...z bloga Izabeli Brodackiej Falzman...
Pewien mój kolega zwykł mawiać:„kocham góry na obrazku, zwierzątka w ZOO, a dzieci tylko wtedy gdy śpią”. Miał czworo dzieci, więc dobrze go rozumiałam. Nie wiedziałam jednak, że jest on prekursorem skłonności, która zawładnie światem kilkadziesiąt lat później, a którą nazwałam „życiem przez szybkę”. W całej swej oczywistości dotarł do mnie ten fenomen podczas pobytu w Hamburgu. Mój kolega Grzegorz zaprowadził mnie do słynnej dzielnicy St Pauli. Był słoneczny, jesienny dzień. Na ulicach machając torebkami przechadzały się piękne dziewczyny, natomiast w specjalnych budkach będących rodzajem fotoplastikonu prezentującego pornograficzne zdjęcia, stali przyklejeni do wizjerów młodzi, przystojni chłopcy. „Dlaczego żaden z nich nie odwróci się i nie zgada do którejś z tych dziewcząt?”- zapytałam zdumiona. „Bo żeby coś uzyskać od dziewczyny trzeba koło niej skakać,a oni boją się życia, szukają emocji, ale bez wysiłku i zagrożenia” - wytłumaczył mi Grześ...
Dwadzieścia lat temu przed Pałacem Kultury postawiono symulator zjazdu narciarskiego. Koledzy moich dzieci z lubością oddawali się temu narciarskiemu onanizmowi. Moje dzieci też miały na to ochotę, ale wiedziały, że nie dam im pieniędzy na podobne bzdury. Tłumaczyły mi, że doznania w symulatorze są identyczne jak w czasie zjazdu z Kasprowego. Migają górskie widoki, słychać szum wiatru, czuć pęd powietrza na twarzy,a podłoga podryguje jak narty na muldach. Argumentowały, że taka przyjemność kosztuje o wiele mniej niż ewentualny wyjazd na narty, a nawet tylko wjazd kolejką na Kasprowy Wierch i jest bezpieczniejsza. Zaproponowałam im tanie i bezpieczne lekcje konnej jazdy na własnej desce do prasowania, ale uznały moją propozycję za obraźliwą.
Popularna w tych czasach była również gra Monopol imitująca działalność gospodarczą. Dzieci z zapałem kupowały i sprzedawały jakieś fabryki, grały na wirtualnej giełdzie, gromadziły wirtualne pieniądze. Choć zapewniano mnie, że takie gry mają ogromną role edukacyjną i że stosuje się je na uczelniach zachodnich zamiast egzaminów czy konkursów, nie miałam do nich przekonania.
Pojawiła się też dość droga zabawka elektroniczna- Tamagotchi. Było to zwierzątko, które gdy było głodne popłakiwało i którym się trzeba się było opiekować. Twierdzono, że taka zabawka uczy dzieci odpowiedzialności i opiekuńczości. Byłam wręcz przeciwnego zdania. Kiedyś dzieci przyniosły taką (pożyczoną) zabawkę do domu i zniecierpliwiona hałasem jaki wytwarzała po prostu wyjęłam baterię. Taka zabawka uczy, że opiekę nad kimś podejmujemy dla zaspokojenia naszych instynktownych pierwotnych potrzeb i związanych z nimi emocji. Zabawkę można zawsze wyłączyć albo wyrzucić, a potem kupić sobie nową. Wiele kobiet traktuje również posiadanie dziecka jako potrzebę czysto emocjonalną i fizjologiczną, a jej zaspokojenie jako swoje bezwarunkowe prawo. Decydują się na procedurę in vitro nie zastanawiając się nad losem stworzonych w próbówce nadmiarowych żywych istotek. Lewackie hasło pro choice oznacza dla kobiety możliwość swobodnego wyboru, czy dla zaspokojenia własnych potrzeb zechce się bawić w macierzyństwo. I do takiej właśnie postawy przygotowywały japońskie elektroniczne zwierzątka.
Wkrótce potem pojawiły się w powszechnym użytku komputery i wszelkie atrakcje wirtualnego życia. Ze zdumieniem słuchałam, że można sobie stworzyć awatara, kupować mu ubrania i biżuterię, meblować mieszkania i że płaci się za to wszystko umownymi jednostkami płatniczymi, które kupuje się jednak za „prawdziwe” pieniądze. Jednostki płatnicze umieszczone na wirtualnym koncie pozwalają wybierać sobie wirtualne mieszkania, meble i stroje, na które często cię nie stać w realnym życiu.
Można sobie nawet wirtualnie urodzić niemowlę i się nim opiekować. Podobno niektórym kobietom wystarcza taki ersatz macierzyństwa, podobnie jak naszej suce, gdy cierpiała na urojone ciąże, wystarczał dla uspokojenia piszczący gumowy piesek.
Szybko się okazało, że wirtualne życie może uzależnić i że istnieje nawet specjalna jednostka chorobowa, leczona podobnie jak uzależnienie od hazardu, narkotyków czy alkoholu.
Możliwość uzależnienia się od Internetu sygnalizował już w1976 r matematyk Joseph Weizenbaum, a opisał amerykański psychiatra Ivan Goldberg. Natomiast Kimberly Young, psycholog z University of Pittsbourgh (USA) zaproponowała, aby uzależnienie od Internetu traktować jako chorobę. Można o tym przeczytać w „Evaluation and treatment of Internet Addiction in Innovations in Clinical Practice: A Source Book, 1999” lub po polsku w „Uwolnić się z sieci”. Young wyróżnia: cybersexual addiction(erotomanię internetową), czyli korzystanie ze stron poświęconych pornografii, oraz pseudonaukowym rozważaniom o seksie, cyber-relationship addiction, czyli uzależnienie się od internetowych kontaktów społecznych, sprowadzające się do tego, że wirtualne znajomości, a nawet miłości zastępują w życiu uzależnionego realne relacje z ludźmi, net compulsions,czyli uzależnienie od gier hazardowych przez internet, a także od aukcji, czy zakupów on line, information overload, czyli kompulsywne poszukiwanie w sieci informacjiorazcomputer addicion, czyli bardzo częste u dzieci i młodzieży uzależnienie się od samego sprzętu, który traktowany jestwręcz jak istota żywa.
Trudno uwierzyć,że uzależnienie od wirtualnej rzeczywistości może być realnym problemem. Nie byłoby tak gdyby ludzie nie rozsmakowaliw ersatzu, w wyrobach – w przenośni – czekoladopodobnych. Dlaczego dorośli, wolni ludzie zamiast miłości realnej wolą miłość przez szybkę? Dlaczego z własnej woli zachowują się jak pensjonarka lokująca swoje uczucia w gwiazdorze filmowym, albo żołnierz czy więzień, któremu pin-up girl służydlaonanistycznych praktyk?
Podkultura ersatzu obejmuje wszystkie dziedziny życia. Odpowiada nam państwo istniejące tylko teoretycznie, godzimy się na fikcję wolności i demokracji, akceptujemy fikcyjne, bo sfałszowane wybory.
Nasze państwo to też tylko wyrób czekoladopodobny.
Tekst drukowany w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety
http://izabela.neon24.pl/post/122024,wyrob-czekoladopodobny-czyli-zycie-przez-szybke
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze