Bwana Donku był najpotężniejszym czarownikiem w okolicy, więc czarownica Andżela chciała go mieć przy sobie. Złośliwe murzyny z Zielonej Wioski szemrały, że czarownica Andżela niechybnie uchroniła Bwana Donku przed śmiercią Bunga Bunga, a jest to śmierć straszliwa, o której nie godzi się nawet pisać...
Mieszkańcy Zielonej Wioski już dawno zapomnieli o czarowniku Bwana Donku, bo starszyzna wioski wymyślała co lepsze atrakcje, aby odwrócić uwagę opinii plemiennej od rzeczy ważnych. Murzyńscy specjaliści od pijaru troili się i czworzyli, żeby w wiosce nie wybuchł bunt, bo to byłby niechybny koniec murzyńskiej demokracji...a przecież zbliżały się wybory na Króla Wioski, więc względny spokój musiał być...
Dotychczasowe
obowiązki Króla w Zielonej Wiosce pełnił przez pięć lat
król Bulu Komor, wódz ciemny, jak murzyńska tabaka w
rogu i głupszy niż lewy sandał czarownika Bwana Donku....
Złośliwe murzyny szemrały, że to król Bulu Komor chciał sprzedać dżunglę za 65 miliardów szklanych paciorków i butelkę wody ognistej Plemieniu z Czosnkowych Wzgórz, co brutalnie ujawniły źródła Plemięleaks. Na tą okoliczność plemię Platfu Tusku uruchomiło tamtamy, żeby zagłuszyć przed wyborami na Króla Wioski tę wyjątkowo śmierdzącą aferę.
Złośliwe murzyny szemrały, że to król Bulu Komor chciał sprzedać dżunglę za 65 miliardów szklanych paciorków i butelkę wody ognistej Plemieniu z Czosnkowych Wzgórz, co brutalnie ujawniły źródła Plemięleaks. Na tą okoliczność plemię Platfu Tusku uruchomiło tamtamy, żeby zagłuszyć przed wyborami na Króla Wioski tę wyjątkowo śmierdzącą aferę.
Król
Bulu Komor pochodził z plemienia Platfu Tusku, o czym oczywiście
często zapominał, a teraz im bliżej wyborów króla
wioski, tym dziwnie większej dostawał alergii na myśl, że
mieszkańcy mogliby go uznać, za plemiennego współbrata
czarownika Bwana Donku.
Plemię
Kaczu Pisu na kandydata wystawiło ślicznego, młodego wojownika...o
oczkach piwnych “okocim” spojrzeniu.
Dudu
Czaka, bo tak nazywa się kandydat pochodzacy z plemienia Kaczu
Pisu, miał za zadanie uczynić, aby mieszkańcy wioski znów
śnili plemienny sen o potędze. Oczywiście złośliwe murzyny znów
poczęły szemrać, że Dudu Czaka, a w zasadzie jego żona jest
spokrewniona z plemionami zamieszkującymi Czosnkowe Wzgórza,
ale zupełnie bezpodstawnie, bo i żona króla Bulu Komor też
ma takie pochodzenie...więc siły są wyrównane...
Zbliżała
się Murzyńska Debata, czyli spotkanie dwóch kandydatów
na udeptanej ziemi...oczywiście według obydwu plemion jedyną
słuszną udeptaną ziemią była lepianka Czarownicy Monify.
Lepianka była specyficzna, bo wielka i czuć było w niej
charakterystyczny zapach krowiego łajna z lekką nutą czosnku,
którym były obklejone ściany dla lepszej akustyki. Lepianka
mogła pomieścić cała wioskę, więc dlatego była jedyna.
Zastrzeżenia według złośliwych murzynów były tylko do
samej osoby Czarownicy Monify.
O
Murzyńskiej Debacie mówiło się w wiosce od tygodnia,
rozpalała czerepy mieszkańców do czerwoności, choć
złośliwe murzyny twierdziły, że nic nowego z debaty nie wyniknie,
że w zasadzie jest to tylko murzyńska propaganda podlana czosnkowym
sosem.
Nadszedł
wreszcie ten dzień...do lepianki Czarownicy Monify poczęły
nadciagać tłumy...dwóch kandydatów weszło tylnym,
osobnym wejściem. Z prawej strony było słychać gromkie okrzyki
“Dudu Czaka...Dudu Czaka” ...z lewej sympatycy wodza wznosili
hasła “Bulu, Bulu, Bulu”...
Odwrócono
klepsydrę i zaległa cisza...padły pierwsze pytania...Dudu Czaka
zadał pytanie odnośnie współplemieńców, którym
król Bulu załatwił, że będą zapierdzielać przy wyrębie
trzciny cukrowej do sześćdziesiątego siódmego roku życia.
Na to król Bulu Komor odrzekł, że Dudu Czaka chyba nie wie o
czym mówi, że Trybunał Plemienny nie pozwala na cofnięcie
skrócenia czasu przy wyrębie trzciny cukrowej, poza tym
mieszkańcy wioski chcą pracować żeby mieć więcej szklanych
paciorków... wręcz pragną pracować do śmierci, a nawet o
jeden dzień dłużej...
Drugie
pytanie dotyczyło zamówień publicznych na dzidy dla
wojowników plemiennych...Dudu Czaka zarzucił dotychczasowemu
królowi, że zamówił dzidy w wiosce sąsiedniej, a
przecież rodzima wioska produkuje najlepsze dzidy na świecie, co
prawda krótsze, ale bardziej skuteczne.
Atmosfera
gęstniała z minuty na minutę... król Bulu Komor niejako
zagnany do narożnika zarzucił Dudu Czace, że jest pod silnym
urokiem najpotężniejszego szamana w Plemieniu Kaczu Pisu, czyli
Szamana Kaczu Jara i nie jest to li tylko urok osobisty...
Dudu
Czaka nie był dłużny, wydobył zza pleców proporzec
Plemienia Platfu Tusku i wbił go przed osłupiałym królem
Bulu Komorem twierdząc, że Król pochodzi z tego jakże
parszywego plemienia, które przez 8 lat wykradało szklane
paciorki społeczności plemiennej.
Tego
było za wiele, król Bulu dostał silnej alergii i padł jak
długi...nie pomógł nawet urok Czarownicy Monify...króla
Bulu wynieśli nogami do przodu.
Mieszkańcy
Zielonej Wioski długoby jeszcze wspominali Murzyńską Debatę, lecz
zbliżała się nieubłagalnie tzw Cisza Wyborcza, która jasno
określała, że prze 45 odwróceń klepsydry nie wolno nawet
pomyśleć o kandydacie, gdyż każdy przyłapany na tej wyjątkowo
perfidnej myślozbrodni mógł w świetle obowiązującego
prawa zostać zjedzonym przez współplemieńców.
Niestety
natura nie znosi próżni i Starszyźnie Wioski mocno dała się
we znaki, doprowadzając ją do szewskiej pasji. Co jakiś czas
głucha cisza wyborcza w dżungli była przerywana głośnym krzykiem
papug kakadu...”komorrr, komorrr, komorrr”...wtórowały im
małpy głośnym wrzaskiem...”du du du a a a a !!!”...a aligatory
w pobliskiej rzece zanurzały się i wypływały puszczając nosem
bańki ...”bul, bul,bul”...
Starszyzna
z niecierpliwością, z bulem i nadzieją czekała na czterdzieste
piąte odwrócenie klepsydry...
...wszystkie postacie i wydarzenia są czysto przypadkowe...
...wszystkie postacie i wydarzenia są czysto przypadkowe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze