Strony

środa, 10 sierpnia 2016

Pisowskie wzorce...dla mnie już nieaktualne...

Trudno jest mi się utożsamiać z Pisowskimi wzorcami, Piłsudski nie jest dla mnie żadnym wzorcem, tzw tworzenie "opcji Międzymorza" jest dla mnie zjawiskiem na siłę bratania się z banderowskimi Ukraińcami w celu utworzenia się jakiegoś utopijnego tworu, który nie ma racji bytu...
Notka jest komentarzem Vortexa, najgłówniejszego jak na razie komentatora Kurnika Politycznego...trudno przejść obok tego komentarza obojętnie, więc wklejam go jako notkę...



Wzorce są ważne. Wzorce (przykłady do naśladowania ) pokazują często kim są ludzie i środowiska naprawdę. Środowisko Sakiewicza Kaczyńskiego za taki wzorzec ma Piłsudskiego, Powstanie Warszawskie i jak widzę też Rydza Śmigłego. Czyli mniej więcej wiemy kto i co jest ich ideałem, i czego się po nich spodziewać. Najpierw będą propagandowe ryki, wrzaski, wyzwiska i prowokacje "nie oddamy ani guzika", do boju do boju, rusa bić, bić, bić. dla ojczyzny krew trzeba lać itd. ( właściwie to już jest ). Doprowadzą oczywiście w ten sposób do katastrofy łatwej do przewidzenia i przewidywanej przez wielu. Doprowadzą beztrosko, lekko, łatwo i przyjemnie do śmierci milionów Polaków, bo oni uważają że krew za ojczyznę to trza lać, lać i nic nie gadać. A później zwieją, zdezerterują, zdradzą dorabiając do tego jakąś ideologię, że przecież nie ma sensu tak umierać, gdy OJCZYZNA potrzebuje nas ŻYWYCH, ŻYWYCH. Co OJCZYŹNIE po umarłych? Więc my ta sól sama polskości musieliśmy zadbać o swoje.

Piłsudski najpierw zarządził bezsensowną Wyprawę Kijowską, później fatalnie dowodził, a gdy sowieci byli już pod Warszawą uciekł z Warszawy, zdezerterował. Reszta jego dokonań jest równie "imponująca" i znana. Wzór do naśladowania jak trzeba.

Powstanie Warszawskie, masakra nieznanej do końca liczby Polaków i miasta. Ci którzy powstanie uruchomili kończą go w dobrej formie, pełny luz. Jakieś tam 200 tysięcy polskich trupów? No i co z tego, ważne że my żyjemy, i to w dobrej formie, Niemcy traktują nas życzliwie. Trzeba wiedzieć jak żyć, po co umierać jak można żyć, dobry agent i na pięć stron równocześnie potrafi pracować.

No i na koniec Śmigły-Rydz. Oczywiście że dla specyficznych patriotów z portalu niezależna.pl Rydz-Śmigły nie zdradził pozostawiając bez wodza wciąż walczące jeszcze Wojsko Polskie. Każdy rozumie że on tak tylko dla Polski, dla Polski. Kolejny ideał i wzorzec do naśladowania. Warto przeczytać tych kilka komentarzy pod tekstem, są w opozycji do artykułu.

http://niezalezna.pl/59716-marszalek-smigly-rydz-nie-zdradzil

A dla dopełnienia obrazu dramatyczna, mało znana relacja z przekroczenia granicy przez Rydza-Śmigłego. To pokazuje jaki to był wstrząs. Zwykli ludzie dali się nabrać wcześniej propagandzie i wierzyli że Rydz to jest heros prawdziwy.

"Temu wyjazdowi zresztą towarzyszyły dramatyczne wydarzenia. Ruchem na moście granicznym kierował Stefan Sobieniowski, który nie mógł uwierzyć, gdy zakomunikowano mu zbliżanie się samochodu z Naczelnym Wodzem. Jego zdumienie było tak wielkie, że krzyknął tylko do komisarza policji, że odda go pod sąd wojenny za sianie paniki. Nie mógł zrozumieć, że ten boski Rydz-Śmigły, którego przez ostatnie lata widział codziennie na plakatach teraz ucieka z kraju, gdy działania wojenne jeszcze trwają.

Pułkownik Ludwik Bociański także był wstrząśnięty, tym bardziej, że Śmigłego znał osobiście. Postanowił zatrzymać kolumnę samochodów stając na środku mostu i powiedział zdziwionemu Marszałkowi, że chodzi o honor Wojska Polskiego. Po krótkiej rozmowie Rydz-Śmigły odsunął pułkownika, a ten po prostu strzelił sobie w pierś. Tak cenił honor żołnierza polskiego. Marszałek kazał zapakować ciało oficera do bagażnika i wjechał do Rumunii. Na szczęście Bociański przeżył (sic!) ale nie robił z tego sprawy."

http://historia.org.pl/2012/07/03/upadek-marszalka-marny-koniec-rydza-smiglego/

A dalsze losy Rydza dają do myślenia. Przebywała przez ponad dwa lata w niemieckiej strefie wpływów, w Rumunii i na Węgrzech, i Niemcy głowy mu nie urwali. Ciekawe, czyżby nie uważali go za wroga? Za kogo go właściwie uważali? Jakby się nim nie interesowali. Nie ma informacji aby się z nim kontaktowali. Ciekawe że im to nie przyszło do głowy. A może jednak kontaktowali się z nim dyskretnie. To że na Węgrzech przebywał pod zmienionym nazwiskiem jakoś mnie nie przekonuje, myślę że cały czas był pod kontrolą Niemców. I to by wyjaśniało jego losy późniejsze. Wrócił do Polski jakoby w konspiracji jesienią 41 roku, zaczął szukać kontaktów z polskim podziemiem i szybko jakoś zmarł ( to według wersji oficjalnej ). Mniej oficjalna wersja jest taka, że został uwięziony przez polskie podziemie, które ( prawdopodobnie dla zmylenia Niemców ) urządziło mu fikcyjny pogrzeb i przesłuchiwało go jeszcze przez około pół roku zanim zmarł już naprawdę.

Trudno się z tym nie zgodzić..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze