niedziela, 14 stycznia 2024

Demonizowanie Goralenvolku...a mord na tle majątkowym na Wacławie Krzeptowskim...

Na ekrany kin ma wejść jakiś film o Goralenvolk Biała Odwaga, czy jakoś tak. Nie spodziewam się jakichś rzetelnych, spektakularnych informacji wnoszących cokolwiek do tematu. Spodziewam się raczej gniota, który będzie utrzymywał gawiedź w zerojedynkowym przekazie o złych góralach i szlachetnych partyzantach ich ścigających. Niestety kwestia Goralenvolk, a zwłaszcza tzw "egzekucji" na twarzy tego przedsięwzięcia nie jest ani zerojedynkowa, ani nawet w ogólnopolskim przekazie do końca prawdziwa, a co dopiero w jakimś filmie, w którym dowolnie i bez odpowiedzialności można zryć berety jeszcze za opłatą tzw widzom...


Jeśli chodzi o niemieckie przedsięwzięcie na Podhalu w 1939-45 r pod nazwą Goralisches Komitee, potocznie Goralenvolk to efekt końcowy tej ideologii jest mizerny, zwłaszcza utworzenie tzw Góralskiego Legionu Waffen SS, który tak de facto był marzeniem Niemców, aby zwerbować górali u swojego boku... w sumie kilkanaście osób na poważnie pozostało "lojalnych" Hitlerowi...tzw margines społeczny, a nawet wywrotowy plankton bym rzekł.

Goralenvolk jest tak naprawdę małym, kilkuletnim, lokalnym epizodzikiem jakiejś szumnie nazwanej "zdrady narodowej" w porównaniu z tym co od wielu lat odwala tzw "klasa polityczna" sprzedając Polskę w unijne pęta kołchozu pod germańskim zarządem powierniczym. Nie będę się nad tym teraz rozpisywał, kto zna temat jest świadomy a już raz pisałem w tej tematyce. 

Dziś skupię się nad pewnymi kwestiami związanymi z twarzą "Goralenvolku", czyli Wacławem Krzeptowskim, którego w oficjalnym przekazie mocno się demonizuje.

Nie zamierzam wybielać jego czynów, ale należy się, jak każdemu uczciwą kwerendę w zakresie jego działalności. A prawda na pewno jest ciekawa.

Otóż wpierw przeanalizujmy oficjalny przekaz ostatnich godzin życia Wacka Krzeptowskiego. Pojmany w Kościelisku przez babiogórski oddział partyzancki Kurniawa zostaje poprowadzony na polankę gdzie rosły trzy smreki...

"„Kulę mi dajcie, panie poruczniku, kulę...” – prosił Wacław Krzeptowski. „Kula to śmierć honorowa. Zdrajcy na nią nie zasługują” – odpowiedział dowódca oddziału Armii Krajowej porucznik Tadeusz Studziński „Kurzawa”. Chwilę później Krzeptowski zostaje powieszony, partyzanci wykonują wyrok wydany znacznie wcześniej przez AK. (???) 

Kiedy następnego dnia po egzekucji rodzina odcięła wisielca z gałęzi, znaleziono w jego kieszeni napisany w ostatniej chwili testament: „Ja niżej podpisany Wacław Krzeptowski urodzony 1897 r. dnia 24 czerwca w Kościeliskach przekazuję cały swój nieruchomy i ruchomy majątek uwidoczniony w księgach hipotecznych w Zakopanem na rzecz oddziału partyzanckiego Kurniawa grupy Chełm AK z własnej nieprzymuszonej woli, jako jedyne zadośćuczynienie dla narodu polskiego za błędy i winy popełnione przez mnie wobec polskiej ludności Podhala w okresie okupacji niemieckiej od roku 1939 do 1945. Kościelisko, 20 stycznia 1945, 22.30". "

Tyle oficjalnego przekazu, natomiast teraz zadajmy sobie kilka logicznych pytań, które pozwolą nam sprawdzić dokąd tak naprawdę prowadzi ta królicza nora... a więc:

Kto się uwłaszczył na majątku Krzeptowskiego? Dlaczego i na jakiej podstawie majątek przeszedł na partyzantów Kurniawy? Co ten babiogórski oddział robił na terenie Kościeliska? Dlaczego Krzeptowskiemu odmówiono uczciwego procesu za zdradę, tylko pośpiesznie wykonano rzekomy wyrok? Dlaczego w tym samym dniu zamordowano również brata Wacka Krzeptowskiego? I ostatnie pytanie, cui bono, czyli kto skorzystał na pośpiesznym wieszaniu Krzeptowskiego?

Pytania się krzyżują, natomiast odpowiedzi na nie istnieją. Nikt nie widział rzekomego wyroku śmierci wydanego przez Sąd Polski Podziemnej na Wacława Krzeptowskiego, a zwłaszcza jego brata... nawet członkowie "oddziału egzekucyjnego" ponoć go nie widzieli. Nigdy takiego wyroku nie wydano. Patrol egzekucyjny to tak naprawdę byli "partyzanci-szabrownicy", dezerterzy z oddziału "Chełm", którzy rabowali od Makowa, po Zakopane. Odział ten miał być rozwiązany i rozbrojony przez oddział partyzancki "Wilk" decyzją komendanta placówki AK w Jordanowie. A kto skorzystał? Wystarczy zrobić kwerendę w tematyce majątku Krzeptowskiego, kto uwłaszczył się na tych nieruchomościach...ponoć temat arcyboleśnie "medialnie tajny" i drażliwy...

I tym sposobem zamiast "wyroku śmierci na zdrajcy", mamy raczej zamordowanie świadka koronnego w kwestii Goralenvolk i obrabowanie go z majątku. 

Gdyby Wacław Krzeptowski doczekał w miarę uczciwego, lub jakiegokolwiek procesu, który należy się nawet zbrodniarzom dziś mielibyśmy dużo ciekawsze, a na pewno prawdziwsze informacje na temat idei Goralenvolk, a w zasadzie w temacie jego rzeczywistych "mózgów", czyli Henryka Szatkowskiego i Witalisa Wiedera, którzy w odpowiednim czasie zniknęli, wyparowali jak przysłowiowa kamfora wraz z Wehrmachtem.

Niestety, zamiast uczciwych informacji na temat rzekomej "góralskiej zdrady narodowej", będziemy mieli niedługo jak zwykle iluzjon kinematograficzny, który rozgrzeje czerepy ceprów w całej Polsce aż do czerwoności...

A wnioski jednak niech sobie każdy wyciągnie sam...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze