niedziela, 4 września 2016

Dr Jerzy Jaśkowski: Jesień się zbliża, dealerzy grypy ruszają do boju...

Kolejny, świetny tekst doktora Jaśkowskiego, tym razem na temat grypy...nie dajmy się ładować w bambus, kupując drogie "medykamenty przeciwgrypowe"...
Wyraźnie widać za oknami, że jesień się zbliża szybkimi krokami. Już koło 17.00 robi się ciemnawo. Pająki coraz bardziej rozsnuwają swoje sieci. Zioła zaczynają usychać i liście opadają. Jest to najlepsza pora do rozpoczęcia straszenia ludzi rozmaitego rodzaju chorobami. Do tego ataku na świadomość zapracowanego społeczeństwa, firmy farmaceutyczne przygotowywały się przez całe lato. Odpowiednie badania socjotechniczne zostały przeprowadzone, a jak to dawniej mówiono, lektorze propagandowi przygotowani...


Pierwsze akcje rozpoczęły witryny internetowe w rodzaju Rynkizdrowia, Medexpress. Nazwa sama w sobie jednoznacznie mówi, jak traktuje się chorego. To jest rynek i musisz się do tego, chcąc nie chcąc dostosować, Rodaku żyjący pomiędzy Odrą i Bugiem. Jak to już wielokrotnie podkreślałem, jesteś potrzeby tylko i wyłącznie w dniu wyborów. Masz głosować tak, jak starsi i mądrzejsi zadecydowali. A potem to jesteś towarem, który ma płacić podatki, ale te ciche, niezatwierdzone przez sejm. Te ciche podatki to takie nastraszenie Ciebie chorobami, abyś kupował całą masę tabletek, zastrzyków itd. Po to stworzono VAT, czyli łapówkę dla urzędników.
Straszenie powoduje, że spora część społeczeństwa daje się nabierać na bajania tzw. ekspertów, choć trudno znaleźć jakąś pracę naukową tych gazetowych ekspertów.
Przykładowo, taka znana z telewizji i prasy warszawska znachorka mgr prof. Lidia Brydak. Jak sama twierdzi, pracuje już 40 lat, a nie nauczyła się rozróżniania zapaleń bakteryjnych od wirusowych i na swojej stronie internetowej zakładu PZH, a więc jeszcze  państwowego, wrzuca to wszystko do jednego worka. I najciekawsze, że nikomu z pracowników tego Zakładu ta niewiedza nie przeszkadza??? Sam musisz sobie odpowiedzieć Szanowny Czytelniku, dlaczego.

Każdy student medycyny już od 3 roku wie, jak się to różniczkuje choroby i tego podstawowego błędu nie powinien robić.
Ta kobieta nawet nie umie rozdzielić zachorowań na grypę od tzw. zwykłych przeziębień. Nie podaje, w tabelach wyświetlanych na stronie PZH, ile osób po szczepieniach zachorowało.
No cóż, nie wymagajmy za dużo. Nie po to gensek W. Jaruzelski alias Wolski alias Margules alias Słuckin na prawo i lewo rozdawał tytuły profesorskie. Tylko w pierwszym roku stanu wojennego nadał ponad 1320 tytułów profesorskich. Widzimy do dnia dzisiejszego ten rozwój nauki polskiej. Rocznie mamy 4 razy mniej patentów, aniżeli istnieje „wyższych” szkół. A przecież każda taka szkółka ma co najmniej 10 katedr, czy zakładów. Czyli w sumie powinno być co najmniej kilka tysięcy patentów rocznie, a nie 100. 
  Mamy już nawet wyższe szkoły kosmetologii. Nie wspominam o wyższych szkołach pielęgniarskich, gdzie p. mgr pielęgniarstwa nie wie, jak zapobiegać odleżynom. Dawniej były zwykłe pielęgniarki, czy lepiej siostry, i odleżyn nie było, a obecnie mamy magisterki i prawie epidemie odleżyn na tzw. ciężkich oddziałach. No, ale kogo to obchodzi.

Otóż, ostatnio opublikowany tzw. indeks szanghajski, zamieścił tylko dwie polskie szkoły: Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Krakowski.
W dodatku obie spadły w notowaniach w tabeli. Wyżej znajdują się na przykład Uniwersytet w Meksyku, Belgradzie, czy Chile. Ranking opiera sie na liczbie cytowań, publikacji wynalazków itd.
  Jak widać, nie mamy czego pokazywać i przeprowadzone od 1980 roku reformy szkolnictwa dają wyraźnie negatywne wyniki.
  To samo uświadomiła nam ostatnia Olimpiada. Znaleźliśmy się w czwartej dziesiątce. Gdzie te „komunistyczne” czasy, kiedy jeszcze sporowcom chciało się walczyć o medale, praktycznie za darmo. Dzisiaj dostają grubą kasę i totalna klapa.

  Ale o to przecież chodziło. Przecież te reformy zapoczątkowała PZPR, a kontynuowała SLD. A teraz jej poseł w internecie błaga o leki, ponieważ w nawale pracy zapomnieli o przywróceniu marihuanie jej dawnego miejsca w Farmakopei. I proszę popatrzeć, to za PZPR wyrzucono z nauczania fitoterapię z Akademii Medycznych. A obecnie to nawet w sklepie ziołowym nie można dostać leku ziołowego, tylko herbatki.
Byłoby zabawnie, gdyby nie było to tragicznie. Ale p. Tomasz Kalita, leczony z powodu glejaka, szuka dostaw marihuany ale nie wie, że w tej chorobie stosuje się inhibitory mitochondrialne od co najmniej 15 lat. Tak SLD dbało o rozwój nauki. Obecnie nawet dla swoich nie mają specjalistów.

Przechodząc do tematu jesieni i grypy, rewelacjami popisuje się kolejny celebryta z Warszawy, p. dr Ernest Kuchar z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym WUM. Czegoż tam ten „ekspert” nie wypisuje. Toż to nawet sam Zagłoba nie wymyśliłby.
Cytuję: „Tu działa prawo wielkich liczb. Grypa jest najważniejszą chorobą zakaźną!”

Widząc takie hasełka nie wiem, czy się śmiać, czy płakać z upadku polskiej medycyny. I co dziwniejsze, nikomu z WUM, ani z Izby Lekarskiej, opowiadanie takich dyrdymałów nie przeszkadza. Ciekawe, nieprawdaż?

Co to w sumie jest ta grypa?
  Rozpoczynając przegląd podręczników z XX wieku nie znajdujemy specjalnych powodów do niepokoju.
  Podręcznik prof. J. Hornowskiego, wydany w 1924 roku “Zmiany postępowe i zapalne”,nie wspomina o grypie, chociaż wymienia np. drożdżyce skóry.
  Podręcznik prof. Mściwoja Semerau-Siemianowskiego, wydany już po II Wojnie Światowej w 1953 roku, o objętości 1468 stron, poświęca grypie 5 stron. Jak podaje, pojęcie “grippe” nadał lud francuski chorobie panującej nagminnie w latach 1742-43. Nazwę “influensa” podał Gagliardi, który opisał epidemię w 1733 roku. W ciągu całej historii panowały choroby górnych dróg oddechowych, które co 25 – 40 lat  rozlewały się na duży obszary kuli ziemskiej. Rzut choroby w skupisku trwa ok. 6 tygodni. Zanim grypa obejdzie cały kraj, upływa 3-6 miesięcy. Przyczynę choroby starał się wyjaśnić Pfeiffer 1892 roku, odkrywając nową  bakterię. Przez długie lata pałeczka ta nosiła nazwę Bac. Influensae pfeifferi i była uważana za zarazek powodujący grypę. 
  Dopiero Nicolle odkrył, że obok bacillusa pfeifferi znajduje się inny czynnik o wielkości 80 milimikronów, który jest właściwym czynnikiem zakaźnym. Wirus ten jest niszczony skutecznie przez promieniowanie słoneczne, temperaturę powyżej 56 C, lub formaldehyd. Rozpoznano w tamtych latach 3 typy A, B oraz wirusa grypy świń. Wirus zachowuje się jak prawdziwy antygen. U człowieka przeciwciała powstają po około 14 dniach. Za pomocą osłabionego wirusa MOŻNA UODPORNIĆ ZWIERZĘTA NA OKRES 3 MIESIĘCY!!!

Objawy:
Grypa objawia się po 2-3 dniowym okresie wylęgania wzrostem temperatury do 39-40 stopni, silnymi bólami głowy, mięśni, zawrotami głowy. Niekiedy występuje ból w stawach. Stwierdza się wyraźne osłabienie. Często dodatkowo występuje opryszczka. Nieżyt tchawicy daje suchy męczący, napadowy kaszel, podobny do kokluszu. Choroba trwa zwykle kilka dni. Gorączka nagle spada. Po spadku temperatury, osłabienie i kaszel nie zawsze ustępują.

Powikłania występują koło 5 dnia. Najczęstszym powikłaniem jest zapalenie płuc. Na skórze można zaobserwować wysypkę o typie płonicy, oczy są zaczerwienione i łzawiące.  Występuje wydzielina z nosa. Układ krążenia jest zawsze zaatakowany. Podobnie często jest zaatakowany przewód pokarmowy, co objawia się biegunkami, bólami brzucha, wymiotami, nudnościami.
Oseski rzadko zapadają na grypę [ale gdy były karmione mlekiem matki, lub krowim, a nie z kartonika – jj]. U dzieci przebiega ona lekko. Czasami ma obraz podobny do krztuśca. [Jak ta elementarna wiedza podręcznikowa ma się do wypowiedzi prof. Jacka Wysockiego, cytowanego wielokrotnie w MP?] U osób starszych może dochodzić do powikłań pod postacią zapalenia płuc. 
Sezonowe epidemie mają zwykle lekki przebieg.
Leczenie jest proste: podajemy środki napotne, aspirynę, leki przeciwkaszlowe [nie znano w Polsce w tym okresie antybiotyków – jj]

Tyle w skrócie na temat grypy z podręcznika z 1953 roku. Jak wyraźnie jest to podkreślone, ta choroba przed 70 laty żadnych specjalnych problemów nie stwarzała.

  Jeżeli w Polsce tak się niedoceniało grypy, to może autorzy amerykańscy publikowali więcej na ten temat? W prawie 2000-stronicowym podręczniku W. A. D. Andersona, wydanym w Warszawie w 1966 roku [wydanie amerykańskie z 1961 roku], na temat grypy znajdujemy niewiele więcej, bo tylko jedną kartkę.
Opis choroby jest podobny do opisu przytoczonego powyżej. Choroba niepowikłana trwa kilka dni, a powikłana dłużej.
Skoro tak małe zainteresowanie lekarzy wzbudzała grypa w latach 50-tych, to może później będzie groźniejsza?
Podręcznik “Choroby Zakaźne i Pasożytnicze” PZWL- 1996, na 422 stronach poświęconych tylko chorobom zakaźnym, o grypie wspomina także tylko na 2 kartkach. Podręcznik ten stwierdza, że istnieją dwa główne rodzaje A i B, należące do rodziny Orthomyxoviridae. Wirus C  jest rodzajowo odmienny. 
  Wybuch ogniska miejscowego zdarza się co 1-3 lata, a większego co 10 – 15 lat. Najczynniejszy jest wirus A. Zakażenie występuje w sezonie zimowym. Śmiertelność jest mała. W grypie A objawy trwają około tygodnia, w grypie B do 14 dni.  W latach 90.  już wiadomo było o HIV, więc autorzy dodają, że szczególnie ciężki przebieg ma grypa u osób zakażonych tym wirusem!
  Jak widać, zainteresowanie lekarzy polskich w latach 90. ubiegłego wieku problemem grypy było marginalne. Może więc z kolei autorzy angielscy, spotykając się z grypą, widzą większe problemy chorobowe? Niestety, spotka nas kolejne rozczarowanie. “Oksfordzki podręcznik medycyny klinicznej”, wydawnictwo jak najbardziej naukowe, jeszcze wtedy oficjalnego nurtu głównego, PWN  1993 [wydawnictwa angielskie 1987, 1988, 1991] w ogóle o grypie jako problemie medycznym nie wspomina. Znajdujemy natomiast takie “poważne” problemy medyczne jak: grzybicę paznokci, łokieć studenta, bielactwo, brodawki.
  Jeszcze jeden przykład z podręcznika, tym razem niemieckiego. “Poradnik Lekarza Praktyka” J. Braun, U. Renz, A. Schafler, wydanie polskie Ossolineum 1993. W tym bardzo popularnym podręczniku lekarzy praktyków, 708-stronicowym, dwuszpaltowym, o grypie znajdujemy około 20 wierszy jednej szpalty!!!
  Pytanie, dlaczego “nasi” profesurowie – specjaliści radiowo-telewizyjni od grypy, nie potrafią sobie przyswoić wiedzy, zawartej w 20 wierszach dwuszpaltowego podręcznika formatu A-5? Musicie sobie Drodzy Czytelnicy, sami na to pytanie odpowiedzieć.

  I dochodzimy do Orwella. Jeszcze w 2007 roku Medycyna Praktyczna, obecne wydawnictwo “naukowe”, przedrukowała wytyczne amerykańskie. Wynikało z nich jednoznacznie, że wirus grypy A H1N1 wyciekł z bazy wojskowej w 1976 roku, powodując śmierć kilku żołnierzy. Od tamtego roku, do 2007 roku, aż 85 % wszystkich zachorowań powodował wirus A H1N1. Już po dwu latach podawano zupełnie inne „rewelacje”

  Dlaczego przypominam podstawy podręcznikowe chorób zakaźnych?
Przecież nie dlatego, aby młodszy kolega Ernest Kucharski się czegoś nauczył. Na to jest już za późno. Przytaczam te podstawowe informacje, abyś PT Czytelniku nie uległ panice i nie dał sobą manipulować. Mówiąc wprost, aby naciągacze nie wpuszczali ciebie w bambuko.

  Że takie postępowanie w medycynie rockefellerowskiej, wpuszczonej do Polski po 1989 roku, jest na porządku dziennym nie ma najmniejszych wątpliwości. Wystarczy przypomnieć te miliony ofiar po szczepieniu w 1918 /1919 roku przez armię amerykańską. Dopiero przecież 20 lat później wymyślili na te powikłania nazwę „hiszpańska grypa”. A usłużne trolle, także w Polsce, utrwalają to pojęcie.
  Dalsze głupoty dr E. Kucharskiego: „W Polsce na grypę choruje co 10 Polak i co 2-3 dziecko”.
A wystarczyło spojrzeć na stronę PZH i wiedziałby p. Ekspert, że ostatnia epidemia w Polsce miała miejsce w latach 70., po zabraniu dzieciom w szkołach tranu. Czyli dwa pokolenia wstecz. I teraz mamy problem, bo p. ekspert Ernest Kucharski z Kliniki Pediatrii WUM, zarzuca PZH fałszowanie danych statystycznych. Przecież taki sens ma jego wypowiedź.
Sprawa robi się poważna.

  Większość planów np. NFZ opiera się na danych statystycznych. A tutaj nie kto inny, tylko pracownik naukowy Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, wprost w Rynkach Zdrowa stwierdza, że PZH umieszcza nieprawdziwe dane. No, no, co się dzieje… Sprawę wyjaśnia wniosek szanownego p Eksperta: „W przypadku chorób najlepszym zapobieganiem są szczepienia przeciwko grypie”.

A o tym, że międzynarodowe badania Cochrane Database  podają, że szczepienie przeciwko grypie ma taką samą wartość jak mycie rąk, to już zapomniał dodać.
Widocznie sam bierze te szczepionki i zawartość aluminium, znanej neurotoksyny, w tej szczepionce daje o sobie znać.


Rada Starego Dochtora.

Jak poczujesz się rozbitym, będziesz miał dreszcze, 1-3 dniową gorączkę, poty, bóle głowy, itp objawy, to zaraz jak się źle poczujesz, pobierz 10 tabletek węgla drzewnego, tego czarnego. Jak nie masz pod ręką, to może to być zwykły węgiel drzewny z kominka. Trzeba go tylko dobrze młotkiem na proszek rozbić.
Dorosłemu do wypicia trzeba podać tak ze 2 cm tego proszku – węgla – na pół szklanki wody, dziecku 0.5-1 cm, w zależności od masy ciała.
Po około 5 godzinach należy całą procedurę powtórzyć. 
Po kolejnych 5 godzinach jeszcze raz. I tak co 5 godzin, aż kupka wyjdzie czarna.
Po tym należy wypić możliwie szybko szklankę lub dwie mleka kwaśnego od krowy. W żadnym przypadku nie pić tego zabielanego płynu z kartoników, plastików itd.
Po kolejnych 5 godzinach kolejny kubek kwaśnego mleka od krowy. 
Jednocześnie należy spryskać tylną ścianę gardła, z języczkiem, roztworem kwasu jabłkowego, ale samemu zrobionego. Jest to jednorazowa sprawa i mamy butelkę – czyli zapas dla całej rodziny co najmniej na pół roku.
Jest to sprawdzony i medycznie uzasadniony sposób postępowania.
Wirus wnika właśnie przez tylną ścianę gardła. Pryskać z atomizera trzeba często, co godzinę, ponieważ przełykając ślinę usuwamy kwas.
Węgiel jest tylko absorbentem, czyli odkurzaczem toksyn, znajdujących się w naszym przewodzie pokarmowym. Nie powoduje żadnych innych skutków.
Objawy kliniczne, jakie odczuwamy, są spowodowane przez toksyny, powstające w czasie walki naszego układu odpornościowego z wirusem, a nie jak dawniej sądzono, z powodu wnikania wirusa do komórki.
Jeżeli zaczniecie kurację wcześnie, to żadne toksyny nie wnikną do krwioobiegu i początkowe objawy ustąpią.
Kwaśne mleko należy wypić w celu zasiedlenia naszego przewodu pokarmowego dobrymi bakteriami, a te najlepsze i najtańsze są w mleku krowim. Jak mleko jest fałszowane, to nie skwaśnieje.
Małe dzieci powinny być karmione piersią nawet do roku i dłużej. Otrzymują przeciwciała z mlekiem matki i przebieg choroby jest lekki.
Musisz pamiętać PT Czytelniku, że w Polsce już od września słońca brak. Twój organizm potrzebuje około 5000 jednostek witaminy D-3 dziennie, plus 100 a nawet 200 mcg witaminy K-2 jednocześnie. Przyjmowanie samej witaminy D-3 jest szkolnym błędem. Musisz także pamiętać, że prawidłowy poziom witaminy D-3, to co najmniej 50 – 70 ng. Chorzy z nowotworami powinni mięć poziom 70 – 90 ng. O tym się uczy w DobrychAkademiach Medycznych.

Uwaga dotycząca tranu. W sprzedaży znajdują się różne formy tranu. m.in. tzw. norweski, nie wiem, czy nie jest on otrzymywany z dorszy hodowanych w sztucznych basenach w fiordach i karmionych nie wiadomo czym. Podejrzenie moje wzbudził  fakt, że pomimo przyjmowania tranu przez chorych, zanotowano spadek poziomu witaminy D3 w kolejnych pomiarach.

Moje artykuły znajdują się na różnych stronach internetowych. Pod niektórymi z nich znajdują się rozmaitego rodzaju wpisy, w większej części wykonane przez podstawionych trolli. Łatwo to sprawdzić, ponieważ pod każdym moim artykułem jest podany adres do korespondencji. A trolle nie przysyłają mi kopii i jednocześnie nigdy nie podają źródła swoich informacji. 
Staram się na wszystkie listy odpowiadać. Jeżeli w przeciągu 24-36 godzin nie udzielam odpowiedzi, to znaczy, że list nie dotarł. Pisałem już kilkakrotnie o blokadzie poczty przez nieznanych sprawców z Neapolu, Bangkoku, czy Rumuni. Ostatnio wp.pl także blokuje moje odpowiedzi.
Niestety, nic na to poradzić nie mogę.
Dr Jerzy Jaśkowskijerzy.jaskowski@o2.pl
Gdańsk, 22 sierpnia 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze