Toczy
się na forum Neonu24 dyskusja odnośnie tzw Jednomandatowych Okręgów
Wyborczych (JOW). I bardzo dobrze, bo w tzw maistreamie cisza, jak
makiem zasiał.
Ja
może przedstwię mój punkt widzenia...moja obserwacja okiem w
zasadzie przedsiębiorcy, a Czytelnik sam oceni, czy mój tok
rozumowania jest dobry, czy nie.
Zobaczmy,
co proponuje (antysystemowy ponoć) Paweł Kukiz :
Trzy
zasady JOW:
Pierwsza.
JOW
likwiduje selekcję negatywną, która polega na forowaniu
przez wodza partii działaczy biernych, miernych ale wiernych (BMW) .
Nie będzie układanych przez partyjne wierchuszki list wyborczych,
lojalność wobec wodza znika a pojawia się wobec Nas obywateli. Co
więcej, stosując JOW z jedną turą wyborów - czyli zasadę
zwycięzca bierze wszystko - uruchomimy selekcję pozytywną!
Druga.
JOW
przywraca odpowiedzialność osobistą posła przed wyborcami w jego
okręgu. W małym jednomandatowym okręgu wyborczym poseł będzie
podlegał nieustannej, skrupulatnej kontroli.
Trzecia.
JOW
otwiera system polityczny umożliwiając wymianę elit. Dziś
zmieniają się w Polsce rządy, ale u władzy pozostaje wciąż ten
sam krąg ludzi (Tusk, Kaczyński, Pawlak, Miller są w Polskiej
politycy obecni od 20 lat!) A przecież trudno zaprzeczyć, że
władza deprawuje i zużywa… JOW oznacza wybory w małych okręgach,
a więc daje szanse ludziom, którzy sprawdzili się lokalnie.
Załóżmy,
że teoretycznie JOW-y są dobre... bo są dobre, jeśli nikt nie
majstruje przy liczeniu głosów...w praktyce w Polsce może
się to nie udać...bądźmy jednak realistami...
Moja
teza (zresztą nie tylko moja) jest taka, że wybór tzw JOW-ów
zabetonuje scenę polityczną z dwoma “słusznymi” partiami,
czyli PO i PIS na wieki wieków amen a one nigdy nie pozwolą,
aby jakieś kanapy były dosuwane do wielkich sof salonowych...
Zanim
przedstawię argumenty swojej tezy zobaczmy jakie jest drugie pytanie
w referendum planowanym na 6 września ...pytanie brzmi :
- Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
Odpowiadając
“tak” opowiemy się za dotychczasowym finasowaniem partii,
odpowiadając “nie”, opowiemy się pewnie za “innymi sposobami
finansowania partii”...czy nie tak ? Czy widzicie tutaj furtkę dla
cwaniaków ?
Oczywiście
brak finansowania partii z budżetu państwa jest godne i
sprawiedliwe, ale obawiam się, że słowo “dotyczasowe” brzmi
jak słynne już “lub czasopisma”...
No
nic, idziemy dalej...
Ktoś
powie, że partie polityczne, te większe, czyli PO, PIS popłaczą
się, bo stracą wielką kasę, którą do tej pory mogli
skubać z kasy państwa...oczywiście popłaczą się, ale ze
śmiechu. Tu jest haczyk, pewnie Bronisław Komorowski rechocze w
Ruskiej Budzie z powodu kukułczego jaja, jakie podłożył Polakom,
bo zasadzie czy powiesz “tak” w referendum, czy “nie” to i
tak Polacy nic nie skorzystają, a wręcz znów zostaną
uśpieni na 25 lat “jowowej” transformacji ustrojowej. Wyjadacze
partyjni w zasadzie nie potrzebują kasy z państwa, są tak bogaci,
że kampanię swoim wiernym pretorianom (BMW) zrobią wypasioną.
Pieniądze w ten sposób wydane zawsze zwracają się z
nawiązką. Brak subwencji zmobilizuje ich do większego grabienia do
siebie...nie czarujmy się.
Spójrzmy
okiem przedsiębiorcy...wybory i kandydaci...można to porównać,
do walki o klienta, gdzie o rynek zbytu batalię toczy kilka
przedsiębiorstw.
Wielkie
przedsiębiorstwa w zasadzie mogą od razu wyeliminować małą
konkurencję. Wielkie przedsiębiorstwo ma środki na skuteczną
kampanię reklamową...inną rzeczą jest, czy kampania reklamowa
jest moralna, czy nie. Liczy się efekt finalny, który można
osiągnąć stosując dobry pijar. Poteżna firma, może swoim
klientom obiecać wiele, wystarczy, że ich złapie i uwiąże
umowami na kilka lat...taki jest cel.
Mała
firma załóżmy, że jest uczciwa, kompetentna, ale nie ma
środków na potężną reklamę i nie może konkurować z
wielką...
Dobra,
to teraz przykład wyborczy...załóżmy, że w małym okręgu
wyborczym, miasteczku...niech będzie Wilkowyje he he mieszka Jan
Malinowski, facet uczciwy, na wskroś moralny o nieposzlakowanej
opinii...niepijący, mający liczną szczęśliwą rodzinę...co
prawda nie zarabia wiele, ale wystarczająco, aby godnie żyć. W tym
samym okręgu mieszka też Bronek Kopydłowski pseudonim Bruner,
herszt lokalnej mafii, która trudni się wymuszniem
haraczów...każdy boi się Brunera i czuje przed nim
respekt...
Obaj
panowie startują w wyborach do parlamentu...Bruner robi
oszałamiającą kampanię wyborczą, ma potężne środki na
bilbordy, które są niemal w każdej części
miasteczka...zewsząd widać wypasione plakaty, gdzie wylizany
Bronisław spogląda z miną mentora...hasło wyborcze brzmi
“wybierzmy wartości, precz z haraczami parlamentarnych złodziei”.
Pan
Malinowski nie ma środków na kampanię, kilku kolegów
za free pomaga mu dotrzeć do większej liczby potencjalnych
wyborców, ale niestety nie ma rzozu aby trafić do
publiczności...jest moherem, katolem, ciemnogrodzianinem, który
ma patologiczną (bo liczną ) rodzinę.
Pan
Bruner za to bryluje w lokalnych mediach, zapraszany w godzinach
największej oglądalności i zawsze pokazuje się z piękną,
długonogą blondynką, a czasami z dwoma...
Pytanie
brzmi...który z panów z tego okręgu dostanie się do
parlamentu ?
Oczywiście
jest druga strona medalu...pan Malinowski może poszukać sponsorów,
aby skutecznie sfinansowali jego kampanię wyborczą, ale...przecież
każdy sponsor nie jest instytucją charytatywną, i wymusi na panu
Malinowskim, aby ten lobbował przez czas trwania kadencji w
interesie sponsora. Niestety wtedy pan Malinowski musiałby schować
swoją moralność, uczciwość, nieposzlakowaną opinię do
kieszeni, gdyż sponsor może sobie zażyczyć, aby pan Malinowski
wespół z innymi “jednomandatowymi” lobbował za
wprowadzeniem w Polsce choćby maści na porost włosów na
kolanie. Maść w zasadzie nie jest skuteczna, ale jest bardzo droga,
wprowadzając ją na rynek z zapisem, że każdy musi obowiązkowo
smarować swoje kolana zagwarantuje wielkie zyski sponsorowi, a i pan
Malinowski też na tym skorzysta.
Pan
Bronisław vel Bruner od lat ma swoich sponsorów i nie boi
się, że braknie mu kasy na kampanię i ma gdzieś subwencje, które
zwraca mu państwo.
Szanowni
Państwo, JOW-y nic Polakom nie dadzą...zabetonują scenę
polityczną mafiozami typu Bruner... a mafiozi nigdy nie dopuszczą,
aby chłopki-roztropki typu pan Malinowski dostały się do
parlamentu...niestety wymuszają to nieubłagalne zasady ekonomii...
Wielkie
partie polityczne w Polsce siedzą w kieszeniach wielkich
korporacji...korporacje płacą i wymagają...niestety nie ma to nic
wspólnego z szerokopojętym patriotyzmem. Niech to zapamięta
każdy Polak.
To
mój punkt widzenia...zbliżające się referendum to ściema,
obietnica namiastki jakiejś wolności i demokracji, być może
udałoby się to w innym kraju, ale nie w Polsce. Pamiętajmy, że
nieważne jest jak kto głosuje, ważne kto liczy głosy...ta
stalinowska zasada jest w Polsce bardzo głęboko zakorzeniona.
A
trzecie pytanie co do “wykładni przepisów prawa podatkowego
na korzyść podatnika” uważam za kpinę, przecież to się
powinno rozumieć samo przez się...
Wietrzę
tutaj podstęp...
Na
dzień dzisiejszy według mnie najbardziej wiarygodnym kandydatem
jest Grzegorz Braun ze swoim Komitetem Wyborczym Wyborców
Grzegorza Brauna “Szczęść Boże”...będę konsekwentnie
głosował na kandydatów z tego Komitetu...konsekwentnie i do
bólu czy JOW-y wejdą, czy nie.
Teraz
pytanie zasadnicze, czy Grzegorzowi Braunowi potrzebne są JOW-y ?
Sam Grzegorz Braun mówi, że JOW-y są dobre, ale jako
narzędzie przejściowe. Jest monarchistą, więc sam stwierdza, że
może być to środkiem do celu, czyli wprowadzenia monarchii, która
byłaby dla Polski najtańszym rozwiązaniem.
Czy
wprowadzenie JOW-ów osłabi największe partie polityczne,
czyli tzw Bandę Czworga i pozwoli wprowadzić do parlamentu ludzi
niepowiązanych żadnymi układami ? Szczerze wątpię.
Nie
namawiam do bojkotu referendum, niech każdy sobie sam wyrobi
opinię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze