W dniu dzisiejszym, jedynym mężem stanu światowego formatu jest Prezydent Rosji W. Putin. Obserwując Go przez lata, łatwo zauważyć Jego rozwój jako polityka.
Dynamika zmian sytuacji międzynarodowej wymaga od każdego autentycznego męża stanu periodycznego skonfrontowania własnego paradygmatu z otaczającą go rzeczywistością.
W dniu dzisiejszym, jedynym mężem stanu światowego formatu jest Prezydent Rosji W. Putin. Obserwując Go przez lata, łatwo zauważyć Jego rozwój jako polityka.
Jeszcze w okresie poprzedzającym zamach smoleński, kierował się On tradycyjnym imperialnym paradygmatem rosyjskiej polityki zagranicznej, polegającym na tworzeniu równowagi europejskiej w sojuszu z Niemcami, kosztem Polski oraz innych państw i narodów środkowoeuropejskich. Historycznie, ta fundamentalnie błędna i amoralna polityka ściągnęła na głowy Słowian, w tym oczywiście i Rosjan, prawdziwą hekatombę...
W miarę upływu czasu, zaczął On zdawać sobie sprawę z faktu niemożliwości nawiązania przez Rosję autentycznie partnerskich stosunków z państwami zachodu, nawet za cenę bezwarunkowego popierania wszystkich ich zbrodni. Dla Zachodu, zarówno Wschód, jak i kraje Europy Środkowej nigdy nie były, nie są i nie będą „partnerami”, a jedynie ofiarami. Uwarunkowanie to można określić mianem „zoologicznego”, na identycznych zasadach jak stosunki lwa z antylopą.
Z chwilą uświadomienia sobie tej prawidłowości, Putin rozpoczął modernizację rosyjskiej armii, a w stosunku do Zachodu przyjął pozycję „neutralną”. Jej przykładem było umożliwienie Zachodowi agresji na Libię pod płaszczykiem rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, w której Rosja wstrzymała się od głosu. Szybko okazało się jednak, że Waszyngtonowi to nie wystarcza. Jedyną akceptowalną dlań alternatywą, byłaby bezwarunkowa kapitulacja Rosji wobec „nowego porządku światowego” (NWO).
W tym momencie Prezydent Putin pokazał swą autentyczną wielkość, kategorycznie przeciwstawiając się takowej alternatywie. Spowodowało to wściekłe ataki na Jego osobę i eskalację konfrontacji na osi Rosja – Zachód. Pragnąc zyskać na czasie, potrzebnym do przezbrojenia, oraz wprowadzenia niezbędnych reform politycznych, społecznych i gospodarczych, przyjął On taktykę „robienia dobrej miny do złej gry”. Prowadził wobec Zachodu „miękką politykę” unikając zadrażnień i nadal nazywając zachodnich przywódców „partnerami”, równolegle próbując rozgrywać ich selektywnie, licząc na różnice między nimi. Szybko uświadomił sobie jednak, że jak na członków mafii przystało, muszą oni mówić „jednym głosem”.
Działania Putina zyskały mu na Zachodzie nielicznych przyjaciół, tych przedstawicieli establishmentu, którzy zachowali jeszcze sumienie, a tym samym człowieczeństwo.
Jednym z najbardziej prominentnych jest dr Paul Craig Roberts[i], minister skarbu w administracji Reagana, autor tzw. „reaganomics”, czyli strategii ekonomicznej która spowodowała załamanie się gospodarcze Imperium Zła (ZSRR). W swych publikacjach, dr Roberts często udziela rad Rosji, zarówno w zakresie gospodarki, jak polityki. Krytycznie odnosząc się do rosyjskiego finansowego establishmentu, publicznie zaoferował swą osobę na kierownika polityki ekonomicznej Kremla, zapewniając że w krótkim czasie jest w stanie gospodarczo „rzucić na kolana” Zachód, dając zwycięstwo Rosji. Ostatnio, wraz z innym wybitnym ekonomistą dr Hudsonem, opublikował artykuł, krytykujący najnowszy rosyjski „program prywatyzacji”[ii] , ostrzegając przed jego negatywnymi konsekwencjami w obliczu wojny gospodarczej z Zachodem.
Pozornie wydawałoby się, że dr Roberts dokonał od czasów Reagana szokującej politycznej wolty. Nic bardziej mylnego! Pozostał On na niezmiennych pozycjach moralnych pryncypiów. To sytuacja globalna tak drastycznie zmieniła się. Dziś, „Imperium Zła” to są Stany Zjednoczone, wraz ze ich „sojusznikami” – wasalami.
Przygotowując się do odparcia agresji „Euroatlantyckiego Imperium Zła”, Putin stara się konsolidować społeczeństwo. W celu rozbudzenia patriotycznych nastrojów pozwala On gloryfikować imperialna przeszłość Rosji. Jest to szczególnie niebezpieczne w odniesieniu do okresu bolszewickiego. Niedawno zwracałem na to uwagę w mym „Przesłaniu do Narodu Rosyjskiego”[iii]. Pomijając już sam fakt moralnie nagannego wybielania zbrodniczego państwa Bolszewików, wywołuje to „upiory przeszłości” u wszystkich bez wyjątku sąsiadów Rosji. W ogromnej mierze ułatwia to Zachodowi straszenie ich „odradzającym się rosyjskim imperializmem”, a co za tym idzie szczucie przeciwko Federacji i Putinowi.
Putinowi zależy na utrzymaniu jedności społeczeństwa, czemu niedawno dał wyraz w odpowiedzi na pytanie dotyczące oceny Lenina. Ostrożnie krytykując „wodza rewolucji” i „osiągnięcia państwa robotników i chłopów”, podkreślił niebezpieczeństwo rozgrzewania antagonizmów wewnątrzspołecznych w kontekście oceny tej postaci. Podczas ubiegłorocznej konferencji w Soczi, publicznie określił Lwów mianem „polskiego miasta”. W wywiadzie udzielonym na potrzeby dokumentalnej produkcji pt. „Miroporiadek”[iv], przyznał On że na terenach „wyzwolonych” w trakcie II Wojny Światowej przez Armię Czerwoną, „na siłę” zaprowadzano sowiecki model władzy.
Te i wiele innych podobnych przykładów świadczy o Jego wyważonym dystansie do czasów, w których sam był funkcjonariuszem KGB.
Jak jednak, w tak skomplikowanej sytuacji, szukać porozumienia z sąsiadami? Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, pragnę podkreślić z całą mocą, że porozumienie takowe leży w najżywotniejszych interesach zarówno Rosji, jak i Jej sąsiadów!
Zarówno z wypowiedzi Putina, jak i innych rosyjskich oficjeli, wynika jasno że zdają oni sobie sprawę z niesuwerenności swych „zachodnich partnerów”. Jeśli takie państwa, jak Niemcy czy Francja (bo o nich mowa) są pozbawione suwerenności, to co można powiedzieć o Polsce, będącej wyeksploatowaną kolonią tych pierwszych, pozbawionej jakichkolwiek narodowych elit, wymordowanych nota bene również przez ZSRR w czasie ostatniej wojny? Jaki cel mogą mieć negocjacje z warszawskim marionetkowym reżimem i ewentualny apel o porozumienie we wspólnym polskim i rosyjskim interesie? Są to oczywiście pytania retoryczne. Próbować dogadywać się można ewentualnie z ich mocodawcami w Berlinie, Brukseli, czy Waszyngtonie. Ale wtedy wracamy do punktu wyjścia, czyli braku szans na jakiekolwiek porozumienie. Przecież nie po to szczuje się Polaków przeciw Rosjanom, by potem jakimś porozumieniem łagodzić tego efekty.
Dzisiejszą Polskę można przyrównać do jeziora skutego grubą warstwą lodu. Gdyby woda jeziora (obrazująca polskie społeczeństwo) miała świadomość, to jakie byłoby jej pojęcie o otaczającej rzeczywistości? Znów retoryczne pytanie. Aby mogła ona mieć jakiekolwiek pojęcie, należałoby najpierw usunąć warstwę lodu (okupujące Polskę szumowiny, pozujące na "elity"). Zadanie takie wydaje się niewykonalne. A jednak Rosja posiada narzędzia, które łatwo mogą „wysadzić w powietrze” lodową skorupę i spławić ją z falami gnojówki! Wtedy, z uwolnionym społeczeństwem można będzie rozpocząć dialog.
Ostatnio wybuchła w III RP „afera” z legendą Solidarności, Lechem Wałęsą, którego oskarża się o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRLu. Fakt ten, znany od ćwierćwiecza, nie może dziwić nikogo, kto był świadkiem przełomu, w postaci rozpadu sowieckiego Imperium Zła. Zaszokować mogłaby natomiast informacja, że któryś ze współczesnych prominentów III RP nie był, lub nie jest czyimś agentem.
W aspekcie rosyjskim, z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że wszystkie bez wyjątku ważniejsze postacie obecnej sceny politycznej, społecznej, czy gospodarczej III RP, osobiście lub pośrednio („dynastycznie”) należały do komunistycznej elity władzy PRLu, względnie jej tajnych współpracowników (TW). Z chwilą „odzyskania niepodległości” przez Polskę, przewerbowały się one po prostu do nowych zachodnich „pracodawców”. Jednakowoż ich dossier do dnia dzisiejszego muszą znajdować się w archiwach KGB (FSB).
W ostatnim . bardzo już naprężonym okresie konfliktu Rosji z Zachodem, władze Federacji musiały podjąć świadomą decyzję o komunikowaniu się bez ogródek z własną i międzynarodową społecznością. Obecnie demaskuje się przy pomocy „twardych” dowodów i nazywa po imieniu potok kłamstw zachodnich przywódców i ich machiny propagandowej. Dla przykładu, odgrzana na nowo przez Brytyjczyków, „afera” Litwinienki, spotkała się z ostrą rosyjską ripostą prezentującą dotychczas tajną dokumentację wywiadowczą.
Już dziś można zaobserwować rezultaty tej nowej twardej strategii. Zachodni propagandowy domek z kart zaczyna sypać się na naszych oczach.
Otwarcie tajnych rosyjskich archiwów dotyczących Polski i innych państw byłego bloku sowieckiego, spowodowałoby efekt porównywalny do rozsadzenia wyżej wspomnianej skorupy lodowej. „Miękka” zachodnia okupacja III RP zachwiałaby się w posadach. W sferze politycznej efekt tego byłby porównywalny z oferowanym przez dr Robertsa gospodarczym „rzuceniem na kolana” Zachodu.
Otwartość i przejrzystość takiego posunięcia uwiarygodniałaby także szczerość rosyjskich intencji w stosunku do swych byłych imperialnych wasali. Co prawda, w wielu aspektach kompromitowałaby również historyczne działania Kremla i dekonspirowała niektóre, ciągle wartościowe, aktywa wywiadowcze.
Ale po co to wszystko nadal maskować? Z nadzieją na przyszłość, która może w ogóle nie nastąpić, w efekcie III Wojny Światowej?
Reasumując w chronologicznej kolejności tej publikacji, należy podkreślić, co następuje:
1.Udaną strategię polityczną można jedynie konstruować na moralnych fundamentach i naturalnych sojuszach;
2.Nawet w przypadku niebezpieczeństwa wywołania III Wojny Światowej, nie ma alternatywy do przeciwstawiania się NWO;
3.Nie da się konstruować efektywnej gospodarki w oparciu o neoliberalny model finansowy;
4.Autentyczna współpraca bratnich narodów, tylko wtedy może być skuteczna, gdy są one traktowane jak „bratnie”, a nie „wasalne”;
5.Przyznanie się do błędów przeszłości to nie kompromitacja, ale uwiarygodnienie uczciwych intencji na przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze