Strony

niedziela, 18 września 2016

Dr Jaśkowski: Tabletki – kosmetyki – ciąża...

Od 1989 roku rozpleniło nam się wydawnictw tzw. kobiecych co niemiara. W każdym kiosku jest ich zatrzęsienie. Spokojne przeglądanie wskazuje, że jedynym celem jest wciśnięcie niechcianego towaru w postaci kosmetyków, ubioru itd. tym biednym inaczej istotom.
W żadnym magazynie kobiecym nie znalazłem informacji ostrzegającej o możliwościach występowania powikłań np. po kosmetykach. Wszystkie gazety zachęcają do kupowania.
Podobnie, nawet pobieżny rzut oka na sklepy np. Rossmana wskazuje, że  ok. 95% powierzchni przeznaczone jest na ogłupianie kobiet, a pozostałe 5 % podzielone na mężczyzn i dzieci...


Nawet wymyślono specjalne pojęcie gender, aby z chłopa zrobić babę i nauczyć go tak samo smarować i tapetować swoje lico, oczywiście w celu wzrostu sprzedaży. Dklatego zatrudnia się bezrobotnych absolwentów uniwersytetów do tworzenia bajek o „filozofii” gender. Proszę zobaczyć, ile to wysmarowali artykułów na temat tej filozofii i jej rzekomych skutków.  I o dziwo, robią to „naukowcy” z uniwersytetów katolickich. A tutaj chodzi o zwykły prymitywny interes: tanim kosztem dużo zarobić. I dlatego pojęcie gender ma być znane. Stara handlowa zasada.
Jest to podobna manipulacja, jak z tym rzekomym dziedziczeniem skłonności do raka piersi u kobiet, nagłaśnianego przez tą lekko zużytą piękność z Izraela, Angelinę J.  Dzięki reklamie przez nią zrobionej, przemysł zarobił podobno ponad miliard dolarów. Tak się te kobietki dały oszukać, że masowo leciały wycinać sobie to i owo.

Przechodząc to tematu artykułu.
Pojawiła się w medexpress 17 sierpnia 2016 r. notatka, że kobiety w ciąży nie powinny pobierać żadnych witamin w rodzaju multiwitaminy, Vibowity itd. Postanowiłem się przyjrzeć problemowi.
Oczywiście notatka angielskich lekarzy z Drug and Therapy Bulletin, informująca o niestosowaniu w okresie ciąży żadnych syntetycznych witamin jest jak najbardziej słuszna. Specjaliści wiedzieli o tym od dawna.

Jedyną witaminą, jaką w naszej szerokości geograficznej kobiety, nie tylko w ciąży, powinny pobierać, jest witamina D-3, czyli właściwie hormon, odpowiedzialny za pracę 3000 genów [czyli 10% całkowitej puli]. Między innymi witamina ta odpowiada za naszą odporność, cukrzycę itd. Najczęściej w mojej praktyce osoby, które miały choroby serca legitymowały się koncentracją wit. D-3 na poziomie poniżej 30 ng. Te, które miały poniżej 20 ng, często miały cukrzycę typu 2. U chorych z nowotworami poziom witaminy D-3 był  poniżej 10 ng.
Co ciekawe, żaden onkolog nie zlecił im wykonania tego badania. Zdarzały się paradoksalne sytuacje, jak pacjent pokazywał niski poziom witaminy D-3, to specjalista onkolog zdziwiony pytał się: „ A po co pan/i to robiła, to przecież na złamania kości tylko potrzebne”.
Jest to skutek bezpośredni przejęcia konferencji naukowych i szkolenia medycznego przez przemysł. Innymi słowy, tzw. eksperci z zakresu onkologii unikają problemu. A to powoduje właśnie wzrost liczby przypadków raka piersi, czy jajników u kobiet. Oczywiście końcowym efektem jest skok na kasę, czyli przerzucanie pieniędzy podatnika do portfeli firm farmakologicznych i depopulacja.
Przypominam, chorzy leczeni chemio/radioterapią żyją średnio 3.5 roku, a innymi metodami żyją średnio 13.5 roku.
Wygląda na to, że taki jest cel tych „medycznych” szkoleń.
Piszę o konieczności suplementowania witaminą D-3 w naszej szerokości geograficznej od około 10 lat. I mam pierwsze sukcesy. Alergolog po zobaczeniu skutków suplementacji witaminą D-3 dziecka z atopowym zapaleniem skóry, szczerze zdziwiony wygojeniem ran stwierdził, że będzie każdemu dziecku obecnie obecnie kontrolował poziom 25 OHD i suplementował D-3.
Nie można zapominać, że obowiązkowo konieczne jest jednoczesne podawanie witaminy K-2 w ilości, w zależności od masy ciała, 100 – 200 mcg.

Jak to napisałem, w Polsce konieczność suplementacji witaminą D-3 ISTNIEJE PRZEZ CAŁY ROK. JAKO NIEDORZECZNE BREDNIE NALEŻY  PRZYJĄĆ opowiadania, że latem nie musimy brać wit. D-3.

System spędzania czasu powoduje, że od 8.00 do 18.00 jesteśmy w pomieszczeniach zamkniętych. Udowodniono, że to przebywanie nie tylko pozbawia nas tego Boskiego wynalazku, jakim jest słoneczna witamina D-3 w postaci siarczanu, rozpuszczalna w wodzie, a więc dochodząca do wszystkich komórek naszego organizmu, ale dodatkowo brak jej sprzyja powstawaniu czerniaka.
Średnie dzienne zapotrzebowanie to ok. 5000 UJ witaminy D-3 oraz 100 mcg K-2 [niektórzy podają 200 do 300 mcg witK-2].
Udowodniono, że najczęściej na czerniaka chorują osoby pracujące pod dachem, a nie na słońcu, jak usiłował nam to wmówić przemysł kosmetyczny, strasząc czerniakiem i zarzucając tonami kremów. Interes musi kwitnąć. Dlatego mamy prasę.

Reasumując.
Obojętnie kiedy planujemy zajść w ciążę, już na ok. 3 miesiące wcześniej powinniśmy przeprowadzić badania poziomu witaminy D-3, czyli 25 OHD oraz poziom żelaza. Musimy mieć czas na ewentualne, a z mojej praktyki pewny, na uzupełnienie niedobóru tych parametrów.
O pozostałych witaminach musimy myśleć, ale pobierać je z tzw. naturalnych źródeł. Okazuje się bowiem, że te syntetyczne nie są tak wchłaniane, jak to nam się wmawia, poza tym zawierają dużo niepotrzebnych substancji.
W okresie karmienia piersią, a powinno to trwać co najmniej jeden rok, należy zwiększyć dawkę witaminy D-3 do ok. 10 000 UJ/dziennie. W okresie ciąży należy kontrolować poziom witaminy D i żelaza co 4-6 tygodni w zależności od wyniku.
Zwracam uwagę, że z dostępnymi na rynku polskim preparatami jest dokładnie tak samo, jak z proszkami z Niemiec, czy kosmetykami. Niby marka ta sama, a pierze inaczej. Lepiej więc zaopatrywać się w witaminy na zachodzie. Ceny te same, a nawet niższe.
Czyli  najlepiej planować zajście w ciążę w czasie wakacji tak, aby poród przypadł na kwiecień, maj. Jest już słoneczko i są nowalijki czyli świeże witaminy.
Niestety, pomimo, że żyjemy już w XXI wieku, to nadal zdecydowana większość położników i ginekologów nie kontroluje poziomu witaminy D-3 i powtarza się sytuacja, że kobiety tak jak w XIX wieku, po porodach tracą zęby i włosy.
Kolejnym problemem na który powinny zwracać uwagę dziewczyny chcące zachodzić w ciążę: w żadnym przypadku nie brać żadnych szczepionek w okresie co najmniej kilku miesięcy przed zapłodnieniem i już absolutnie NIE w okresie ciąży.
W każdej szczepiące znajduje się aluminium, które jest znaną, jedną z najsilniejszych po rtęci neurotoksyną. Wszelkie dane wskazują, że właśnie to małogłowie w Brazylii, przypisywane rzekomo wirusowi zika, zostało spowodowane przymusowym szczepieniem kobiet w ciąży szczepionką przeciwko DePeT, zawierającą zwiększoną dawkę aluminium.

Zwiększoną dawkę aluminium zawierają szczepionki:

1*  przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typ A i B. Odnieśliśmy pewien sukces, już nawet w Polsce uznaje się, że WZW jest chorobą weneryczną. Oczywiście mamy problem z pediatrami – wakcynologami do których ta informacja nie może dotrzeć. 
2*  DTePe szczepionka przeciwko tężcowi, błonicy, krztuścowi. 
3*  szczepionka przeciwko pneumokokom, czyli starej poczciwej dwoince zapalenia płuc z XIX wieku. Trzeba być naprawdę bardzo zacofanym merytorycznie, aby takową szczepionkę wciskać komukolwiek, a szczególnie dzieciom i kobietom w ciąży. 
4*  Gardasil i HiB.

Aluminium „podróżuje” w mózgu i gromadzi się w wybranych miejscach, zwiększając swoją koncentrację. Aluminium może wchodzić do komórek glejowych astrocytów i mikrogleju. Nawet Amerykańska Akademia Pediatrii ostrzega, że aluminium powoduje znaczne zakłócenia różnych metabolizmów w procesach komórkowych, np. upośledza wydalanie rtęci. Wręcz podważa się jakiekolwiek korzyści wynikające z podawania aluminium i twierdzi, że szkody jakie wyrządza podważają sens wstrzykiwania szczepionek. Choroby autoimmunologiczne, przewlekłe zapalenie mózgu po aluminium, jednoznacznie wskazują, że korzyści zostały przecenione, a ryzykoniedoszacowane.
Oczywiście możemy na to spojrzeć z drugiej strony. I stwierdzić, że jeżeli celem szczepionki była depopulacja i kastracja, to zawartość aluminium w szczepionkach spełnia swoją rolę dobrze.

Ostrzegam także przed przyjmowaniem para aminofenolu, czyli leku przeciwbólowego powszechnie zwanego paracetamolem. Badania wykazały, że paracetamol przyjmowany jako lek przeciwbólowy może łatwo ulec przedawkowaniu. W USA notuje się 56 000 przypadków wzywania pogotowia do takich zatruć, oraz 26 000 przypadków konieczności hospitalizacji. W USA  notuje się 980 zgonów kobiet rocznie po paracetamolu.
W latach 2001 do 2010 liczba zgonów po paracetamolu była dwa razy większa, aniżeli po wszystkich innych lekach przeciwbólowych łącznie.
Przyjmując wielkość populacji polskiej znaczyłoby to, że w Polsce choruje odpowiednio 8000 i 4000 chorych jest hospitalizowanych.
Ale najważniejsze!

Dzieci urodzone przez matki stosujące w okresie ciąży paracetamol na ból, czy gorączkę,miały większe ryzyko chorób związanych z uszkodzeniem mózgu!

Co w zamian?
W przypadku dolegliwości bólowych mięśni, czy przeziębienia można z powodzeniem stosować kurację opisywaną przeze mnie kilkakrotnie.

I na koniec, najważniejszy temat dla większości dziewczyn, panienek i pań – pomadki.
Okazuje się, że to nie takie piękne jak głoszą reklamy. Do FDA wpłynęło przykładowo 127 skarg listowych i 21 000 skarg e –mailowych, związanych tylko z jednym produktem.
Większość pomadek zawiera bowiem ołów. W szminkach znajduje się aż 400 różnych toksycznych substancji. Oczywiście nie wszystkie w jednej, ale średnio w jednej pomadce występuje kilkanaście trujących substancji. A potem się dziwimy, że kobiety tak często chorują na raka piersi, czy jajników.
W Raporcie pt: „Ciężkie metale” z Kanady, na podstawie przebadania 49 różnych elementów makijażu, takich jak: pomadki, cienie do powiek, błyszczki, korektory i inne, których nazw nie znam, więc proszę o wybaczenie, że nie podam, czytamy: 
  • 96% z pośród nich zawierało OŁÓW
  • 90 % zawierało BERYL
  • 61 % zawierało TAL
  • 51 % zawierało KADM
  • 20 % zawierało ARSEN
Większość z badanych zawierało jednocześnie 8 metali, tj: arsen, kadm, ołów, rtęć, nikiel, beryl, tal, selen.
Ołów wg Environmental Health Perspectives występują w 7 z badanych 24 pomadek markowych firm!
W badanych produktach generalnie występował w 75% przypadków, a w 15 próbkach jego koncentracja przekraczała dopuszczalne normy FDA.
Założę się, że 99% pań używających tych kosmetyków nie tylko nie ma zielonego pojęcia o tym, ale także nie ma żadnego pojęcia, jakie skutki zdrowotne powodują w/w metale.
Przypomnę, że szaleństwa Nerona przypisywane są właśnie ołowicy, z powodu picia wina z cynowych kielichów. Być może, podobnie, te nagłe zmiany emocjonalne u kobiet także wynikają z przewlekłego zatrucia ołowiem. Przemysł na wszelki przypadek takich badań nie przeprowadził. 
Nie twierdzę tego gołosłownie, przeprowadziłem test na kosmetyczkach po Poznańskiej Wyższej Szkole. Miały blade pojęcie o toksykologii używanych preparatów. Po prostu były tresowane na Roboty  Biologiczne, mające sprzedawać towar.
Otóż zarówno ołów, jak i kadm, rtęć i beryl, czy tal, są po prostu rakotwórcze.
Kadm znaleziono w raku piersi. Podobnie jak aluminium z dezodorantów.
Octan ołowiu powoduje także problemy rozrodcze.
Przeciętna kobieta używa dziennie pomadki co najmniej kilkakrotnie, poprawiając makijaż. Rekordzistki podobno ponad 20 razy. Innymi słowy, zjada po prostu szminkę. Czyli sama się truje. I żadna kobieca organizacja jej nie ostrzega o tym?
Od razu wychodzi na światło dzienne w jakim celu te rzekomo kobiece organizacje są zakładane.
Najczęściej w Polsce są stosowane pomadki zawierające więcej ołowiu aniżeli inne. Są to: Meybelline, LOreal, Avon.

Na zasadzie prowadzenia odpowiednich reklam, przemysł kosmetyczny tylko w USA zarobił w roku 2015 ponad 56 miliardów dolarów. Globalny rynek kosmetyków to 460 miliardów dolarów, a prognozy do 2020 to osiągnięcie 675 miliardów dolarów. Na tylewycenia się głupotę kobiet. Stąd filozofia gender. Pozwoli to na podwojenie zysku. Mężczyźni to 50 % potencjalnego rynku.

Wrodzona próżność i chęć przypodobania się, czyni więcej szkody na zdrowiu kobiet, aniżeli wszystkie inne czynniki razem wzięte.”

Są to słowa lekarki szwajcarskiej sprzed 100 lat, ze Złotej Księgi Kobiet. Jak widać, po minięciu wieku, nic się nie zmieniło.
A gusta, czyli mody, tworzy interes. Od razu widać, że te wszelkie instytucje państwowe, np. GIS, rzekomo stojące na straży naszego zdrowia, to wydmuszki. GIS zajmuje się ściganiem Rodziców chroniących swoje dzieci przed toksynami zawartymi w szczepionkach, takimi jak rtęć, czy aluminium oraz przed bezpłodnością po Polisorbacie 80. 
I kolejny problem: dlaczego o tym, Szanowne Panie, ma uświadamiać stary dochotr? A co robią te tysiące lekarek i pielęgniarek?


Dr Jerzy Jaśkowskijerzy.jaskowski@o2.pl
Gdańsk, 15 września 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze