Kogut
Qquniek sam o sobie mówił, że bystrzacha jest i
światowiec...szemrało się w kuluarach Kurników, że pono z
niejednego pieca proso prażone jadł i w niejednym Kurniku Kury
bałamucił, ale złośliwe Koguty były święcie przekonane, że to
zwykły megaloman był, który codziennie wieczorem lubił
wciągnąć dziobem flaszeczkę ajerkoniaku, coby teksty o wysokim
poziomie zajebistości wyskrobać.
Bałamucił
wieczorami Kureczki w Kurniku marynarskimi opowieściami, a czasami
wieczorkiem jakieś szanty zapodał...doprowadzając kurzą
społeczność niemal do euforii.
Kliknij poniżej, aby otworzyć posta...
Włóczyły się za nim Koguty i Kurki tłumnie przypominając niemal bizantyjski orszak. Z biegiem czasu został okrzyknięty Kogutem Założycielem Klubu, który on sam nazwał Klubem Żółtodzioba. Oczywiście uspokajał wszystkich, że słowo żółtodziób to nie jest to o czym myślą...słowo żółtodziób, to szlachetne określenie oświeconego abderyty oraz szlachetnie urodzonego troglodyty...a w zasadzie pasjonata żarcia wszelakiego i lekkiego życia.
Kliknij poniżej, aby otworzyć posta...
Włóczyły się za nim Koguty i Kurki tłumnie przypominając niemal bizantyjski orszak. Z biegiem czasu został okrzyknięty Kogutem Założycielem Klubu, który on sam nazwał Klubem Żółtodzioba. Oczywiście uspokajał wszystkich, że słowo żółtodziób to nie jest to o czym myślą...słowo żółtodziób, to szlachetne określenie oświeconego abderyty oraz szlachetnie urodzonego troglodyty...a w zasadzie pasjonata żarcia wszelakiego i lekkiego życia.
Zafascynowany
Drób nosił go niemal na skrzydłach, a on niczym Koguci
Celebryta łaził po innych Kurnikach piejąc swój łabędzi
śpiew. Niestety nigdzie mu nie pasowało i wydawało mu się ciągle,
że mało miał świty.
Ciągle
włóczył sympatyków po Kurnikach niczym Kogut Mojżesz
i wszedzie piał, że to nie jest jeszcze ten Kurnik Obiecany.
Postanowił,
że trzeba samemu zrobić swój własny Kurnik i zainstalować
w nim Klub Żółtodzioba, aby wszyscy sympatycy skrobali tylko
w nim teksty...a były to jedne z najlepszych piór
Kurnikosfery...
Jak
postanowił, tak też zrobił i kupił tabliczkę z nazwą Klub
Żółtodzioba. W zasadzie tyle było jego wkładu, ponieważ
deptanie słomy do wypalania cegły pod Kurnik i budowę zlecił
Kureczce Leo, która była najbardziej uczciwą i najbardziej
szanowaną Kurką w Kurnikosferze. Pracowała w pocie czoła, aby
stworzyć fajne, przyjemne miejsce do skrobania...niestety Kogut
Założyciel znów kręcił dziobem i nic mu nie pasowało.
Klub Żółtodzioba, pomimo trefnej nazwy dosyć szybko zyskał
sympatyków...niestety Kogut Założyciel znów zostawił
stadko, aby brylować, tym razem w ponurych Kurnikach Koguta TevelDe.
Mijał
czas, świta Koguta Qquńka topniała z dnia na dzień...mało kto
chciał się z nim utożsamiać ze względu na pychę, która
wezbrała w nim tak, że przypominał odpustowy balon...kto się z
nim nie zgadzał, był głupkiem, idiotą i niedoukiem.
Pewnego
dnia, kiedy marazm zagościł w Kurniku Niepoprawnym i mało kto piał
achy i ochy pod jego adresem, zgniewał się Kogut Qquniek nie na
żarty. Zagroził, że jeśli nie zostanie należycie doceniony, to
pójdzie sobie w diabły...pójdzie tam, gdzie tłum
wielbicieli odwiedza jego grzędę tabunami, a całujących pierścień
Koguta jest bez liku. Zagroził, że zamknie się w Kogucim Eremie,
gdzie panuje pokój i harmonia (nie mylić z harmonią do
grania).
Następnie
w te pędy pobiegł do Kurnika zbudowanego przez Kurkę Leo, aby
zmienić zamki w drzwiach i wywalić grzędy potencjalnych oponentów.
Niestety
nikt nie nabrał się na fortel Koguta Qquńka, złośliwe Koguty
jednak wiedzą, że nastąpiło powtórne naganianie do Klubu
Żółtodzioba w celu stworzenia pierwszej, prawdziwej,
profesjonalnej Kurzej Fermy, gdzie Kogut Założyciel będzie spijał
nektarek ze skrobaniny naiwnych Kuraków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze