środa, 2 września 2015

Czy aby czasem ktoś nas nie wkręca w JOW-y ?

Toczy się na forum Neonu24 dyskusja odnośnie tzw Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW). I bardzo dobrze, bo w tzw maistreamie cisza, jak makiem zasiał.

Ja może przedstwię mój punkt widzenia...moja obserwacja okiem w zasadzie przedsiębiorcy, a Czytelnik sam oceni, czy mój tok rozumowania jest dobry, czy nie.

Zobaczmy, co proponuje (antysystemowy ponoć) Paweł Kukiz :

Trzy zasady JOW:


Pierwsza.

JOW likwiduje selekcję negatywną, która polega na forowaniu przez wodza partii działaczy biernych, miernych ale wiernych (BMW) . Nie będzie układanych przez partyjne wierchuszki list wyborczych, lojalność wobec wodza znika a pojawia się wobec Nas obywateli. Co więcej, stosując JOW z jedną turą wyborów - czyli zasadę zwycięzca bierze wszystko - uruchomimy selekcję pozytywną!

Druga.

JOW przywraca odpowiedzialność osobistą posła przed wyborcami w jego okręgu. W małym jednomandatowym okręgu wyborczym poseł będzie podlegał nieustannej, skrupulatnej kontroli.

Trzecia.

JOW otwiera system polityczny umożliwiając wymianę elit. Dziś zmieniają się w Polsce rządy, ale u władzy pozostaje wciąż ten sam krąg ludzi (Tusk, Kaczyński, Pawlak, Miller są w Polskiej politycy obecni od 20 lat!) A przecież trudno zaprzeczyć, że władza deprawuje i zużywa… JOW oznacza wybory w małych okręgach, a więc daje szanse ludziom, którzy sprawdzili się lokalnie.


Załóżmy, że teoretycznie JOW-y są dobre... bo są dobre, jeśli nikt nie majstruje przy liczeniu głosów...w praktyce w Polsce może się to nie udać...bądźmy jednak realistami...

Moja teza (zresztą nie tylko moja) jest taka, że wybór tzw JOW-ów zabetonuje scenę polityczną z dwoma “słusznymi” partiami, czyli PO i PIS na wieki wieków amen a one nigdy nie pozwolą, aby jakieś kanapy były dosuwane do wielkich sof salonowych...

Zanim przedstawię argumenty swojej tezy zobaczmy jakie jest drugie pytanie w referendum planowanym na 6 września ...pytanie brzmi :

  1. Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?

Odpowiadając “tak” opowiemy się za dotychczasowym finasowaniem partii, odpowiadając “nie”, opowiemy się pewnie za “innymi sposobami finansowania partii”...czy nie tak ? Czy widzicie tutaj furtkę dla cwaniaków ?

Oczywiście brak finansowania partii z budżetu państwa jest godne i sprawiedliwe, ale obawiam się, że słowo “dotyczasowe” brzmi jak słynne już “lub czasopisma”...

No nic, idziemy dalej...

Ktoś powie, że partie polityczne, te większe, czyli PO, PIS popłaczą się, bo stracą wielką kasę, którą do tej pory mogli skubać z kasy państwa...oczywiście popłaczą się, ale ze śmiechu. Tu jest haczyk, pewnie Bronisław Komorowski rechocze w Ruskiej Budzie z powodu kukułczego jaja, jakie podłożył Polakom, bo zasadzie czy powiesz “tak” w referendum, czy “nie” to i tak Polacy nic nie skorzystają, a wręcz znów zostaną uśpieni na 25 lat “jowowej” transformacji ustrojowej. Wyjadacze partyjni w zasadzie nie potrzebują kasy z państwa, są tak bogaci, że kampanię swoim wiernym pretorianom (BMW) zrobią wypasioną. Pieniądze w ten sposób wydane zawsze zwracają się z nawiązką. Brak subwencji zmobilizuje ich do większego grabienia do siebie...nie czarujmy się.

Spójrzmy okiem przedsiębiorcy...wybory i kandydaci...można to porównać, do walki o klienta, gdzie o rynek zbytu batalię toczy kilka przedsiębiorstw.

Wielkie przedsiębiorstwa w zasadzie mogą od razu wyeliminować małą konkurencję. Wielkie przedsiębiorstwo ma środki na skuteczną kampanię reklamową...inną rzeczą jest, czy kampania reklamowa jest moralna, czy nie. Liczy się efekt finalny, który można osiągnąć stosując dobry pijar. Poteżna firma, może swoim klientom obiecać wiele, wystarczy, że ich złapie i uwiąże umowami na kilka lat...taki jest cel.

Mała firma załóżmy, że jest uczciwa, kompetentna, ale nie ma środków na potężną reklamę i nie może konkurować z wielką...

Dobra, to teraz przykład wyborczy...załóżmy, że w małym okręgu wyborczym, miasteczku...niech będzie Wilkowyje he he mieszka Jan Malinowski, facet uczciwy, na wskroś moralny o nieposzlakowanej opinii...niepijący, mający liczną szczęśliwą rodzinę...co prawda nie zarabia wiele, ale wystarczająco, aby godnie żyć. W tym samym okręgu mieszka też Bronek Kopydłowski pseudonim Bruner, herszt lokalnej mafii, która trudni się wymuszniem haraczów...każdy boi się Brunera i czuje przed nim respekt...

Obaj panowie startują w wyborach do parlamentu...Bruner robi oszałamiającą kampanię wyborczą, ma potężne środki na bilbordy, które są niemal w każdej części miasteczka...zewsząd widać wypasione plakaty, gdzie wylizany Bronisław spogląda z miną mentora...hasło wyborcze brzmi “wybierzmy wartości, precz z haraczami parlamentarnych złodziei”.

Pan Malinowski nie ma środków na kampanię, kilku kolegów za free pomaga mu dotrzeć do większej liczby potencjalnych wyborców, ale niestety nie ma rzozu aby trafić do publiczności...jest moherem, katolem, ciemnogrodzianinem, który ma patologiczną (bo liczną ) rodzinę.

Pan Bruner za to bryluje w lokalnych mediach, zapraszany w godzinach największej oglądalności i zawsze pokazuje się z piękną, długonogą blondynką, a czasami z dwoma...

Pytanie brzmi...który z panów z tego okręgu dostanie się do parlamentu ?

Oczywiście jest druga strona medalu...pan Malinowski może poszukać sponsorów, aby skutecznie sfinansowali jego kampanię wyborczą, ale...przecież każdy sponsor nie jest instytucją charytatywną, i wymusi na panu Malinowskim, aby ten lobbował przez czas trwania kadencji w interesie sponsora. Niestety wtedy pan Malinowski musiałby schować swoją moralność, uczciwość, nieposzlakowaną opinię do kieszeni, gdyż sponsor może sobie zażyczyć, aby pan Malinowski wespół z innymi “jednomandatowymi” lobbował za wprowadzeniem w Polsce choćby maści na porost włosów na kolanie. Maść w zasadzie nie jest skuteczna, ale jest bardzo droga, wprowadzając ją na rynek z zapisem, że każdy musi obowiązkowo smarować swoje kolana zagwarantuje wielkie zyski sponsorowi, a i pan Malinowski też na tym skorzysta.

Pan Bronisław vel Bruner od lat ma swoich sponsorów i nie boi się, że braknie mu kasy na kampanię i ma gdzieś subwencje, które zwraca mu państwo.

Szanowni Państwo, JOW-y nic Polakom nie dadzą...zabetonują scenę polityczną mafiozami typu Bruner... a mafiozi nigdy nie dopuszczą, aby chłopki-roztropki typu pan Malinowski dostały się do parlamentu...niestety wymuszają to nieubłagalne zasady ekonomii...

Wielkie partie polityczne w Polsce siedzą w kieszeniach wielkich korporacji...korporacje płacą i wymagają...niestety nie ma to nic wspólnego z szerokopojętym patriotyzmem. Niech to zapamięta każdy Polak.

To mój punkt widzenia...zbliżające się referendum to ściema, obietnica namiastki jakiejś wolności i demokracji, być może udałoby się to w innym kraju, ale nie w Polsce. Pamiętajmy, że nieważne jest jak kto głosuje, ważne kto liczy głosy...ta stalinowska zasada jest w Polsce bardzo głęboko zakorzeniona.

A trzecie pytanie co do “wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika” uważam za kpinę, przecież to się powinno rozumieć samo przez się...

Wietrzę tutaj podstęp...

Na dzień dzisiejszy według mnie najbardziej wiarygodnym kandydatem jest Grzegorz Braun ze swoim Komitetem Wyborczym Wyborców Grzegorza Brauna “Szczęść Boże”...będę konsekwentnie głosował na kandydatów z tego Komitetu...konsekwentnie i do bólu czy JOW-y wejdą, czy nie.

Teraz pytanie zasadnicze, czy Grzegorzowi Braunowi potrzebne są JOW-y ? Sam Grzegorz Braun mówi, że JOW-y są dobre, ale jako narzędzie przejściowe. Jest monarchistą, więc sam stwierdza, że może być to środkiem do celu, czyli wprowadzenia monarchii, która byłaby dla Polski najtańszym rozwiązaniem.

Czy wprowadzenie JOW-ów osłabi największe partie polityczne, czyli tzw Bandę Czworga i pozwoli wprowadzić do parlamentu ludzi niepowiązanych żadnymi układami ? Szczerze wątpię.

Nie namawiam do bojkotu referendum, niech każdy sobie sam wyrobi opinię...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze