemu „suwerenowi”, będzie zależało, w swoim najlepiej pojętym interesie, na tym, aby nas bronić. Jest to założenie błędne. Raz dlatego, że nasz suweren może poświecić Polskę, w ramach swych globalnych interesów, innemu mocarstwu, lub pochłonięty własnymi problemami, zdjąć z nas swój parasol ochronny, dwa, może być niezadowolony ze skali i zakresu naszej podległości i sam zainicjuje proces rewolucyjny, aby jeszcze bardziej uzależnić nas od siebie. Świat wchodzi w fazę gwałtownych ekonomicznych i politycznych przekształceń. Te procesy dotkną również Polskę. Nie możemy dłużej pozostawać w bezmyślnym transie i nieuzasadnionym poczuciu bezpieczeństwa sprowadzającym się do przekonania, że „Unia nam pomoże” a „NATO nas obroni”.

Z punku widzenia zewnętrznego suwerena, najkorzystniejszy jest układ, w którym Polska jest podzielona na dwa zwalczające się obozy o zbliżonych potencjałach. Daje mu to olbrzymie pole do działania. Dwa polskie obozy polityczne są tak zajęte wzajemną agresją, ich kierownictwo tak często odwołuje się do zewnętrznego suwerena jako arbitra polskich spraw, że nie pozostaje im dość energii aby zadbać o rozwój Polski i jej miejsce w dzisiejszym i nadchodzącym układzie sił. Jest to sprawa o kapitalnym znaczeniu dla naszej przyszłości. Jeżeli dzisiaj nasza klasa polityczna nie ma ambicji do prowadzenia suwerennej polityki, to jaką mamy pewność, że zdobędzie się na nią, gdy przyjdzie czas rzeczywistej próby?

Źródło: http://politykapolska.pl/217

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze