Pakiet Morawieckiego, a zwłaszcza pierwszy punkt z tzw zmniejszoną składką ZUS, to totalna kpina z małych przedsiębiorców. Otóż kryteria, aby wskoczyć w ulgę na składkę ZUS to 6 000 zł dochodu. O ile zgodziłbym się, że przy takim dochodzie szef małej firmy i jego raczej niezbyt liczna rodzina mógłby w miarę egzystować (choć blondi Bieńkowska stwierdziła kiedyś, że tylko idiota pracowałby za taką kwotę), to jednak kryterium przychodu jakim jest suma 10 000 zł nijak się ma do realiów, a w zasadzie można by stwierdzić, że została jakby tak stwierdzić kolokwialnie z dupy wzięta...
Bo Szanowni Państwo, weźmy choćby faceta, który handluje marchewką, za komuny przez złośliwą władzę nazywany "badylarzem". Osiąga w miesiącu przychód 10 000 złotych. Przy 20 procentowej marży koszty uzyskania przychodu to 8 ooo zł. Czyli jeśli jakimś cudem nie było żadnych kosztów innych zarobił 2000 zł. Pomniejszyć to o składkę ZUS zmniejszoną o ulgę 500 zł, czyli na dzień dzisiejszy gdzieś około 800 zł, to zostaje gościowi i jego rodzinie jakieś 1200 zł na miesiąc na przeżycie. Pamiętajmy, że to wszystko pod szyldem "dobry czas dla Polski".
Oczywiście "badylarz" może podwoić, potroić, poczworzyć, albo popięciorzyć obroty, aby zarobić więcej, ale już nie skorzysta z ulgi na składkę zusowską...no i patrzcie...jak to władza musi się natrudzić, jak napracować, jak nazmieniać, aby wszystko zostało po staremu...
Była taka reklama sieciówki, w której sugerowano, że ich produkty nie są dla idiotów, niestety Pakiet Morawieckiego jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze