W kilku słowach poinformował wicemarszałka o podjętych do tej pory krokach, i starał się uzyskać odpowiedź na pytanie jak długo państwo polskie będzie nadal handlować dziećmi, które zazwyczaj są przy tej okazji rozdzielane z rodzeństwem. Not bene sam miałem okazję z takimi sprzedanymi dziećmi rozmawiać i wiem na jak wielką skalę się ten proceder odbywa, a także z jak wielką traumą się to wiąże. Sytuacja, w której jedno z dzieci trafia dajmy na to do Norwegii, drugie do Włoch, a trzecie za ocean- to zwykła codzienność. Kompletnie zerwane więzi, brak jakiejkolwiek kontroli nad losem tych dzieciaków ze strony Rzeczypospolitej, wszystko w majestacie prawa i pełnym przyzwoleniu wszystkich możliwych rzeczników i sądów, których powinnością jest, by te dzieci chronić i reprezentować. Od samego początku pan Paweł Bednarz był jednak agresywnie i bezczelnie szarpany przez- jak mniemam- asystenta pana wicemarszałka, którego pan wicemarszałek zachęcał słownie do usunięcia tego "Polaka gorszego sortu", który śmiał zadawać niewygodne pytania i przerywać radosne tokowanie wicemarszałka z dziennikarzami. Pan Krzysztof- czyli osobnik,który przemocą starał się uniemożliwić Pawłowi Bednarzowi dyskusję z wicemarszałkiem Sejmu- tłumaczył po całym zajściu swoje postępowanie troską o swoje bezpieczeństwo, bezpieczeństwo swojego pryncypała oraz zgromadzonych dziennikarzy. Bezpieczeństwo, które jeśli było przez kogoś zagrożone, to właśnie przez nadgorliwego pana Krzysztofa. W momencie gdy Paweł Bednarz chciał spokojnie odejść w swoją stronę po zadaniu pytania, nadgorliwy Krzysztof nadal starał się go powstrzymać wyręczając tym samym opieszałą Straż Marszałkowską, co przypłacił pięknym rzutem "na plecki" i zapewne kilkoma siniakami. Po całym zajściu Paweł Bednarz zapowiedział podjęcie kroków cywilno - prawnych przeciw napastnikowi, który prawdopodobnie - o tym zadecyduje sąd- swoją agresywną interwencją naruszył nietykalność osobistą Pawła Bednarza.
Przed wyborami Beata Szydło i Andrzej Duda zapewniali barany wełniane- czyli wyborców- o tym, że nowa władza będzie słuchać obywateli. Zapowiadali, że okres arogancji władzy, ignorowania Polaków i "sobiepaństwa" urzędników odejdzie w zapomnienie. Dziś Ryszard Terlecki i jego nadgorliwy pitbull pokazali, że jak zwykle dużo musi się zmienić, by wszystko pozostało po staremu. Nie wyobrażam sobie, aby uśmiechnięty Ryszard Terlecki mógł po tym zdarzeniu nadal pełnić swoją funkcję, aby nadal mógł reprezentować choćby partię, która miała przynieść "dobrą zmianę", także w relacjach pomiędzy urzędnikiem a obywatelem. Ta sytuacja jest swoistym testem, tak dla Premier Szydło jak i całego Prawa i Sprawiedliwości. Zapewne wszystko zostanie zamiecione pod dywan, choć bardzo bym chciał się mylić. Władza niby inna, lecz tak samo arogancka. W końcu ten człowiek jest zwykłym społecznikiem, który takim dosyć "rejtanowskim" gestem chciał zwrócić uwagę na dziejącą się tragedię, za którą odpowiada- w chwili obecnej kierowane przez PiS- państwo. Przypomniał, że od wyborów nic w tej kwestii nie ruszyło, a został potraktowany jak zwykły menel. W ten sposób nie da się zbudować społeczeństwa obywatelskiego, w ten sposób niszczy się w ludziach chęć do działania. Wystarczyło kilka miesięcy przy korycie, aby ludzie PiS zapomnieli o tym, co obiecywali w kampanii wyborczej, o ile kiedykolwiek do swoich obietnic podchodzili poważnie.
Tutaj filmik z zajścia...
https://www.facebook.com/1313674581995187/videos/1391697800859531/
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/pacyna/arogancja-waaadzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze