Strony

piątek, 11 września 2015

Bruksela wkopała Orbana

Z bloga Stanisława Balceraca...

Bruksela wiedziała już rok temu, że węgierska granica staje się gorącym punktem przerzutu nielegalnych migrantów do Unii. Zamiast pomóc Węgrom lepiej chronić granice Unii, Bruksela poczekała, aż migranci zaleją Węgry i okrzyknęła Orbana "faszystą".

Bruksela wiedziała już od końca 2014 roku, że granica Węgry-Serbia znajduje się pod naporem mas wielotysięcznych nielegalnych migrantów, kierowanych tam przez międzynarodowe mafie szmuglerów. Na początku tego roku europejska agencja ochrony granic FRONTEX z siedzibą w Warszawie opublikowała powyższą mapę (zdjęcie niżej), która pokazuje że granica Węgry-Serbia jest trzecim największym punktem przemytu nielegalnych migrantów do Unii europejskiej. Już w 2013 roku zanotowano tam prawie 50.000 nielegalnych migrantów (?!).





FRONTEX napisał też w swoim raporcie z końca zeszłego roku (cytat):


"In 2014, the vast majority of migrants were detected at the HungarianSerbian border, indicating that similar to last year, Hungary remains the main transit country for migrants travelling across the Western Balkan region to EU destination countries"


Co Bruksela zrobiła aby pomóc Węgrom lepiej kontrolować tą zewnętrzną granicę Unii ? Nic. Biurokraci z Brukseli czekali cierpliwie, aż sytuacja na granicy Węgry-Serbia zaostrzy się tak bardzo, że rząd Viktora Orbana będzie musiał wprowadzić nadzwyczajne środki bezpieczeństwa i wtedy jak na telefon na znienawidzonego przez lewaków premiera Orbana posypały się w lewicowych mediach obelgi porównujące go do "dyktatora" i "faszysty".


To pozwala teraz niemieckiemu lewakowi Martinowi Schulzowi grzmieć z brukselskiej trybuny jak Hitler w Norymberdze i grozić krajom Europy Środkowej, w tym Węgrom. Będzie Anschluss ?


Przypominamy, że już w 2009 roku brytyjski europoseł Godfrey Bloom nazwał Martina Schultza anty-demokratycznym faszystą (Undemocratic Fascist). Za co został wywalony z posiedzenia Europarlamentu przez naszego wybitnego demokratę Buzka.


Agencja ochrony zewnętrznych granic Unii Europejskiej FRONTEX tych granic jak widzimy nie chroni, ale za to zainstalowała się w nowych eleganckich biurach w Warszawie (Spire Tower) i produkuje papier.


Roczny budżet tej agencji to 600 mln PLN. 28% budżetu jest przejadana przez 360 urzędników, część jest wydawana na konferencje a nawet 120.000 PLN jest przeznaczone na "upominki". By żyło sie lepiej.





A pozostały budżet FRONTEX-u idzie przede wszystkim na operacje na Morzu Śródziemnym, których "efektywność" widzimy codziennie w telewizji.

Nie widzieliśmy żadnej informacji FRONTEX-u w sprawie wsparcia władz Węgier w zwalczaniu inwazji nielegalnych migrantów. Węgrzy muszą sobie radzić sami.


A gdyby tak zaprosić po sąsiedzku szefa FRONTEX-u na posiedzenie Sejmu w przyszłą środę aby wyjaśnił posłom, Polakom i dzienikarzom dlaczego zewnętrzne granice Unii są dziurawe jak sito i dlaczego węgierski rząd stal się celem szytej grubymi nićmi manipulacji brukselskiej biurokracji?


40-osobowa grupa prawicowych europarlamentarzystów przewodzona przez Francuzkę Marine Le Pen już kilka dni temu oznajmiła na konferencji prasowej w Brukseli, że tzw. "kryzys migrantów" jest starannie przygotowaną operacją destabilizacji. Zgadzamy się z tym coraz bardziej.

FRONTEX kosztuje unijnych podatników 600 mln PLN rocznie



Tylko dlaczego FRONTEX nie pomógł Węgrom chronić granic Unii ?

Źródło :








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze