Strony

sobota, 31 października 2015

Cisza wokół Synodu...czyli przegrywamy...

Piszę przegrywamy (my heteroseksualni, wierni swoim współmałżonkom ,rodzice swoich dzieci), gdyż straszna cisza nastąpiła wokół zakończonego Synodu. Czy portale katolickie (tutaj dygnięcie w stronę Legionu, podobno katolickiego portalu) nabrały wody w usta, bo...no właśnie, bo wielu Biskupów chce aby homosie “ubogacały Kościół Katolicki” i chce, aby rozwodnicy na równi z wiernymi swoim własnym współmałżonkom przystępowali beztrosko do Najświętszego Sakramentu ?

Poszukiwałem relacji z Synodu na różnych forach, ale wszędzie mętne doniesienia i w zasadzie pisanie o niczym, mętne jak i sam dokument końcowy Relatio finalis, który stwierdza coś w rodzaju “za, a nawet przeciw”.


Dosyć przyswajalną relację znalazłem na forum PCH 24, gdzie po przeczytaniu mogę stwierdzić, że my, heteroseksualni katolicy, wierni swoim współmałżonkom i wychowujący swoje dzieci w duchu Ewangelii Chrystusowej przegrywamy...jak to powiedział Papież cytuję :

że zamknięcie synodu wiąże się z obnażeniem „zamkniętych serc, które często ukrywają się nawet za nauczaniem kościoła, albo za dobrymi intencjami, aby zasiąść na katedrze Mojżesza i sądzić, czasami z poczuciem wyższości i z powierzchownością, trudne przypadki i zranione rodziny”. Jak stwierdził wówczas Ojciec święty, celem synodu było „otwarcie szerszych horyzontów”, wzniesienie się ponad „hermeneutykę konspiracji” i „zawężanie perspektyw” w celu obrony i propagowania „wolności dzieci Bożych”.”

Otwarcie szerszych horyzontów...o jakich horyzontach myśli Papież ?

Według włoskiego historyka prof. Roberto de Mattei mowa końcowa papieża Bergoglio w ogóle nie wyrażała entuzjazmu wobec końcowego Relatio, potwierdzała niezadowolenie papieża z powodu ojców synodalnych broniących tradycyjnych stanowisk”

I reszta tekstu bardzo ważna :

Progresiści nie odnieśli na synodzie zwycięstwa. Z proponowanego tekstu usunięto przygotowane przez nich wzmianki o homoseksualizmie, a paragrafy mówiące o rozwodnikach żyjących w kolejnych związkach nie są tak jednoznaczne, jak na to liczyli. „Konserwatyści także nie mogą odtrąbić zwycięstwa. Skoro 80 ojców synodalnych, jedna trzecia synodu, głosowało przeciwko 86 paragrafowi, to oznacza to, że nie był on satysfakcjonujący. Fakt, że paragraf ten został przyjęty dzięki jednemu głosowi nie unieważnia zawartej w nim trucizny” – ocenia profesor de Mattei.


Relatio finalis stwierdza, że rozwodnicy powinni móc poczuć się jak „żywe członki Kościoła”, którym oferowana jest „ścieżka towarzyszenia i rozeznania”, oraz pełniejsze uczestnictwo w życiu Kościoła. „A czym jest żywy członek Kościoła, pełniej uczestniczący w jego życiu, jeśli nie człowiekiem znajdującym się w stanie łaski i mogącym przyjmować Komunię?” – pyta historyk Kościoła. Tego przegłosowany tekst na pewno nie wyklucza. Drzwi zostały więc uchylone.


Relatio nie stwierdza, że rozwodnicy żyjący w kolejnym związku posiadają prawo przystępowania do Komunii (a przez to prawo do cudzołóstwa), ale de facto zaprzecza, że Kościół posiada publiczne prawo do określania stanu takich osób jako cudzołóstwa. Pozostawiając odpowiedzialność związaną z taką oceną sumieniu duszpasterza oraz rozwodnikom żyjącym w kolejnym związku. Podejmując po raz kolejny język Dignitatis Humanae, nie chodzi o pozytywne prawo do cudzołóstwa, ale o prawo negatywne polegające na tym, by nie przeszkadzano im z korzystania z niego. Innymi słowy, chodzi o prawo do wolności od jakiegokolwiek przymusu w kwestiach moralnych” – tłumaczy de Mattei. Zgodnie z optyką zaprezentowaną w Relatio, wspólnota wiernych nie może wymagać od Kościoła, by ten przeciwdziałał godzącemu w nią publicznemu grzechowi.


W rzeczywistości Komunia nie jest jedynie aktem indywidualnym, jest także aktem publicznym dokonywanym we wspólnocie wiernych. Kościół, nie wchodząc w forum wewnętrzne, zawsze zabraniał udzielania Komunii rozwodnikom żyjącym w kolejnych związkach ponieważ jest to grzechem publicznym, dokonywanym na forum publicznym. Prawo moralne jest wchłanianie przez sumienie stające się czymś nowym nie tylko teologicznie i moralnie, ale i kanonicznie” - czytamy.

Koresponduje to z perspektywą obecną w dokumentach papieża Franciszka, dotyczących nowych procedur stwierdzania nieważności małżeństwa.

Jak można było przeczytać na łamach „Corriere della Sera”, „Przywracając biskupom prawo osądu w kwestiach stwierdzania nieważności małżeństwa papież nie zmienił statusu rozwodników, ale dokonał olbrzymiej, cichej reformy papiestwa”. Moralność „poszczególnych przypadków” została odwzorowana w skali Kościoła powszechnego. 17 października papież Franciszek przemawiając do ojców synodalnych stwierdził, że zachowania prezentowane przez biskupów na jednym kontynencie jako normalne, na innym postrzegane są jako „niemal skandaliczne”, co w jednym społeczeństwie jest postrzegane jako wolność sumienia, w innym jest rozumiane jedynie jako zwykłe zamieszanie. Ojciec święty wytłumaczył to różnicami międzykulturowymi i wezwał do inkulturacji „ogólnych zasad”, co ma zapewnić ich poszanowanie i stosowanie.

Jak zauważa de Mattei, moralność „poszczególnych przypadków” relatywizuje i rozkłada prawo moralne, które z definicji posiada absolutny i uniwersalny charakter. „W ostatecznym rozrachunku stajemy wobec niejasnego i wewnętrznie sprzecznego dokumentu, który każdemu pozwala na odtrąbienie zwycięstwa – nawet jeśli nikt niczego nie wygrał. Wszyscy przegrali, a w pierwszej kolejności katolicka moralność, głęboko upokorzona przez synod o rodzinie” – podkreśla prof. Roberto de Mattei.


Zdjęcie pch24.pl

Czy Watykan jest wyznacznikiem naszej drogi ? Ktoś tu chyba chce poprawiać Chrystusa...











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze